Nowy rozdział! Na wstępie bardzo chciałabym Was przeprosić, że musieliście czekać (aż!) tydzień. Poprzednia część była dla niektórych niezrozumiała, lecz nie chcę tłumaczyć, o co mi chodziło tylko zapraszam na nowy rozdział. Myślę, że powinien być lepszy od poprzedniego.
Bardzoo proszę o komentarze i zapraszam do czytania!
Jak zawsze - anonimy również mogą komentować bez zbędnych weryfikacji
Jak zawsze - anonimy również mogą komentować bez zbędnych weryfikacji
♦♥♦♥♦
Kiedy otworzyła powieki, znów
znalazła się w sypialni Malfoy'a. Odgarnęła kosmyki włosów z twarzy i owinięta
zielonym kocem, zeszła na dół. Standardowo, jak każdego ranka, stopy
pokierowały ją w kierunku jadalni. Rose przygotowała pyszne śniadanie, a Draco
siedział przy stole i sporadycznie popijał kawę. Nie zastanawiając się długo,
usiadła na przeciwko blondyna, a brodę podparła o kolano.
– Już lepiej z ręką? – zapytał, lecz wzrok nadal utkwiony miał w talerzu.
– Tak. Czemu zawsze kiedy słabnę budzę się w twoim łóżku? – zapytała, słodząc przy tym herbatę.
– Chcę mieć pewność, że nic ci się nie stanie
– To miłe, ale następnym razem przenieś mnie do mojego pokoju.
– Nie zapominaj Granger, że to ja podejmuję decyzję, a ty robisz wszystko co ci będę kazał, jeśli nie chcesz dostać crucio – odpowiedział oschłym tonem.
Przez kolejne minuty w pomieszczeniu panowała cisza. Nie miała zamiaru odpowiadać na groźby, a on nie miał ochoty na monolog. W pewnym momencie przemógł swoją niechęć i zaczął mówić.
– Do spotkania ma dojść jutro. Przyjdzie Lord i mój ojciec. Nie wiem czy wiesz, ale kobiety w gronie śmierciożerców są traktowane znacznie gorzej, więc nie bądź zaskoczona. Ojciec jest psycholem i uważa, że skoro wybrałem dziewczynę z rodziny mugoli to "odpowiednio" się tobą zajmuję. Podsumowując, dla wszystkich wyznawców Czarnego Pana kobieta jest jedynie dodatkiem, który mogą bić, gwałcić, a nawet głodzić. – ostatnie słowa wypluł z pogardą.
– Czyli będziesz udawać damskiego boksera, a ja wdzięczną, zastraszoną dziewczynę?
– Inaczej bym to ujął, ale tak.
Po tych słowach poprawił koszulę i ruszył w stronę drzwi. Jak na ich relacje, ta rozmowa była wyjątkowo spokojna, więc szkoda byłoby ją przedłużać. Jednak, kiedy prawie wyszedł za próg kuchni, uświadomiła sobie, że jest mu coś winna. Nienawidziła mieć długu wdzięczności, zatem postanowiła rozprawić się z tym jak najszybciej. Prawdopodobnie, gdyby nie jego szybka reakcja i uratowanie życia, nigdy nie zobaczyłaby oczu Harrego, uśmiechu Rona czy ukochanych rodziców. Wstała i ruszyła ku niemu, a kiedy odwrócił wzrok na jej bladą twarz, spuściła głowę w dół. Była nieco onieśmielona.
– Przepraszam za to, co wydarzyło się tamtego wieczoru... – szepnęła w stronę Dracona tak, by Rose niczego nie usłyszała.
– Nie powinnaś przepraszać mnie, tylko siebie – odpowiedział i odtrącił jej dłoń ze swojego ramienia.
– Już lepiej z ręką? – zapytał, lecz wzrok nadal utkwiony miał w talerzu.
– Tak. Czemu zawsze kiedy słabnę budzę się w twoim łóżku? – zapytała, słodząc przy tym herbatę.
– Chcę mieć pewność, że nic ci się nie stanie
– To miłe, ale następnym razem przenieś mnie do mojego pokoju.
– Nie zapominaj Granger, że to ja podejmuję decyzję, a ty robisz wszystko co ci będę kazał, jeśli nie chcesz dostać crucio – odpowiedział oschłym tonem.
Przez kolejne minuty w pomieszczeniu panowała cisza. Nie miała zamiaru odpowiadać na groźby, a on nie miał ochoty na monolog. W pewnym momencie przemógł swoją niechęć i zaczął mówić.
– Do spotkania ma dojść jutro. Przyjdzie Lord i mój ojciec. Nie wiem czy wiesz, ale kobiety w gronie śmierciożerców są traktowane znacznie gorzej, więc nie bądź zaskoczona. Ojciec jest psycholem i uważa, że skoro wybrałem dziewczynę z rodziny mugoli to "odpowiednio" się tobą zajmuję. Podsumowując, dla wszystkich wyznawców Czarnego Pana kobieta jest jedynie dodatkiem, który mogą bić, gwałcić, a nawet głodzić. – ostatnie słowa wypluł z pogardą.
