Tylko
człowiek, który kochał, umiera jak człowiek.
♦♥♦♥♦
–Wyjdziesz za mnie?
Miłość. Straszna choroba. Trucizna, której pragną
miliony. Zakrwawione od płaczu oczy, depresja, dziura w klatce piersiowej.
Według niektórych na to dziwne schorzenie jest lek. Obojętność. Samotność, mimo
iż strachliwa, nie przysporzy złamanego serca. A nic nie jest gorsze od tego,
prawda?
W głowie Hermiony pojawił się chaos większy niż w
sercu. Chytre iskierki oczu Dracona kaleczyły dokładnie jej najczulsze miejsce.
Mężczyzna na widok, którego szybciej krąży krew, lecz zbyt trudny,
skomplikowany i dezorientujący, by pokochać.
W jego oczach mogła ujrzeć zniecierpliwienie, czekające, aż na oczach tłumu
zgodzi się za niego wyjść. Odwróciła się, by uciec lecz uderzyła w sylwetkę
Zabiniego. Nieskruszony wyraz twarzy Blaise’a nakazał jej w tej chwili
odpowiedzieć.
– Tak. – Powiedziała cicho i obejrzała się za
siebie. Zaproszeni goście wstali i zaczęli nachalnie klaskać. Czuła się
zamknięta w klatce. Nie mogąc się ruszyć, z jej oczu uleciało parę łez.
Lodowate dłonie powoli gładziły jej plecy. Delikatnie podniósł jej dłoń i
wsunął na palec złoty pierścionek z rubinem. Publika widząc domniemane łzy
szczęścia, zaczęła wiwatować jeszcze głośniej. Objął ją mocniej i pozował do
aparatu Rity Skeeter, która wyszła z cienia sali. Słysząc ciche warknięcie,
wymusiła na swojej twarzy najszerszy uśmiech na jaki było ją stać.
♦♥♦♥♦
– Ma pani niezwykłe szczęście, wychodząc za panicza
Malfoy’a. – Avery ukłonił się nisko. Jego czarny frak pachniał dozą krwi, co
sprawiło obrzydzenie u dwojga zaręczonych.
– To on ma szczęście – odpowiedziała twardo. Czuła jak zimna dłoń Dracona
nerwowo gładzi jej odsłonięte ramiona. Jego dotyk pierwszy raz nie przynosił
ukojenia. Powodował niepokój, który jak najszybciej chciała zmyć.
– Oboje jesteśmy bardzo szczęśliwi – zaśmiał się sztucznie. Uścisnął dłoń
Avery’ego i podziękował za przybycie. Gdy starszy śmierciożerca odszedł, wziął
głęboki oddech.
– Hermiono! – w powietrzu słychać było niezwykle znajomy głos. Zanim przypomniał
jej się ten specyficzny sopran, czarnowłosa Nimfadora stała przed nią.
Odruchowo chciała ją uchronić przed śmierciożercami, lecz silna dłoń Dracona
jej w tym przeszkodziła.
– Tonks, co tu robisz? Zabiją cię! – szeptała,
sprawdzając czy nikt, aby nie podsłuchuje ich rozmowy.
– Spokojnie. Nic nie mogą mi zrobić. Myślą, że jestem po ich stronie.
– „Myślą, że jesteś”? Zakon wie?
– Wszystko było ustalone, Draco powinien był ci powiedzieć.
– Tonks – delikatnie pstryknął kuzynkę – Nie możecie tutaj rozmawiać.
♦♥♦♥♦
Wchodząc do Malfoy Manor, czuła, że sztuczny uśmiech
może zejść z jej twarzy. Patrzyła jak rozwiązuję krawat i przeczesuje palcami
włosy. Chciała iść do siebie, lecz nie mogła przestać zastanawiać się, jak może
być tak spokojny. Wziął szklaneczkę i podszedł do baru po najdroższe whisky.
Patrzyła jak drobiny cieczy z butelki przemieszczają się do szkła.
