środa, 9 września 2015

ROZDZIAŁ 18

♦♥♦♥

– Obudź się – warknął.
Otworzywszy swe bursztynowe oczy, ujrzała nicość. Skronie rytmicznie pulsowały na przemian z chaotycznym biciem serca. Płytki oddech powodował zawrót głowy, przez co traciła równowagę. Dotykając opuszkami palców swojej skóry, czuła liczne zdarcia i skrzepniętą krew. Podparła się dłońmi i wycofała się w kąt pokoju, mając lepszy widok na pomieszczenie, które w chwili obecnej miało zapach stęchlizny.
– Dlaczego postanowiłeś się tak pofatygować z porwaniem mnie?
– Równo rok temu Malfoy zabił mojego ojca. Zostałem sam z chorą matką. Błagałem go, by tego nie robił, lecz nie miał skrupułów. Życie za życie Granger.
– Zemsta ci go nie zwróci.
– Owszem, ale będzie niezwykle satysfakcjonująca.
– Minął rok...
– Nie mogę iść do przodu, zostawiając sprawy z przeszłości. Jeśli podaruję ci śmierć, oszczędzę ci brutalnej wojny i podglądu na odejście najbliższych.
– Zabijając mnie nie pozbędziesz się bólu.
– Będę widzieć cierpienie Malfoy’a, a to wynagrodzi mi wszystkie straty świata.
Goyle wstał i niezgrabnym krokiem wyszedł z ciemnego, śmierdzącego pomieszczenia. Próbowała unormować swój przyśpieszony oddech, lecz każde wspomnienie powodowało nowy atak paniki. W pokoju nie było okien, a jedyne drzwi zamknięte były na klucz. W kącie stała miska z wodą oraz kawałek brudnego, ogryzionego chleba. Podniosła się i podpierając o surową cegłę, kierowała się do drzwi. Chwyciła posiniaczoną dłonią klamkę i szarpała z całej siły. Nie przynosiło to żadnego efektu, lecz była zdeterminowała walczyć z uchwytem. Nadwyrężona ręka opadła wzdłuż jej ciała, które zsunęło się na betonową posadzkę. Zamknęła oczy, by oszczędzić sobie widok chaosu. Nienawidziła Dracona tak bardzo jak go pragnęła. Chciała strzelić go w twarz za zgotowanie takiego losy, tak bardzo jak rzucić się w jego umięśnione ramiona i szeptać, by nigdy jej nie puścił.

Minęło jedenaście godzin od ostatniej wizyty Goyle’a. Nie zabijając jej, wywoływał u niej coraz czarniejsze wizję. Powinna być już w lepszym miejscu. W miejscu gdzie panuję sprawiedliwość, czystość i ład. Zamiast nieba, ma piekło na ziemi. Miliony pytań nieznośnie zapełniały jej rozum, doprowadzając do bólu większego niż kiedykolwiek. Myśl, że nie podziękuję Harry’emu oraz Ronowi za wszystkie lata, łamała ją od środka. Zobowiązała się Zakonowi walczyć, lecz nie dopełni obietnicy. Nie wróci do domu z wiadomością, że wszystko jest dobrze. Umrze, zamordowana w starej, dusznej piwnicy wśród kurzu i szczurów.

Z godziny na godzinę czuła się coraz słabiej. Jej oczy powoli ślepły, a gardło spragnione wody, zamieniało się w pustynie. Gdy przymykała powieki, słyszała piękny, kojący szept mówiący, że wszystko będzie dobrze. Leżąc w kłębek odliczała, dla zabicia czasu, wszystkie zaklęcie, które poznała.
– Avada Kedavra! – krzyknął  nieskazitelnie znajomy głos.
Otworzyła szerzej oczy, by upewnić się, że jej umysł nie płata figli. Słyszała ten ton niejednokrotnie. Chciała wstać i walić w drzwi, lecz jej ciało nie pozwalało się ruszyć nawet na milimetr. Błagała, aby ktoś wpadł na pomysł, że ją tu ukryli.
– Gdzie jest do cholery?!
Lekki grymas zadowolenia połączonego z bólem wdarł się na jej bladą twarz. Już nie długo będzie bezpieczna. Już nie długo wróci do domu. Z trudem przeczołgała się w stronę topornych drzwi i zaczęła w nie walić. Ból w nadgarstku powiększał się z każdym ruchem. Gdy usłyszała zza drzwi masywne kroki, odsunęła się pod ścianę. Po chwili ujrzała w pokoju najprawdziwszego anioła. Pognieciona koszula opinała mięśnie, zaś skórzane buty pokryte były kurzem. Podniósł jej osłabione ciało i ciasno przysunął do swojego. Poczuła zapach potu połączonego z drogimi perfumami. Oplotła swoimi dłońmi jego szyję, a głowę schowała w zagłębieniu torsu. Wyszedł z piwnicy, a jej oczy uderzyły promienie światła. Zamknęła automatycznie powieki, które nie mogły znieść takiej jasności. Po chwili, zmysł wzroku powrócił i wiedziała gdzie jest. Draco pokazywał jej kiedyś swój stary, opuszczony dom, w którym obecnie była. Kierując się do wyjścia, zauważyła leżące ciało Goyle’a. Żal dotarł do jej serca po zobaczeniu zwłok. Nie mogła winić Gregora. Zabito jego ojca bez wyraźnego powodu i chciał, by ktoś odczuł ten sam ból.
– Jesteś już bezpieczna księżniczko – szepnął Theodor, składając pocałunek na jej lodowatym czole.