– Czyli będziesz udawać damskiego boksera, a ja wdzięczną, zastraszoną dziewczynę?
– Inaczej bym to ujął, ale tak.
Po tych słowach poprawił koszulę i ruszył w stronę drzwi. Jak na ich relacje, ta rozmowa była wyjątkowo spokojna, więc szkoda byłoby ją przedłużać. Jednak, kiedy prawie wyszedł za próg kuchni, uświadomiła sobie, że jest mu coś winna. Nienawidziła mieć długu wdzięczności, zatem postanowiła rozprawić się z tym jak najszybciej. Prawdopodobnie, gdyby nie jego szybka reakcja i uratowanie życia, nigdy nie zobaczyłaby oczu Harrego, uśmiechu Rona czy ukochanych rodziców. Wstała i ruszyła ku niemu, a kiedy odwrócił wzrok na jej bladą twarz, spuściła głowę w dół. Była nieco onieśmielona.
– Przepraszam za to, co wydarzyło się tamtego wieczoru... – szepnęła w stronę Dracona tak, by Rose niczego nie usłyszała.
– Nie powinnaś przepraszać mnie, tylko siebie – odpowiedział i odtrącił jej dłoń ze swojego ramienia.
Pomimo iż spotkanie z Voldemortem
było czymś odrażającym, cieszyła się, że ubranie jakie przyniosła jej Rose nie
przypomina poprzedniej kreacji. Była to beżowa, skrojona pod figurę sukienka, z
długimi rękawami, by zasłoniła bandaże na rękach. Ubrana i uczesana w warkocz,
zeszła do kuchni, w nadziei, że spotka tam Rose. Jak zawsze, brunetka krzątała
się po pokoju, a w chwili obecnej obierała owoce, by przygotować podwieczorek.
Widząc, że do kuchni wchodzi Hermiona odwróciła się i zaniemówiła.
– Pięknie wyglądasz! – niemal krzyknęła, odsuwając się od stołu. Podeszła do niej w jednej chwili i poprawiła odstający materiał sukienki. – Teraz lepiej – dodała.
– Bardzo się stresuję... Ojciec Malfoy'a i Voldemort... I to podczas jednej wizyty...
– Skarbie, nie wiem do końca, dlaczego wszyscy boją się tego całego Lorda, bo nie jestem w tym świecie co wy, lecz wiem, że jesteś na tyle silna, że poradzisz sobie – poradziła i poklepała ramię dziewczyny pokrzepiająco.
– Boją się go dlatego, że zabija każdego kogo napotka na drodze – wyjaśniła – A poza tym, nienawidzi czarodziejów brudnej krwi. Takiej jak moja...
– Nawet jeśli coś, by się stało, to przecież masz Draco. Na pewno cię obroni. – zapewniła.
– Będziemy musieli udawać jakiś cyrk, Rose. On ma być złym tyranem, a ja wystraszoną owcą – westchnęła, a czoło podparła o rozłożoną dłoń.
– Nie twierdzę, że śmierciożercy są normalni, ale z tego co wiem, to do Gryffindoru trafiają osoby odważne, więc nie jesteś wyjątkiem.
– Rose... Skąd wiesz o Gryffindorze?
– Czasem to czytam książki o Hogwarcie, by być bliżej Dracona. A on sam często napomina o uczniach twojego domu – podsumowała i podparła się dłonią o blat.
– Naprawdę? – zamurowało ją te wyznanie – Co mówił o Gryfonach?
– Mam nadzieję, że Draco nie będzie zły, że ci mówię. – uśmiechnęła się łagodnie – Najbardziej marudził na ciebie i na niejakiego Pottera. Bardzo się wkurzał o to, że tak dobrze ci idzie w nauce, a na tego chłopaka, że przez niego ma problemy. Dlatego byłam tak zdziwiona, że z tobą chodzi – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
– Pięknie wyglądasz! – niemal krzyknęła, odsuwając się od stołu. Podeszła do niej w jednej chwili i poprawiła odstający materiał sukienki. – Teraz lepiej – dodała.
– Bardzo się stresuję... Ojciec Malfoy'a i Voldemort... I to podczas jednej wizyty...
– Skarbie, nie wiem do końca, dlaczego wszyscy boją się tego całego Lorda, bo nie jestem w tym świecie co wy, lecz wiem, że jesteś na tyle silna, że poradzisz sobie – poradziła i poklepała ramię dziewczyny pokrzepiająco.
– Boją się go dlatego, że zabija każdego kogo napotka na drodze – wyjaśniła – A poza tym, nienawidzi czarodziejów brudnej krwi. Takiej jak moja...
– Nawet jeśli coś, by się stało, to przecież masz Draco. Na pewno cię obroni. – zapewniła.
– Będziemy musieli udawać jakiś cyrk, Rose. On ma być złym tyranem, a ja wystraszoną owcą – westchnęła, a czoło podparła o rozłożoną dłoń.
– Nie twierdzę, że śmierciożercy są normalni, ale z tego co wiem, to do Gryffindoru trafiają osoby odważne, więc nie jesteś wyjątkiem.