– Wyjaśnisz mi, dlaczego dzisiaj do cholery postanowiłeś mi się oświadczyć?
– Nie chciałem długo czekać z nocą poślubną – na twarzy blondyna pojawił się krzywy
uśmiech.
– Ironia kiedyś ci nie wystarczy.
–Na razie jest skuteczną bronią – łyknął sporą ilość ognistej. Jego źrenice
zakryły całe tęczówki. – Nie wszystko jest tym, na co wygląda, a ludzie nie
zawsze są tymi za których się podają.
– Dlaczego musisz z wszystkiego robić zagadkę? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć,
z jakiego powodu związałeś swoje życie z moim?
– Nie zrozumiesz tego. Nie musisz tego rozumieć.
♦♥♦♥♦
Dni mijały zbyt szybko. Samotność pierwszy raz była
przyjazna. Mimo, iż życie samemu jest niezwykle wygodne, samotne zasypianie nie
jest już przyjemne. Uregulowany oddech sennego towarzysza, jego rytmiczne
podnoszenie i opadanie klatki, ciche jęczenie. Te wszystkie małe rzeczy
sprawiały, że mogła spać spokojnie. Jednak każdy wie, że wybory mają swoje
plusy i minusy. Desperackie odsunięcie się od pewnego uczucia dawało wiele nie
przespanych nocy i świadomość, że postępuję właściwie. Wiedziała, że jeśli nie
będzie silna, straci część siebie.
Leżąc cicho, czytała kolejną książkę. Weszła w trans,
w której książka upatruje się jedynej drogi do wyjścia ze swej samotności.
Wyrwało ją otworzenie drzwi. Głośne skrzypnięcie wywołało, gwałtowny odruch
ciała. Odwróciła się, by spojrzeć na osobę, która przerwała jej spokój.
Zdenerwowany Theodor stał przed nią z różdżką w dłoni. Jego intensywne,
złowrogie spojrzenie wypalało w niej dziurę. Odruchowo chwyciła za ciężki
świecznik. Nie mogła zapomnieć iluzji jego słów i obietnic, które wypełniały
jej serce.
– Odłóż to Granger. Zrobisz sobie krzywdę.
– Stałeś za moim uwięziem w jakiejś dziurze i radzisz mi odłożyć świecznik dla własnego
dobra? Hipokryzja obezwładniła twój mózg.
– Mam kilka minut zanim Malfoy tu przyjdzie, więc zamilknij. – oparł się o
ścianę, patrząc w jej oczy tak poważnie, że palce wciąż zaciskały się na
mosiężnym świeczniku.
– Dracon zabił twoich rodziców. Wiem, że
mi nie wierzysz. Spójrz na to. – Rzucił w jej kierunku pogniecioną kartkę, na
której było widać kilka zdań pożegnania, a w rogu podpis rodziców. Charakterystyczne
pismo Pana Granger można było rozpoznać wszędzie. Po niestarannych literach i
źle złożonych zdaniach, wiedziała, że pisali to pod presją. Suche gardło
zaczęło się spinać, uniemożliwiając oddech. Upuściwszy swoją broń, usiadła na
łóżku i zakryła twarz w dłoniach. W pewnym momencie łzy leciały same nie
pytając o pozwolenie. Słodki, piękny ból odwiedził ją jak starego przyjaciela.
– Wyleczyłem się z ciebie kochanie, więc życzę powodzenia – zostawił za sobą chaos
i zniknął tam, gdzie najpewniej nikt go nie znajdzie. Znów pojawił się, by
namieszać w jej życiu i odejść.
Zauważyła, że postawił na jej biurku fiolkę z łzą.
Otarła zaczerwienioną twarz i poszła na strych. Kurz oraz ciemność kaleczyła
jej oczy. Kierowała sie w stronę myślodsiewni, omijając miliony rodzinnych
albumów. Wlała łzę i zanurzyła twarz by dowiedzieć się prawdy.