♦♥♦♥

Ciepło dotarło do jej ust po upiciu łyku herbaty. Siedząc na skórzanej sofie, przyglądała się dziełom wiszącym na zabytkowych ścianach. Dominował Van Gogh oraz Monet, których uwielbiała. Po chwili z kuchni wyłonił się Theodor, niosąc w jej kierunku kolację i garść tabletek. Podając jej talerz do rąk, usiadł obok, delikatnie obejmując ramieniem jej talie.
– Jak się czujesz?
– Wszystko mnie boli. Czuję, że wszystko wewnątrz mam połamane.
– Za chwilę cię opatrzę Hermiono. Coś jeszcze ci robił?
– Kopał i głodził.
– Jesteś najdzielniejszą kobietą jaką znam – uznał z dumą. – Połóż się, ściągnij bluzkę i spodnie. Opatrzę cię.
– Myślę, że umiałabym to zrobić sama.
– Nie wstydź się. Masz poharatane kości i nie dasz rady sama tego zrobić.
Z trudnością wstała i o własnych siłach ściągała z siebie ubranie. Zostając w bieliźnie, poczuła wypieki na swoich policzkach. Jeśli zwlekanoby z wyleczeniem ran, później wdałoby się zakażenie. Leżąc bezwładnie na kanapie, przymknęła oczy. Sztuczne światło żyrandola po raz kolejny dotkliwie zakuło w jej soczewki. Poczuła opuszki palców Nott’a gładzące jej posiniaczony brzuch. Krwiaki pod wpływem dotyku, zaczęły piec, co spowodowało natychmiastowy syk z ust Hermiony. Theodor od razu sie cofnął i biorąc bandaż,  zaczął opatrywać wszystkie wyschnięte rany. Po zabandażowaniu, przystawił Szkiele-Wzro, które natychmiast wypiła. Eliksir zaczął palić jej gardło, powodując duszący kaszel. Głaskał jej plecy, pomagając uporać się z ogniem w ustach. Gdy ból ustał, zmęczona osunęła się na sofie, zamykając oczy. Po kilku minutach czuła jak ręce Theodora niosą ją do łóżka. Gdy jej plecy spotkały się z miękkim gruntem, oddaliła się w objęcia Morfeusza.

♦♥♦♥

– Co tutaj robisz Draco? – zapytał Nott, gdy blondyn przekroczył próg jego domu. Naturalnie szary oczy były przekrwione, a zawsze wyprasowana i czysta koszula, była obecnie poplamiona od kawy.
– Nie mogę jej znaleźć – jęknął. – Odeszła.
– Siadaj.
Theodor podchodząc do barku wziął jedną ze swoich najlepszych whisky. Nalewając ją do dwóch szklaneczek, podał jedną przyjacielowi i usiadł naprzeciwko. Wiedział, że ta rozmowa nie będzie należeć do przyjemnych.
– Wiesz co? – spojrzał swoimi czerwonymi oczami w sylwetkę Nott’a.
– Oświeć mnie.
– Ona jest jak ognista.  Lubię jej smak, lubię się nią delektować, ale też od czasu do czasu: łapczywie, chciwie, jakby za chwilę miał nadejść koniec świata, zatracam się w niej całkowicie.
– Nie możesz tak myśleć.
– Dlaczego?
– Ona nie żyję. Dowiedziałem się o tym wczoraj. Była więziona przez Goyle’a , który w końcu ją zabił. Przykro mi stary.
– Kłamiesz – powiedział łamiącym się głosem. – Kłamiesz!
–Nie. Zrozum, mi też jest cholernie ciężko.
– Ona była moja. Nie miała prawa umrzeć w taki sposób. Nie przeze mnie!
– Nie uwierzę, że ci na niej zależało Draco. Rozumiem twój smutek, lecz uprzykrzałeś jej życie od pierwszej klasy.
– Byłem gówniarzem – szepnął. Gorące łzy spływały strumieniami, mocząc plamy białej koszuli.