– Rose... Skąd wiesz o Gryffindorze?
– Czasem to czytam książki o Hogwarcie, by być bliżej Dracona. A on sam często napomina o uczniach twojego domu – podsumowała i podparła się dłonią o blat.
– Naprawdę? – zamurowało ją te wyznanie – Co mówił o Gryfonach?
– Mam nadzieję, że Draco nie będzie zły, że ci mówię. – uśmiechnęła się łagodnie – Najbardziej marudził na ciebie i na niejakiego Pottera. Bardzo się wkurzał o to, że tak dobrze ci idzie w nauce, a na tego chłopaka, że przez niego ma problemy. Dlatego byłam tak zdziwiona, że z tobą chodzi – odpowiedziała zgodnie z prawdą.
Jakie problemy? Nic go nie łączyło z Harrym i nie mieli żadnego kontaktu. A to z nauką? Nonsens. Zrozumiałaby, jeśli byłby zły o lepsze wyniki na drugim roku, no ale na siódmym? Czyżby wielce dojrzałego i ironicznego Malfoy'a wkurzały lepsze oceny wroga? W to, że jej zazdrościł wyników była w stanie uwierzyć, lecz to, że Harry sprawia mu problemy – nigdy. Nie zdążyła odpowiedzieć na wyczekujące spojrzenie brunetki, kiedy do kuchni wbiegł elegancki Malfoy i gestem nakazał jej iść za nim. Zatrzymał się dopiero w salonie, gdzie miała usiąść na kanapie i czekać na kolejne polecenia. Gdy była gotowa na rozpoczęcie spotkania, od drzwi dobiegł odgłos pukania. Weszli szerokim krokiem do salonu, nie przestawiając rozmawiać między sobą. Voldemort odziany był w aksamitną, czarną szatę, zaś Lucjusz w klasyczną koszulę. Młodszy Malfoy wskazał im miejsce przy jednej z dwóch kanap na środku salonu.
Kiedy ujrzała gości ręce zaczęły jej drżeć, a skóra zmieniała kolor na czerwony. Nie wiedziała czego ma się spodziewać po Lucjuszu. Wpajał Draconowi od małego, że mugole to coś obrzydliwego, a teraz jego syn spotyka się z szlamą... Zdenerwowała się jeszcze bardziej zważywszy na to, że już za kilka sekund ma dojść do konfrontacji. Do głowy nie przychodził jej pomysł, jak powinna zareagować gdy się zjawią. Blondyn wyraźnie mówił jej, że u śmierciożerców inaczej patrzy się na płeć piękną. Czyli ma skinąć głową? A może nic nie robić tylko milczeć? Nie pozwolili jej namyślać się więcej, ponieważ chwilę potem byli niecałe kilka metrów od niej.
– Panna Granger! Miło mi Panią znów zobaczyć! – powiedział Lord z chorym uśmiechem i wystawił nienaturalnie bladą dłoń, którą zmuszona była uściskać. Ku jej zdziwieniu, Lucjusz nie był zdziwiony jej widokiem. Pomimo, iż nie spotkała go ani razu podczas pobytu tutaj, musiał się jakoś dowiedzieć, że jego syn kogoś ma. A dokładniej Granger z Gryffindoru. Wszyscy usiedli. Dziewczyna prawie pisnęła, kiedy objął ją tak mocno, że ich ciała nie dzielił nawet centymetr. Starała się jak najbardziej udawać obojętność, lecz nie udało jej się to, gdy zaczął bawić się wystającymi lokami z jej warkocza. Na chwilę poczuła ulgę, ponieważ uścisk blondyna nieco zelżał, gdyż musiał przywołać zaklęciem whisky, które chwilę później rozlane było do czterech szklanek.
– Jej też nalewasz? Rozpieszczasz szlamę, Draconie? – mruknął Lucjusz i pogardliwie spojrzał na Gryfonkę.
Na słowo "szlama" chciała wziąć czwarty kieliszek i wylać na niego, ale wzmocniony uścisk na talii, przypomniał jej o realiach. Draco chciał odpowiedzieć ojcu, lecz Lord upomniał starszego blondyna o tym, by był kulturalniejszy dla nowej zabawki jego kanclerza i, że do przezwisk prawo ma jedynie sam zainteresowany.
– Jeśli pozwolisz Panno Granger, chciałbym się pani przyjrzeć z bliska – odparł Lord pełnym fałszywej ekscytacji głosem i zrobił miejsce tuż obok siebie.
Mimo iż zrozumiała zdanie aż nadto, nie zamierzała podejść. Udawała, że tego nie usłyszała i wpatrywała się w najnormalniejszy na świecie dywan, który teraz wydawał się bardzo interesujący.
– Nie słyszysz?! Jeśli Lord prosi cię, żebyś podeszła, to masz podejść, szlamo – syknął wściekły i popchnął ją w stronę przeciwnej kanapy.