–
Draconie, wezwaliśmy cię, ponieważ niepokoi nas obecna sytuacja – oznajmił
mdłym głosem Voldemort. Siedział na wysokim fotelu tuż obok Lucjusza i Carrowa.
– Co to za sprawa Panie?
– Zauważyliśmy, że Panna Granger ma na ciebie niezwykle wielki wpływ. Nie
chcielibyśmy, aby namieszała ci w głowie.
– Nie namiesza. Przysięgam.
– Nie mniej, wiemy że trzymała z Potterem. Zbliża się krwawa wojna i nie
chcielibyśmy zdrajców w naszym otoczeniu. Chcemy byś udowodnił mi jej i swoją
lojalność, zabijając rodziców Panny Granger.
– Jeśli taka jest twoja wola Panie – skinął głową i wyszedł z sali zostawiając
wielką wyrocznie z towarzyszami.
Odskoczyła od myślodsiewni i wybiegła. Czuła jak ból
i nienawiść postanowiły się zaprzyjaźnić, by niszczyć jej wnętrze. Serce
pokochało tylko to co mogło stracić. Chciała go unicestwić. Sprawić, by
cierpiał tak jak ona, lecz nie miała siły. Spadało na nią więcej emocji, niż
była w stanie udźwignąć. Biegła szybciej, aniżeli mogła. Wiedząc, że Rose
wyszła na pobliski stragan, wtargnęła do jej pokoju. Otwarła szafę i wywaliła
wszystkie rzeczy. Nie znajdując w niej szukanego przedmiotu, rozwaliła całe
łóżko do góry nogami. Wreszcie, w poszewce piątej poduszki znalazła długi,
czarny kawałek drewna. Biorąc różdżkę do swojej dłoni, poczuła ciepło, którego
brakowało jej od dłuższego czasu.
♦♥♦♥♦
Czekała w salonie, w jednej ręce trzymając różdżkę.
Ból i rządza zemsty sprawiały, że jej oczy gwałtownie ciemniały. Słysząc dźwięk
otwieranych drzwi, przygotowała się do ataku. Wiedziała, że jeśli teraz tego
nie zrobi, następną ofiarą będzie ona.
– Her...?
– Confringo! – wypowiedziała głośno. Obserwowała jak zaklęcie rani Dracona.
Jego ciało wyginało się w konwulsjach, a z brzucha leciała struga krwi. Chciała
podbiec, przepraszać, lecz przypomniała sobie kim jest. Mordercą, który kolejno
morduje jej ukochane osoby. Stała, wpatrując się w niemal zwłoki, kiedy wszedł
Sewerus. Niewzruszony, obezwładnił ją i ukucnął przy ciele chrześniaka. Szeptał
formuły uzdrawiające, aż w końcu wziął go na ręce i prowadził do sypialni.
Mijając, mocno ją popchnął i nakazał iść za nim.
– Jak śmiałaś podnieść na niego różdżkę – Severus zdjął koszulę Dracona i
nacierał ziołami. Z ust Malfoy’a wydobywały się ciche jęki, które sprawiały w
niej ból brzucha.
– Zabił moich rodziców! Zabija każdego kogo kocham!
Mistrz Eliksirów odsunął się od Dracona i popatrzył na nią uważnie. Gdy wybadał
jej mimikę, powrócił do chrześniaka.
– Przytrzymaj jego rękę, będę musiał teraz posmarować mu tors maścią, która
cholernie piecze.
– Niech ta szlama nawet mnie nie tyka – wycedził przez zęby ostatkami sił,
zanim zemdlał z wycieńczenia.
♦♥♦♥♦
– Jak mogłaś? – warknął w jej stronę, leżąc na łóżku.
– Jak mogłeś – sfrustrowana badała go wzrokiem – być dla mnie tak idealnym,
lecz wbijać mi nóż w plecy?