♦♥♦♥

Życie u Theodora zrobiło normalnością. Codziennie rano robiła śniadanie, a kiedy wychodził pracować, czytała książki. Rany powoli się goiły, lecz wspomnienia wciąż pozostawały w pamięci. Zadbał, by poczucie bezpieczeństwa nie opuszczało jej nawet na sekundę. Nikt oprócz niego nie mógł zbliżyć się do domu. Kusiło ją nawet, by pojechać do Malfoy Manor, ale Nott mówił, że Draco wyjechał na czas wojny do Australii, zaś Rose ukryła się w zachodnim Londynie.
                                                                                            
Czytając książki za każdym razem wracała do widoku blond czupryny. Pytanie, dlaczego nie uciekł z nią, nie dawało jej spokoju. Wiedziała, że są wrogami wojennymi, lecz po wszystkich spędzonych chwilach, spodziewała się, że poinformuje ją o przeprowadzce. Karciła siebie za zaufanie jakim go darzyła. Podczas gdy w sercu wierzyła, że Draco wybawi ją od sądu Goyle’a, to Theodor ją uratował. To on ryzykował, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Ufała księciu na czarnym rumaku zamiast temu na białym.

♦♥♦♥


– Hermiono, co powiesz na kolację w Elegnet?
– Zarezerwowanie tam stolika graniczny z cudem.
– Czyli jedziemy? – uśmiechnął się szelmowsko z błyskiem w oku.
Gdy dotarli na miejsce, zaparło jej dech w piersiach. Przed restauracją gromadziła się kilkumetrowa kolejka, którą Theodor zgrabnie ominął.  Wchodząc do środka, do ich nozdrzy dotarł zapach lawendy. Kelner prowadził ich do najbardziej oddalonego stolika w sali. Kiedy usiedli, od razu zamówił za ich dwójkę jedzenie, co nie zwykle ją zdezorientowało. Milcząc, przyglądała się wyglądowi restauracji. Zawsze chciała tu przyjść z Ronem, lecz brakowało funduszy.
– Jaki ci się podoba u mnie? – spytał, podpierając podbródek o dłoń.
– Wszystko jest naprawdę dobrze, ale będę musiała wracać do Hogwartu.
– Nie wolisz zostać tu? W szkole jest teraz niebezpiecznie. Z każdej strony będą obserwować cię śmierciożercy.
– A ty i Malfoy to kim niby jesteście?
– Nigdy nie pozwoliłbym, aby spadł ci włos z głowy.
– To niezwykle miło z twojej strony, ale nie mogę nikomu ufać do czasu wojny.
– Zrobiłaś się oziębła Hermiono.
– Nie Theo. Odkąd przyjechałam do Malfoy Manor spotkało mnie dziesiątki nieszczęść. Nie mam już siły dalej w to brnąć.
– Rozumiem cie. Po wojnie wszystko się ułoży i wreszcie będziemy mogli być razem.