Na domiar złego, potknęła się o własne nogi i wylądowała na kolanach tuż przed Panem Śmierci. Nie znosząc kolejnych sekund tego upokorzenia, wstała i usiadła koło Riddla. Kiedy poczuła jego oddech na karku, dostała gęsią skórkę. Przyglądał jej się z każdej możliwej strony.
– Masz szczęście Draconie – powiedział Voldemort – Kasztanowe włosy, tęgi umysł, piwne oczy... Gdyby nie jej brudna krew, pewnie nie jeden śmierciożerca zabiłby za nią.
– Też tak uważam. Dzięki mnie ma kontakt z luksusem, więc powinna być wdzięczna – odpowiedział ślizgon i z goryczą spojrzał na Hermionę, która mimowolnie się zarumieniła. Gdy wróciła na miejsce, znów do niej przywarł, a głowę przystawił do jej ucha.
– Jak na razie jest dobrze – szepnął. Dla gości wyglądało to, jakby ugryzł płatek jej ucha.
– Przyszliśmy tu sprawdzić jak sobie radzisz. Może już niedługo zostanie Panią Malfoy... – odparł starszy blondyn i przyjrzał się synowi.
– Lucjuszu, chyba już powinniśmy zostawić ich w spokoju. Z tego co widzę, Draco bardzo dobrze radzi sobie i może jeden z moich najlepszych oddanych w końcu doczeka się żony... – odpowiedział Voldemort i wstał z kanapy. Blondyn odprowadził ich do drzwi i znów usiadł koło Hermiony.
– Chcesz? – spytał i gestem ręki wskazał na butelkę whisky. Odpowiedziała mu kiwnięciem głowy i chwilę później oboje popijali ognistą.
– Skoro tak mnie przy nich traktowałeś, to dlaczego miałabym z tobą być?
– To proste – burknął – Dla statusu i pieniędzy oczywiście.
– A ojciec nie jest zły, że wybrałeś mnie?
– Jest, ale zagroziłem, że albo ty albo nikt, a boi się o brak wnuków.
Po tych słowach nastała cisza. Oboje obracali szklankę w dłoni i sporadycznie popijali.
– Znalazłeś już kogoś? Nie będę mogła wiecznie udawać twojej dziewczyny...
– Jeszcze nie – odparł obojętnie, uważając, że nie ma powodu, by wtajemniczać się w temat.
– A Greengrass?
– Nie myślę o niej poważnie. – odpowiedział krótko, poirytowany, że wypytuję go o sprawy sercowe – Dwa tygodnie temu zadałem ci pytanie po balu. Nie odpowiedziałaś – dodał kąśliwie.
Gdy jego usta opuściły ostatnie słowa, myślała, że go udusi. Nie raz wspominała tą sytuację i doszła do wniosku, że jeśli nic się nie zmieniło, to tak powinno zostać. Nie wkurzyła się, dlatego, że ją wtedy pocałował, a potem traktował jak powietrze. Wkurzyła się dlatego, że o tym wspomniał. Przypomniał jej chwilę, którą próbowała usilnie wymazać z pamięci.
– Ty też nie odpowiedziałeś –
prychnęła i nie spojrzawszy się w tył, wyszła z pokoju.
♦♥♦♥♦
Przez ostatnie dni często odwiedzał
ją Nott. Najwyraźniej Malfoy pozwolił mu z nią przebywać, bo z obojętnością
znosił widok tej dwójki przytulającej się na kanapie. Chodzili nad staw,
czytali razem książki, a chłopak nauczył ją robić różne węzły na wypadek
niebezpieczeństwa. Spędzała czas beztrosko niczym siedmiolatka. Pomimo iż miała
po dziurki w nosie co robi Draco, cieszyła się, że jest już częściej w domu.
Siedziała, studiując nową książkę,
którą dostała od Theodora. Od czytania tego nieprzyzwoitego romansu, na jej
policzkach pojawiły się siarczyste wypieki. Gdy usłyszała pukanie do drzwi,
niemal od razu odrzuciła powieść w kąt i starała się wybić z głowy pikanterie przeczytanych
przed chwilą stron.
– Rose będzie miała USG. Chcesz jechać z nami? – zapytał nadzwyczaj normalnie, a barkiem oparł się o framugę drzwi. Nie mógł odwrócić wzroku od rumieńców, które dodawały jej dziewczęcego uroku.
– Oczywiście! – krzyknęła ucieszona tym, że będzie mogła przy tym być. Pomimo iż znała Rose dopiero kilka tygodni, stała się dla niej bliska i nie wyobrażała sobie, aby mogło jej przy niej zabraknąć.
– Rose będzie miała USG. Chcesz jechać z nami? – zapytał nadzwyczaj normalnie, a barkiem oparł się o framugę drzwi. Nie mógł odwrócić wzroku od rumieńców, które dodawały jej dziewczęcego uroku.
– Oczywiście! – krzyknęła ucieszona tym, że będzie mogła przy tym być. Pomimo iż znała Rose dopiero kilka tygodni, stała się dla niej bliska i nie wyobrażała sobie, aby mogło jej przy niej zabraknąć.