– Chronię cię jak umiem. Skręciłbym kark osobie, która sprawiłaby, że
uleciałaby ci łza. Uważasz, że cie ranie? Spójrz na mój brzuch pokiereszowany
od twojego zaklęcia, spójrz na moje s e r c e
pokryte bliznami od twoich słów.
– Zabiłeś moich rodziców! Zostawiając mnie samotnie w wielkim ponurym zamku,
zabijałeś mnie każdego dnia.
– Nie zabiłem twoich rodziców –
wycedził.
– Widziałam wspomnienie w myślodsiewni. Zobaczyłam jak przysięgałeś
Voldemortowi ich zabić.
– Od kogo dostałaś wspomnienie?
– Nott był dzisiaj. Podał fiolkę ze wspomnieniem i
kartkę z pożegnaniami od nich.
– Zaufałaś Nott’owi, który zlecił wycieńczenie cię i usilnie chciał nas skłócić?
Jeśli tak, nie mamy o czym dalej mówić Granger. Nie nakłaniam, żebyś mnie
tolerowała, nie wymagam, żebyś mnie znosiła. Walczyłem o twoje bezpieczeństwo
za każdym razem, kiedy było to koniecznie. Ty wolałaś zaufać osobie, która dla
swojego dobra, popchnęłaby cię pod pociąg.
– Popełniłam błąd, ale nie miałam podstaw, by myśleć inaczej. Grasz
tajemniczego, lecz jesteś jak otwarta księga. Zraniony, przygnębiony,
nieakceptowany. Dlaczego nie możesz, choć raz mi w pełni zaufać?
– Zaufałem i dostałem zaklęciem w brzuch. Gdybyś celowała nieco w prawo,
trafiłabyś w mój najczulszy punkt. Jeśli chcesz spróbować jeszcze raz, śmiało.
Zobojętniałem.
– Płacz, szepcz, bij, krzycz, wyzywaj, prowokuj, uwodź, ale błagam, nie bądź
obojętny. To wyniszcza nas oboje.
– Myślę, że co innego nas wyniszcza. Gubimy różnicę między tym co mówimy, a tym
co robimy.
– Jeśli tak uważasz, powiedz mi, dlaczego ja? Dlaczego do cholery posunąłeś się
do zaręczyn?
– Jestem wymagający, lubię to co nieosiągalne. Byłaś kandydatką idealną. Brudnej
krwi, z Gryffindoru, na pierwszy rzut oka niezbyt urodziwa. To ty byłaś
zagadką, nie ja.
– Kto cię zmusił do zaręczyn? – spytała niewzruszona poprzednią wypowiedzią.
– Nikt mnie nie zmusił. Kiedy znajdziesz kogoś, kto sprawia, że się uśmiechasz,
a nawet śmiejesz, przy kim czujesz się sobą… chcesz by był bezpieczny. Zakon
zasugerował mi ten krok, wiedząc, że w ten sposób uzyskasz przychylność
śmierciożerców i nie zrobią ci krzywdy.
– Zakon? Jakim cudem ty...?
– Nie chciałem być potworem za jakiego mnie uważasz. Możliwe, że jestem lub
byłem wariatem, ale nie chce tego zmieniać na żadną przytomność. Widziałem z
jaką dumą bronisz swoich. Chciałem, żebyś chociaż nie wspominała mnie jak
skończonego dupka.
– Dlaczego to ukrywałeś? Wolałeś mieć momenty tyrana niż powiedzieć mi, że
przeszedłeś na naszą stronę? Mówisz, że mam ci ufać, a ukazujesz dowody, by
tego nie robić.
– A co jeśli bym powiedział? Żylibyśmy inaczej? Trzymający się za ręce w parku
wśród drzew i ptaków? Jesteśmy zbyt charakterni, zbyt wyjątkowi na takie życie.
Musimy walczyć. Razem lub oddzielnie Granger.