♦♥♦♥

Czytała kolejną książkę, siedząc na kanapie. Odkąd Theodor zaczął pracować od rana do późnego wieczora, czuła się samotnie jak nigdy. Gdy w kubku nie została nawet kropelka herbaty, poczłapała do kuchni. Wstawiła wodę, gdy nagle usłyszała otwieranie drzwi.
– Nott! Przyniosłem dokumenty, kładę je na ławie! – krzyczał znajomy, ukochany głos.
Wzięła zapasową różdżkę Theodora i wyszła sprawdzić kto jest tak bezczelny, by wejść bez żadnego pukania. Przekraczając próg kuchni, zauważyła kolejno; blond czuprynę, nienaganną postawę oraz nieśmiertelną białą koszulę. To on. Jej Draco Malfoy właśnie stoi tuż przed nią. Schudł, a jego oczy przypominały odcień rubinu. Zakryła dłońmi usta, obserwując jego reakcję. Usiadł na najbliższym fotelu, a po jego policzku zaczęły spływać łzy. Nie spodziewała się tego. Mimo iż była na niego zła, podeszła i uklękła przed nim. Dłonią gładziła jego policzek, by przestał płakać. Gdy oddech się unormował, przyciągnął ją do siebie i posadził na kolanach. Objął tak mocno, by nigdy już nie mogła go opuścić.
– Nott mi mówił, że nie żyjesz – wyszeptał.
– Prawie umarłam. Mi mówił, że wyjechałeś do Australii.
– Bezsens.
– Wiem.
– Jeśli ktokolwiek sprawi, że uronisz łzę, podaruję mu Avadę szybciej, niż weźmie oddech.
– Nie uratujesz mnie przed wszystkim, Draco.
– Uratuję. Uwierz mi – odparł i pochyliwszy się, ucałował ją delikatnie w kąciki ust. Gdy rozchyliła wargi, odpowiedział jej głębokim, ognistym pocałunkiem. Trwali złączeni, że mogli poczuć zapach unoszącej się z ich ciał pary. Kiedy chciał się cofnąć, przytrzymała go ustami. Nie chciała opuszczać tej pięknej krainy, o której niejednokrotnie marzyła.
– Tęskniłem za tym – wydyszał, obejmując ją jeszcze ciaśniej.
– Ja również.

♦♥♦♥

Odkąd powróciła do Malfoy Manor, Nott znikł z okolicy. Wierzyła, że po wszystkich kłamstwach, Draco oddelegował go w inne miejsce. Popijała właśnie herbatę, gdy do kuchni weszła pełna emocji Rose. Jej ręce trzęsły się jak po kawie, a na twarzy gościł nieodgadniony wyraz. Brunetka usiadła tak blisko, że kolanami stykały się pod stołem.
– Mamy zadanie nie do wykonania Hermiono!
– Jakie? – zapytała z lekką niecierpliwością. Znów będą sadzić kwiatki w deszczu?
– Draco powiedział, że na osiemnastą jest bal!
– Rose, co w tym niewykonalnego?
– Że mamy trzy, a ty musisz lśnić!
Nie zdążyła dopić napoju, kiedy poczuła dłoń brunetki ciągnącej ją do łazienki.
Rose niczym w amoku, wyciągała najpotrzebniejsze rzeczy, które chwile potem dawała jej do rąk. Po dokładnym umyciu włosów, zaczęła je modelować, nakładać odżywki, olejki i inne cuda. Hermiona była w przekonaniu, że umiałaby zrobić to szybciej, lecz nie umiałaby powiedzieć tego na głos. Widziała jak Rose pulsuję żyłka ze zdenerwowania. Po upięciu włosów w niewysoki kok, brunetka wzięła się za makijaż. Nałożyła jasny cień oraz narysowała delikatne kreski. Usta podkreśliła różową pomadką, a na policzki nałożyła odrobinę różu. Gdy ujrzała siebie w lustrze, miała ochotę uściskać Rose. Pierwszy raz od tygodnia czuła się ładnie. Nie zdążyła przyjrzeć się szczegółom, ponieważ została wyrwana z zadumy, przez pudełko położone przed nosem. Otwarła je z zaciekawieniem, a pod pokrywką ujrzała czerwoną sukienkę. Ubrała ją niemal natychmiast, a na nogi założyła klasyczne czarne obcasy. Nie mogła nawet nic powiedzieć, bo Rose wołała ją na dół.

Zeszła po schodach, zaślepiona wyglądem Dracona. Najprzystojniejszy mężczyzna w jej życiu, czeka aby zabrać ją na bal. Jej policzki przybrały kolor purpury, gdy zauważyła jego intensywne spojrzenie i małe malinki na szyi. Gdy byli na tym samym poziomie, przyciągnął ją niedbale i złożył pocałunek na jej ustach. Cicho jęknęła, lecz Draco od razu się odsunął.
– Wyglądasz pięknie Aniele.

♦♥♦♥

Z pewnością był to największy bal na jakim była. Sala utrzymana była w marmurze, oraz czerwonych dodatkach. Pierwszy raz zauważyła, że nie było podziału na płeć. Każda kobieta siedziała tuż koło swojego mężczyzny. Przechodząc na swoje miejsce, zauważyła wiele ważnych osobistości. Lucjusz, Voldemort, Carrow, Crouch...
Gdy spojrzenie zatrzymała na tym pierwszym, Draco delikatnie ścisnął jej dłoń. Nie chciał, aby była wystraszona, czy skrępowana.
Wznosząc toast, każdy sugestywnie oglądał się w jej stronę. Nie mogąc znieść spojrzenia tysiąca osób, spuściła wzrok na ziemię. Czuła, że coś jest nie w porządku, ale nie mogła stwierdzić co. Gdyby nie Draco u boku, zapewne uciekła by już po minucie.
Pierwsza godzina minęła sympatycznie. Po wypiciu kilku kieliszków szampana, czuła, że może porozmawiać z każdym o wszystkim. Draco zniknął w nieznane, lecz nie przeszkadzało jej to. Wiedziała, że musi przywitać niektórych gości. Kilku kawalerów prosiło o tańca, lecz odmawiała z życzliwym uśmiechem. Nie chciała nadwyrężać stawów, które w ostatnim czasie wiele przeszły.

♦♥♦♥

– Zaraz zwariuję Diable.
– Oto moja rada: trochę więcej wiary. A jeśli to nie pomoże - trochę więcej drinków.
                                                                             
 ♦♥♦♥

Gdy blondyn powrócił, wyrwał ją na parkiet. Mimo, iż nie czuła się na siłach, nie chciała mu odmawiać. W tle leciała delikatna, cicha melodia do której wolno sunęli na parkiecie. Jego dłoń na jej tali, jej ręce oplecione na jego szyi. Chciała trwać tak wieczność, lecz się odsunął. Ukląkł przed nią i z nadzieją w oczach, spytał:
– Wyjdziesz za mnie?


38 komentarzy:

  1. Ciekawe. Najlepsze jakie czytałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Za-je-bia-szcze ⊙﹏⊙
    Pozdrowionka, ★Eadlyn★

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, nie mogę się doczekać reakcji Hermiony!!
    Hannah Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę fajne, nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Mam pytanie czy ty dodajesz rozdziały jak tylko je skończysz? Jeśli nie to Bardzo bym o to prosiła, bo bardzo duże odstępy są pomiędzy rozdziałami :(
    ~ Dramionetta

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne! Kocham twoje opowiadanie <3 Dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. MATKO! Uwielbiam Twoje opowiadanie ♥ Jest tak wciągające, że sobie nie wyobrażasz *.* Niecierpliwie czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj!
    Pisałam, że nie wiem czy dam radę komentować, ale jestem i dodaję 6 komentarz :D
    Rozdział cudowny, nienawidzę Teodora! Grrrr. Jak mógł ją tak wykorzystać, okłamać i omamić (te dwa to nie to samo?) Z Draco, swoim przyjacielem, zrobił to samo! No ja nie mogę...
    Oświadczyny?! Ona musi po prostu musi się zgodzić :D
    No, jak pisałam rozdział jest cudny i czekam z wieeeeelką niecierpliwością na kolejny!
    Pozdrawiam życzę wodospadu weeeeeeeeeeeny, lawiny pomysłów i nieskończenie wiele czasu :D
    ~Magda B.

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, Super, Super umieram z ciekawosci co będzie dalej nie mogę się po prostu doczekać *O* !

    OdpowiedzUsuń
  9. Komentarz 17
    Proszę, jest 25 komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  10. No ty chcesz żebym zawału dostała? ! Jak mogłaś w takim momencie skończyć !
    Skarbie, to jest boskie *.* i krótkie. .. (jak dla mnie xD) pisz jak najszybciej! Życzę dużo weny! :)
    //₩

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowne *.*
    Czyżby to Aniele było zaczerpnięte z "Szeptem"???💗💗💗

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepiękne!!
    Jestem zachwycona twoim talentem pisarstwa!

    OdpowiedzUsuń
  13. O boże jak czytałam ten rozdział to po prostu zabrakło mi tchu. JEST PIĘKNY.

    OdpowiedzUsuń
  14. Super rozdział! <3
    Czekam na następny ;3
    //Olaa

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mogę się doczekać :33.

    OdpowiedzUsuń
  16. Sprawa z Nottem za szybko minęła:/ ale mimo wszystko fajne*-*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. I po co ty to robisz ?

    OdpowiedzUsuń
  18. Absolve zmień czcionkę na Georigie - lepiej się czyta .

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeszcze 3h na dotrzymanie obietnicy.
    Co do komentarzy - Twoj blad. Trzeba bylo wczesniej wyjasnic o jakie komentarze chodzi. Nie wyjasnilas - to dostalas tyle ile chcialas po prostu. Ciekawi mnie ogromnie czy wywiazesz sie ze swojej obietnicy, czy szantazowanie znowu bylo tylko jednostronne - dajcie mi, a ja wam nic.

    OdpowiedzUsuń