♦♥♦♥♦
Pogoda była dość zmienna, więc
ubrała grubą bluzę i ruszyła ku wyjściu. Przez fakt, że Rose była mugolem,
musieli pojechać nieprzeciętnie drogim samochodem Dracona. Droga trwała około
godzinę; ona z blondynem siedzieli naprzodzie, a przyszła mama z tyłu.
Zaparkowali pod ogromną, prywatną kliniką, po której widać było, że leczenie
musi być bardzo kosztowne.
Czekali chwilę na przyjęcie, a potem zjawił się doktor, który zaprosił trójkę do gabinetu, w którym miało odbyć się badanie. Był to dopiero drugi miesiąc, więc brzuszek Rose był lekko uwypuklony. Dwójka uczniów Hogwartu usiadła obok kozetki, a Draco trzymał kobietę za rękę. W tamtej chwili mimowolnie do głowy przyszła jej myśl, że będzie dobrym ojcem. Szybko jednak ją wybiła, ponieważ wiedziała, że tym więcej dobrego o nim wie, tym gorzej. Po pobraniu krwi nadszedł moment na który najbardziej czekali. Doktor posmarował brzuch kobiety śliską, zimną maścią, a potem przyłożył aparat. Na ekranie obok, pojawił się czarno biały obraz przestawiający płód. Doktor palcem wskazał pulsujące serduszko, a na twarzy wszystkich wyrósł szczery uśmiech.
– Czyżby to przyszły tatuś? – spytał doktor patrząc na Dracona, który nie odrywał wzroku od monitora.
– Nie, to mój chrześniak – odparła z dumą Rose i przez łzy szczęścia, uścisnęła dłoń chłopaka bardziej.
– Pozazdrościć takiej rodziny – odpowiedział lekarz i pozwolił jej zejść z kozetki. Po odebraniu wyników, poszli na parking, gdzie wsiedli do samochodu i odjechali. Gdy wracali było już ciemno. Na zabicie nudy podczas godzinnej jazdy, czytała książki, a Rose usnęła.
Czekali chwilę na przyjęcie, a potem zjawił się doktor, który zaprosił trójkę do gabinetu, w którym miało odbyć się badanie. Był to dopiero drugi miesiąc, więc brzuszek Rose był lekko uwypuklony. Dwójka uczniów Hogwartu usiadła obok kozetki, a Draco trzymał kobietę za rękę. W tamtej chwili mimowolnie do głowy przyszła jej myśl, że będzie dobrym ojcem. Szybko jednak ją wybiła, ponieważ wiedziała, że tym więcej dobrego o nim wie, tym gorzej. Po pobraniu krwi nadszedł moment na który najbardziej czekali. Doktor posmarował brzuch kobiety śliską, zimną maścią, a potem przyłożył aparat. Na ekranie obok, pojawił się czarno biały obraz przestawiający płód. Doktor palcem wskazał pulsujące serduszko, a na twarzy wszystkich wyrósł szczery uśmiech.
– Czyżby to przyszły tatuś? – spytał doktor patrząc na Dracona, który nie odrywał wzroku od monitora.
– Nie, to mój chrześniak – odparła z dumą Rose i przez łzy szczęścia, uścisnęła dłoń chłopaka bardziej.
– Pozazdrościć takiej rodziny – odpowiedział lekarz i pozwolił jej zejść z kozetki. Po odebraniu wyników, poszli na parking, gdzie wsiedli do samochodu i odjechali. Gdy wracali było już ciemno. Na zabicie nudy podczas godzinnej jazdy, czytała książki, a Rose usnęła.
♦♥♦♥♦
Kilka godzin po przyjeździe, trójka
spotkała się na kolacji. Tym razem były do wyboru przeróżne sałaty,
pieczywo, wędliny i kolorowe przyprawy. Usiadła naprzeciw blondyna, a obok
Rose, która dzisiaj postanowiła zjeść z nimi. Nałożyła na talerz przesadnie
więcej jedzenia, niż mogłaby zjeść, przez co z trudem przełykała ostatnie kęsy.
Gdy usłyszeli pukanie do drzwi, dziewczyna wybiegła z jadalni szybciej niż zdołałby jaguar. Dziś miał przyjść do niej Nott, by poczytać wspólnie książki. Ostatnio zdarzało się to coraz częściej, ku ucieszy Hermiony ,a Draco miał pewność, że będzie z nim bezpieczna. Gdy brunet wszedł przez drzwi, przywitała go szerokim uśmiechem i pociągnęła za sobą do jadalni. Na widok chłopaka, Rose od razu zaproponowała kolację, zaś blondyn na powitanie, skinął mu głową.
– Jak widzicie, Theodor już jest, więc my lecimy na górę – mruknęła pośpiesznie, ponieważ chciała jak najszybciej opowiedzieć mu o ostatnio przeczytanej książce.
– Chwilę nerwusko – przedrzeźnił ją i pstryknął w nos – Draco, to dla ciebie – powiedział poważniej i podał kopertę z czerwoną pieczęcią do rąk blondyna. Wyprowadzony niemalże siłą przez dziewczynę, zdołał jeszcze życzyć im smacznego.