Wstała i podeszła do niego nachalnie powoli. Gdy był na wyciągnięcie ręki,
pocałowała go w usta. Nie zdążył zareagować, kiedy szepnęła;
– Skoro chcesz, będziemy walczyć.
♦♥♦♥♦
Czuła jak ciepły wiatr pieści jej skórę. Brązowe
oczy utkwione w ogrodzie Malfoy Manor, a zimne dłonie oparte o balustradę.
Przerażało ją jak bardzo upodobniła się do swojego wroga. Gnębiło to, jak
bardzo darzyła go uczuciem nieodgadnionym.
Słowami dotykał czulej niż opuszkami. Wiedziała, że jest dla nich
nadzieja, która niewykorzystana, eksploduje niszcząc ich oboje.
♦♥♦♥♦
Obudziła się z bólem w brzuchu. Czuła jak motyle
pragną rozerwać jej wnętrzności. Chciała połknąć trutkę, by zahamować ich
działania, lecz mówią, że tak czuć zauroczenie. Lecz to nie tak opisują
zakochani. Zamiast słodyczy, namiętności i miłości czuła gnijące poczwarkę, która
nigdy nie odrodzi się motylem.
Odświeżona kierowała się do ostatniego pokoju na
korytarzu. Pukając cicho, odpowiedział jej niski, męski głos. Otworzywszy
drzwi, dostrzegła Dracona leżącego na łóżku i Snape’a zmieniającego bandaże.
Przez ułamek sekundy mogła zauważyć nagi tors blondyna, okaleczony długą blizną
na podbrzuszu.
– Ile jeszcze będziesz mnie bandażować? – zapytał zniecierpliwiony, gdy ujrzał
ją w drzwiach. Miał skrzywioną minę i niezwykle artystycznie rozwichrzone
włosy. Jego dłoń nerwowo błądziła po lnianej pościeli.
– Błędem jest chęć szybkiego wyleczenia, jeśli nie zwraca się uwagi na chorą
duszę Draco.
Nietoperz przeciął opatrunek i wyszedł. Powietrze zgęstniało, a spojrzenia
nieubłaganie postanowiły się skrzyżować. Wszystkie uczucia jakich nie okazywał,
odbijały się w jego oczach. Spojrzenie pod którego wpływem traciła całą
kontrolę. Głupie, naiwne iskierki pojawiały się, by za chwilę zniknąć z całą
pewnością jaką zgromadziła w sobie.
– Chciałabym wyjechać na łąkę – szepnęła, stojąc twarzą do okna – Ostatni raz
poczuć beztroskę.
♦♥♦♥♦
Panował ten rodzaj głębokiej, głuchej ciszy jaki
cechuję środowiska nie tylko pozbawione ludzi, ale też wcale ich nie
potrzebujących. Kukułki odmawiały swe modlitwy, a kwiaty promieniały
zapominając o spustoszeniu. Wysoki kasztan, dawał cień tutejszym myszom.
–Jeśli za parę dni zginąłbym, chcę wiedzieć czy było warto cierpieć i znosić
każdą kolejną bliznę jak medal.
– Oczywiście, że było warto. Każdy ból sprawia, że
jesteśmy silniejsi, a tacy musimy być. To nas wyżera, wiemy to oboje, ale
musimy zachować pozory, które chronią nas przed bólem.
– Ale ja cię pragnę do cholery. Nienawidzę tego uczucia, które sprawia, że
jestem bezbronny.
–Za parę dni wybuchnie wojna. Zbliżenie się do siebie teraz będzie naszym
błędem.
– Pieprzenie – Śpiesznie wsunął rękę pod
jej koszulkę, zamieniając jęk w pocałunek, w którym pojawiła się żądza i
pragnienie tak rozpaczliwe, że stały się bardziej dotkliwe niż tortury.
– Draco... – szepnęła zdyszana. – Musimy dać sobie czas, by naprawić to co w
nas zepsute.
♦♥♦♥♦
Słyszała jak wysoki, kobiecy głos woła ją z salonu.