Gdy Rose z blondynem zostali sami, kobieta nagle się spięła, a jej dłoń nerwowo drgała. Wyglądała jak kłębek nerwów jednak wiedziała, że musi się opanować.
– Rose, co się dzieje? – zapytał zaniepokojony. Niemal od razu poszedł po melisse jak zwykła robić ona, gdy widziała go w podobnym stanie.
Gdy usłyszeli pukanie do drzwi, dziewczyna wybiegła z jadalni szybciej niż zdołałby jaguar. Dziś miał przyjść do niej Nott, by poczytać wspólnie książki. Ostatnio zdarzało się to coraz częściej, ku ucieszy Hermiony ,a Draco miał pewność, że będzie z nim bezpieczna. Gdy brunet wszedł przez drzwi, przywitała go szerokim uśmiechem i pociągnęła za sobą do jadalni. Na widok chłopaka, Rose od razu zaproponowała kolację, zaś blondyn na powitanie, skinął mu głową.
– Jak widzicie, Theodor już jest, więc my lecimy na górę – mruknęła pośpiesznie, ponieważ chciała jak najszybciej opowiedzieć mu o ostatnio przeczytanej książce.
– Chwilę nerwusko – przedrzeźnił ją i pstryknął w nos – Draco, to dla ciebie – powiedział poważniej i podał kopertę z czerwoną pieczęcią do rąk blondyna. Wyprowadzony niemalże siłą przez dziewczynę, zdołał jeszcze życzyć im smacznego.
Gdy Rose z blondynem zostali sami, kobieta nagle się spięła, a jej dłoń nerwowo drgała. Wyglądała jak kłębek nerwów jednak wiedziała, że musi się opanować.
– Rose, co się dzieje? – zapytał zaniepokojony. Niemal od razu poszedł po melisse jak zwykła robić ona, gdy widziała go w podobnym stanie.
– Jak ci powiem kto jest ojcem, nie
będziesz zły? – spytała na jednym tchu, bojąc się odpowiedzi jaką za chwilę
usłyszy.
– Oczywiście, że nie – zapewnił i ujął dłoń kobiety, by dodać jej choć krztę otuchy.
– Snape.
– Co ze Snapem? – spytał się głupio, nie pojmując co przed chwilą do niego powiedziała.
– Snape jest ojcem...
– Rose... – westchnął – Nie twierdzę, że jest najlepszym materiałem na ojca, lecz nie masz się czego obawiać. Bardzo się cieszę i Granger pewnie też – dodał i przytulił się do kobiety, choć wiedział, że będzie musiał sobie poważnie pogadać z Severusem.
– Oczywiście, że nie – zapewnił i ujął dłoń kobiety, by dodać jej choć krztę otuchy.
– Snape.
– Co ze Snapem? – spytał się głupio, nie pojmując co przed chwilą do niego powiedziała.
– Snape jest ojcem...
– Rose... – westchnął – Nie twierdzę, że jest najlepszym materiałem na ojca, lecz nie masz się czego obawiać. Bardzo się cieszę i Granger pewnie też – dodał i przytulił się do kobiety, choć wiedział, że będzie musiał sobie poważnie pogadać z Severusem.
♦♥♦♥♦
Dziewczyna zaciągnęła bruneta do pokoju i zasypała milionem informacji na temat książki. Chłopak widząc jej pobudzenie i niezamykającą się jadaczkę, przyciągnął ją do siebie i czule pocałował.
– No wiesz co... Właśnie miałam ci opowiedzieć najlepszy fragment – wydęła wargi z udawaną złością, a jej blade rumieńce nabrały nieco różowego koloru.
– Mówiłaś bez przerwy przez całą godzinę. Poróbmy coś innego... – zaproponował i usiadł na łóżku dziewczyny.
– Mogłabym ci pokazać świetne zaklęcia, jakbyś pożyczył mi na chwilę różdżkę... – zaczęła melodyjnym tonem i figlarnym krokiem podeszła w stronę chłopaka.
– Wybacz, ale gdyby Malfoy się dowiedział, byłbym powieszony, skarbie.
– Nie musi wiedzieć... – szepnęła i przejechała opuszkami palców po jego ramieniu, by w następnej chwili, popchnąć go na materac, by leżał na plecach.
– Widzę, że z mojego kociaka robi się kocur – mruknął Nott i delikatnie obrócił ją tak, by teraz on górował. Ujrzawszy w jej oczach niezadowolenie spowodowane tym, że wykorzystał siłę, by mieć nad nią przewagę, położył się obok niej i objął opiekuńczo ramieniem.
– Ślicznie wyglądasz, gdy się wkurzasz, wiesz?
– Wyglądam jeszcze lepiej, gdy mnie nie wkurzasz, wiesz?
Leżeli przytuleni, docinając sobie nawzajem i wspominając beztroskie lata w Hogwarcie. Gdy obojgu zaschło w ustach, zeszli na dół i zrobili kilka kubków gorącej czekolady. Momentalnie zachciało jej się jeść, więc zasiedzieli się w kuchni na kolejne godziny, aż Nott na barana, zaniósł dziewczynę do pokoju. Omawiali dzisiejszą wizytę Voldemorta i Lucjusza, a Theodor poradził Hermionie jak lepiej udawać zakochaną. Doszli do wniosku, że jeśli prawda o niej i Malfoy'u ma nie wyjść na jaw, ona również będzie musiała się postarać. Gdy opowiedziała mu o podejrzanie miłym zachowaniu Riddla, nieco zdenerwował. Lord nigdy nie jest niekulturalny, lecz empatią nie emanuje, a jeśli to robi – jest to niezwykle podejrzane. Poradził jej mu nie ufać, a ona niesamowicie wymownie go wyśmiała. Miała zaufać komuś kto zabija bez przyczyny? Panu śmierci? Po kilkunastu minutach rechotu z Notta, oboje upojeni czekoladą i przykryci grubym kocem, zasnęli. Przebudziła się po około trzech godzinach i instynktownie spojrzała na zegar, który wskazywał drugą w nocy. Nie chcąc obudzić Theodora, wysmyknęła się spod jego ramienia i pozwalając zostać mu na noc, wyszła cicho z pokoju. Kierowała się do łazienki. Zasnęła w ubraniach i lekkim makijażu, który postanowiła zmyć. Zdjęła koszulkę i dżinsy, które zastąpiła ciepłą, flanelową piżamką, a podkład z jej twarzy znikł po zmyciu. Przebrana i czysta wyszła cicho domykając drzwi. Nie chcąc budzić ciężarnej Rose, ani niepokoić Malfoy'a, na palcach przebiegła przez długi korytarz tuż do swojego pokoju. Gdy złapała za klamkę, usłyszała mocne kaszlenie z pokoju obok. Przyszło jej przez myśl, że pewnie to nic takiego, lecz kiedy odgłosy z sekundy na sekundę stawały się coraz głośniejsze, intuicja nakazała jej sprawdzić co się dzieje. Wbiegła do pokoju i zobaczyła chłopaka, który ledwo oddycha, a bez interwencji, za kilka chwil się udusi. Odkryła go szybko z kołdry, by spróbować go reanimować. Jego oddech był coraz słabszy, a powieki z bezsilności opadły mu na oczy. Trzymał ją mocno za rękę, lecz uścisk zaczął lżeć. Kiedy odpięła guziki z jego koszuli, by zmierzyć puls, zauważyła na jego torsie liczne rany. Niektóre nadal krwawiły. Kiedy chciała już krzyczeć, do pokoju wbiegł Theodor wraz z Rose. Zaczęła panikować, jej ręce drżały, a z oczu leciały słone łzy.
– Zabierz ją stąd – wydyszał blondyn, i z bólem w oczach, spojrzał na szatyna.
Ten bez słowa, siłą wyprowadził dziewczynę, która krzyczała, by móc zostać i ratować znienawidzonego Ślizgona. Gdy wyszli z pokoju, zostawiając umierającego blondyna z Rose, Nott teleportował ich do siebie.
– Jak mogłeś!? Zdrajco! – krzyczała wniebogłosy i rzuciła się z pięściami na chłopaka. Ten ku niezadowoleniu dziewczyny, zrobił unik i lekko złapał ją za nadgarstki, by nie zrobiła nikomu krzywdy.
– Rose skończyła medycynę! Uratuje go! – podniósł głos i nerwowo gestykulował, nie wiedząc jak jej uświadomić, że nic się takiego nie dzieje.
– Jakby mogła go ratować to, by to zaczęła robić! – krzyknęła ponownie – On umrze... – dodała już łamliwym tonem i bezsilnie usiadła na kanapie, twarz zasłaniając dłońmi.
– Nie umrze – szepnął spokojnie – wiedziałaś o tych ranach?
– A czy ty myślisz, że gdybym wiedziała, to byłabym taka zaskoczona?! Pieprzony Malfoy... Zgrywa tajemniczego i aroganckiego, a potem umiera... – prychnęła poirytowana.
– Musiał mieć jakiś powód dla którego kazał mi cię zabrać... Dziś bądź u mnie, a obiecuję, że z samego rana teleportujemy się do niego.
– Jutro to on może nie żyć – powiedziała i próbowała się uspokoić.
Pomimo iż minuty mijały
nieubłaganie, tej nocy oboje nie zmrużyli oka. Kilka razy wybiegała zapłakana z
domu, by dotrzeć do Malfoy Manor, lecz za każdym razem zatrzymywał ją Theodor.
Po trzeciej próbie ucieczki, Nott tak usidlił ją w swych ramionach, że nie
mogła się wymknąć, aż do białego rana.
♦♥♦♥♦
40 komentarzy = nowy rozdział
40 komentarzy = nowy rozdział
Przeczytane? = Skomentowane!
Mam pytanie. Lubicie postać Notta czy jest wam obojętna?
BOŻE nie strasz mnie więcej ... Co do Notta to jest mi obojętny ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię Notta... Rozdział świetny, czkam na kolejny i życzę weny!
OdpowiedzUsuńBoski rozdział .
OdpowiedzUsuńNareszcie rozdział. ^_^
OdpowiedzUsuńJest o 99% lepszy od poprzedniego, ale nie podobało mi się spotkanie Lucjusza, Toma, Draco i Hermiony. Wyszło trochę naciągane.
Ale reszta zwaliła mnie z nóg (a raczej z krzesła...)
Naprawdę cudowny rozdział
Pozdrawiam
Reducto
Ijeee <33 Już nie mogę się doczekać co będzie dalej <333
OdpowiedzUsuńRozdział boski <3 a co do tej postaci... mam nadzieje że to nie Nott ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiech umrze Nott! Rozdział świetny, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńTo Draco powinien być na miejscu Notta z Hermi ;<< Zayebisty rozdział!! Czekam na next ;>
OdpowiedzUsuńSuper!!! Szybko pisz kolejny <3
OdpowiedzUsuńWcześniej nie lubiłam Theda. xd A i mam pytanie( o ile możesz zdradzić) czy Dracona ugryzł wampir? O.o
OdpowiedzUsuńNie, w kolejnym rozdziale wyjaśni się przyczyna :)
UsuńPozdrawiam
Blue Absolve
:) Thx, za odpowiedź. :)
UsuńDaaalej i to szybko bo to jest wspaniałe! Przyznaje, spotkanie z Lordem i Lucjuszem nie najlepsze, ale ogólnie świetne. I niech Miona się nim zajmie się. Czekam na następne! (Błagam szybko!!!)
OdpowiedzUsuńWow!!! Super nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńA co do pytania. To nie lubę Nott'a.
OdpowiedzUsuńSwietny
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny
OdpowiedzUsuńBłagam niech nie zginie Rose :'( niech zginie Nott.
OdpowiedzUsuńCiekawe jak zawsze :*
OdpowiedzUsuńJenyy czekam na następny :*
I oby nie umarła Rose ani jej dziecko bo tego nie przeżyję :D
A może Lucjusz umrze .? :)
Rozdział jak zwykle Cudowny! Strzelam że zginie Nott albo Rose (błagam tylko nie ona!) Czekam na następny :**
OdpowiedzUsuńWeny zycze i czekam na kolejny rozdzial, szybko pisz :) bo ja chce czytac. Czekam az zajdzie cos powazniejszego miedzy Draco a Hermioną :**
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Qruella ;)
Rozdział cuuuudowny! <3 oby draco wyzdrowial. :( czekam z niecierpliwością na kolejny!
OdpowiedzUsuńSUPER :D
OdpowiedzUsuńNiech to będzie Nott xD
OdpowiedzUsuńKocham
super blog <3 aha i mogłbyś coś zrobić bo mi sie po praawej stronie rozialy nie wyśwetlają
OdpowiedzUsuńJaką masz przeglądarkę?
UsuńBlue Absolve
Ooomamciu *O* cudowny ! cudowny ! i jeszcze raz cudowny !
OdpowiedzUsuńwspaniały ojeju ! xD
Wszystkie są wspaniałe !
chce następny rozdział!!! :> jak najszybciej ! <3
A jeśli chodzi o to kto umrze ja również obstawiam , że będzie to Nott :D
( i dobrze by było gdyby to był on -,- wkurza mnie >.< ) xD
P.S Pozdrawiam :* i weny życzę !!! ;]
Super blog! :D Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pisz go jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńRose lub rodzice Miony albo Harry
OdpowiedzUsuńPisz pisz następny rozdział
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że będzie szybciej niż poprzednie. :)
Jeszcze to jest świetne
OdpowiedzUsuńSuper fajne kiedy kolejne?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny nie mogę się do czekać kolejnego. Jestem ciekawa dlaczego Draco kazał Nottowi zabrać Mionę i co się z nim stało. Czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńCo do pytania lubię Teodora tak średnio. Bardziej mi pasuje do Luny.
OdpowiedzUsuńWięęęęęceeeejjj! =>
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za opóźnienie w czytaniu :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie twój blog, coraz bardziej.
Nie lubię Notta wiec mam nadzieje ze to on zginie XD
Draco taki biedny, niech jak najszybciej wraca do zdrowia!
No i Snape ojcem, będzie ciekawie ^^
Powiem Ci szczerze, że w twoim opowiadaniu kanon leży i cicho pojękuje ale to wcale mnie nie zraża, wiec to duży plus :)
Pozdrawiam i życzę weny! ;*
Daaalwj!!!
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest świetne. Podoba mi się to że Draco tak jak w innych opowiadaniach nagle się w Hermionie zakochuje tylko cały czas jest sobą. Mam nadzieje że już niedługo coś między nimi zaiskrzy. Pozdrawiam i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńMam nadziej że zginie Nott. Wkurza mnie to że się do Miony przystawia.
OdpowiedzUsuńRozdział super tak jak cały blog czekam na next bo już jest 40 komentarzy
OdpowiedzUsuńSnape tatusiem... Murumuru.... ^~^ xd
OdpowiedzUsuńWiedziałam, ze to Snape! Obstawiam Theo XDD Albo Blaise'a.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pure