Gdy krzyki nie ustępowały, wybiegła z pokoju. Spodziewała się wszystkiego,
począwszy od zbitego, ulubionego kubka Rose, do zastania martwego Dracona na
podłodze. Wchodząc do pokoju dostrzegła płaczącą panią Rise.
– Spójrz – wyszlochała i podała wygięty pergamin.
„Malfoy
jest pod moją kontrolą. Jeśli chcesz odzyskać swojego narzeczonego, przyjdź po niego sama. Jeśli powiesz komuś —
prześlę ci jego głowę.”
T.N
PIERWSZA! POZDRAWIAM MAME I TATE A W SZCZEGÓLNOŚCI RODZICÓW
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział świetny. Jeżu na tym o świeczniku skisłam. Btw. Konga, ale się z ciebie poetka zrobiła... Pani z polskiego byłaby dumna :')
UsuńPS : Miał być dedyk pedancie
UsuńCudowne <3 Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem świetny rozdział ♥ Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że Draco nic się nie stanie :<
OdpowiedzUsuńOmfg....Jaki rozpierdol...
OdpowiedzUsuńKonga debilko podaj mi temat na biologie
OdpowiedzUsuńNie żartuje kurwa co jest zadane
OdpowiedzUsuńOjesu! Kocham to opowiadanie *.*
OdpowiedzUsuńPodpis najpierw przeczytałam jako Tonks Ninfadora, po chwili dopiero zauważyłam mój błąd (bo chodzi o Teodora, prawda..?) xD
Czekam na next, pozdrawiam, ZaBOOKowana
Coraz ciekawiej, pełno zagadek i ta tajemnicza aura, która ją tak bardzo kocham w opowiadaniach ♡ no nic dodać nic ująć ♥ A twój styl pisania jest tak ciekawy i piękny, że w połączeniu z tą świetną fabułą daje arcydzieło ♡ majstersztyk!
OdpowiedzUsuńŻyczę weny kochana :)
kiedy następne rozdziały... znów zniknęłaś :c
OdpowiedzUsuńNiebieska wyłaź z nory! A do szkoły nie łaska?
OdpowiedzUsuńCoś czuję że stracilas wene. Długo nie ma nowych rozdziałów a ja powiem ci szczerze... nie mam już ochoty tego czytać. To zrobiło się nudne. Życzę powodzenia.
OdpowiedzUsuńDroga autorko! Rozdział jest świetny i chce więcej wszystko przeczytała w dwa dni XD mam nadzieję, że dodasz szybciej inaczej będzie mi smutno :c Oby Dracusiowi nic nie było! Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń~Black
Ps: Zapraszam na mojego bloga! http://zakazaneuczucie-dramione-hansy-i-inne.blogspot.com/?m=1
28.10 mówisz?
OdpowiedzUsuńNo i kiedy ten nowy rozdział ?! Za chwile będziemy mieć 2016 rok a tu rozdziału jak nie było tak nie ma !
OdpowiedzUsuńA tak poważnie to rozdział jest boski i czekam na kolejny :*
Jejku mamy już 2016 rok, a rozdziału jak nie było tak nie ma. Proszę cie o szybkie wstawienie kolejnego rozdziału, bo wpadam w szał i chcę wiedzieć co będzie dalej, a ty trzymasz wszystkich w niepewności. Poza tym świetnie piszesz gratuluje talentu do pisanie tak świetnego bloga. Czekam... :*
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. Uwielbiam twój styl pisania :)
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział miał być 3 miesiące temu... No ale trudno ;) Nie ważne ile trzeba czekać, ja poczekam, bo warto. Oczywiście mam nadzieję, ze to kolejna przerwa/brak weny/zepsuty laptop/przeprowadzka/remont xD a nie koniec bloga ;)
Pozdrawiam i weny!
Lili ^^
Suuper rozdział czekam na następne ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję talentu do pisania, naprawdę warto to czytać. Mam nadzieję że niedługo będzie nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuń