piątek, 12 lutego 2016

ROZDZIAŁ 20

Witajcie po trzech miesiącach:) Publikuję rozdział w moje urodziny:)
Od razu mówię, że ten rozdział to (troszkę) ironia losu hah. 
Zawsze wiedziałam, że gdy dobiję do 20 rozdziału to napiszę coś przełomowego w relacji Hermiony i Draco. Suprise. Nie gniewajcie się i wytrwajcie do końca. Takiego długiego rozdziału jeszcze nigdy nie napisałam. Od razu uprzedzam, że 90% to Theomione a 10% Dramione, ale ten rozdział jest wprowadzeniem do czegoś wielkiego, więc warto. 
Mogą być błędy. 
♦♥♦♥

– Spójrz – wyszlochała i podała wygięty pergamin.

„Malfoy jest pod moją kontrolą. Jeśli chcesz odzyskać swojego narzeczonego, przyjdź po niego sama. Jeśli powiesz komuś — prześlę ci jego głowę.”
T.N

Mówił, że zobojętniał. Mówił, że się opamiętał. Znów kłamał. Gdy serce już nie przyśpieszało bicia przy jego imieniu, a dłonie nie drżały, teraz wszystko powróciło. Ponownie postanowił namieszać w jej życiu. Nie zdawała sobie sprawy co się wydarzy, ale wiedziała, że znów czeka ją długa rozłąka z osobą, którą najmniej chciała opuszczać.
Wzięła do ręki kurtkę i przytuliła mocno Rose. Wyczuła jej trzęsącą się klatkę piersiową i nierówny oddech.
– Będzie dobrze, obiecuję – przycisnęła ją do siebie jeszcze mocniej. – Przyprowadzę go żywego.

♦♥♦♥

Po półtorakilometrowym biegu stanęła przed domem Theodora. Panował zmrok, a w środku nie błyskało żadne światło. Czuła, że nie pójdzie tak prosto jak określił to w swojej wiadomości. Albo Draco, albo ona znów zostaną zranieni. Po naciśnięciu klamki, frontowe drzwi od razu ustąpiły. Wchodząc do holu, włączyła prąd i go ujrzała. Leżał wpółprzytomny, a ręce przykute miał do ceglanych ścian. Po jego bielszej niż pergamin twarzy leciała stróżka krwi. Podbiegła najdyskretniej jak mogła i próbowała tamować krwotok, kiedy nagle odrzuciło ją do przeciwległej ściany. Próbowała poruszyć kończynami, lecz tym bardziej szarpała, tym większy czuła ból.
– Dobrze się bawisz? – spytała z ironią, gdy z cienia wyłonił się Nott. Wyglądał inaczej. Jego wzrok był pewniejszy, a mięśnie bardziej rozbudowane. Widziała w nim człowieka, ale nie człowieczeństwo, które jeszcze kilka lat temu kochała.
– Muszę przyznać, że nie ma nic lepszego niż patrzenie na umierającego wroga i bezbronną dziewczyną o którą tak długo zabiegałem.
– Mówiłeś, że się odkochałeś. Dlaczego nie możesz iść do przodu?
– Wiesz... Pierwsze zakochanie jest najtrwalsze, najsilniejsze i najpiękniejsze, choć zazwyczaj nieszczęśliwe. Nie wiadomo jak bardzo poszedłbyś do przodu i tak zawsze będziesz je pamiętać. Sprawiłaś, że oszalałem. Każda komórka mojego ciała cie pragnęła. Zabiegałem o ciebie tyle miesięcy, a ty pozwoliłaś mi myśleć, że należymy do siebie, mimo, że w sercu miałaś jego.
– Theodor, przestań. Doskonale wiedziałeś o moich uczuciach względem ciebie. Nigdy tego nie maskowałam.
– To ty przestań. Brudna szlama zrobiła ze mnie głupca. Chciałem ci dać wszystko, czego on nie mógł kurwa. Dobrą, normalną rodzinę, szczerą miłość, szacunek. Wolałaś być wiecznie poniżana przez niego. Być jego prywatną zabawką, którą mógł się bawić i manipulować.
– Kłamiesz. Nic o nas nie wiesz, ani o tym, co może dać mi Draco – powiedziała hardo, mimo, iż nie mogła poruszyć się ani o milimetr. Zobaczyła w jego oczach prawdziwy gniew. Zielone soczewki z sekundy na sekundę ciemniały. Kiedyś widziała w tych oczach wszystko co najwspanialsze. Młodość, żwawość, radość, a teraz jedyne co można było dostrzec to chęć mordu. Podszedł do niej tak blisko, że stykali się ciałami. Podmuchał jej szyję, by chwilę później złożyć na niej gorący pocałunek. Gęsia skórka na jej ciele tylko go zachęciła. Położył swoją dużą dłoń wysoko na jej udzie i wolnymi ruchami sprawił, że jęknęła.
– On – kiwnął w stronę krwawiącego Dracona – umie cię tak dotykać?
Zawstydzona swoją reakcją spojrzała na blondyna. Miał zakneblowane usta, a jego oczy zabijały ich oboje. Próbował się wyrywać, lecz tym intensywniej to robił, tym więcej krwi tracił.
– Wiesz... Trochę zmieniłem swoje nastawienie względem ciebie. Nadal cię pragnę, ale zrozumiałem, że słodko pożądać, ale jeszcze słodziej być pożądanym. Teraz to ja wyjdę z cienia. Śmierć Malfoy’a to kwestia minut. Zostaniesz sama, będziesz mnie potrzebować i błagać o pomoc. Tym razem nie podam się na tacy. Zrobię z ciebie niewolnicę, aż sama sobie zasłużysz na mój szacunek. Może nawet zmądrzejesz i zobaczysz, że to zawsze ja byłem odpowiednim wyborem. – Złapał jej podbródek i wymusił, by spojrzała mu w oczy – Skarbie, tym razem mnie nie omamisz.

Odsunął się i podszedł do Dracona. Dopiero teraz mogła wypuścić powietrze z ust. Nie mogła pojąć jego zdeterminowania. Tego jak bardzo pragnął rzeczy nieosiągalnej; jej miłości. Każdy potrzebuje kogoś, kto będzie o niego walczył. Bez względu na wszystko i wbrew zdrowemu rozsądkowi. Kogoś, kto najbardziej na świecie będzie po prostu chciał być obok. Ona nie mogła mu tego dać. Nie po tych wszystkich krzywdach, które jej wyrządził. Jeśli doprowadzi do śmierci Dracona, nie zawaha odwdzięczyć się tym samym.

– Widzisz Malfoy? Całe pieprzone życie w twoim cieniu. A teraz? Umierasz w męczarniach, kiedy ja z minuty na minutę robię się coraz silniejszy – ukucnął przy blondynie – Nie chciałem wiele, naprawdę. Ale ty odebrałeś mi posadę, dziewczynę i część majątku. Nie bój się. Jak umrzesz może Rose zasadzi rabatki wokół twojego grobu, o ile nie dowie się jak wiele niewinnych osób zabiłeś.
Nagle drzwi się otworzyły i bez ceregieli weszli Flint i Crabbe.
– Nieźle ich urządziłeś Nott – wyznał z uznaniem Vincent – Szlamę też chcesz zabić?
– Nie. Ją czeka gorszy los.
– Niewolnica? – zaśmiał się Flint. Podszedł do niej i zaczął dotykać jakby była nieżywą lalka.
– Łapy przy sobie. Jest moja.
– Rozumiem, rozumiem. Spokojnie Nott. Co mamy zrobić z Malfoy'em?
– Ma umierać w cierpieniu, nie bądźcie delikatni.
Nott podszedł do ślizgonów i dał im niedużą mapę. Objaśniał legendę, gdy z kominka dzięki proszkowi Fiuu, wyłoniło się trzech czarodziei.
– Crucio! – krzyknął Potter, celując w Nott'a.
– Na prawo Harry! Ron kucnij! – ostrzegał Pan Weasley.
Nott odrzucił zaklęcie i rzucając pięć w ich stronę, podszedł do Hermiony z którą się teleportował.

♦♥♦♥

To był ten ból, kiedy najlepszym rozwiązaniem jest nie otwieranie oczu. Myślała, że tym razem cierpienie dotknie tylko jednego. Ich miłość była rodzajem miłości, który może boleć do głębi, ale w pewnym momencie rozświetli świat. Był obsesją jej myśli. Grzechy z nim popełnione były najpiękniejszymi skokami w bok w jej całym poukładanym życiu. Mogliby zakochać się ponownie. Bez bólu, kłamstw i cierpienia, lecz trudno o tym marzyć, gdy niewiadomo czy gdzieś na ziemi on wciąż żyje.
Czuła pod sobą zimną, twardą posadzkę. Podparła się na łokciach i rozejrzała po ciemnym podejrzeniu. To było jak Deja Vu. To musiało się kiedyś wydarzyć.
– Dzień Dobry skarbie, dobrze spałaś? – zapytał Nott, a jego twarzy nie opuszczał uśmieszek.
– Doskonale znasz odpowiedź –wstała i otrzepała pobrudzone dżinsy. – Gdzie jestem?
– Obecnie? W piwnicy.
– Co zamierzasz ze mną robić? – spytała podejrzliwie.
– Chcę ci objaśnić parę nowych reguł – podszedł do niej bliżej i założył wystający kosmyk za ucho. – Po tym jak ostatnio traktowałem cię jak księżniczkę, a ty wbiłaś mi nóż w plecy, nie dam się omotać. Może z czasem dojrzejesz i zrozumiesz swoje błędy. Jak mówiłem wczoraj, będziesz tutaj w charakterze niewolnicy. Pracujesz w ogrodzie, pomagasz przy zastawie stołu i innych zadaniach związanych z domem. Śpisz koło mojego łóżka na podłodze. Nie masz prawa podnosić na mnie głosu, rozkazywać.
– Będziesz bawił się w Pana? W pieprzonego dominanta?
– Nie wolno ci się tak do mnie odnosić – złapał jej ramię i ścisnął na tyle mocno, że z jej ust wydobył się syk.
– Zdajesz sobie sprawę, że on w końcu po mnie przyjdzie.
– Znowu będziesz go broniła? Po tym wszystkim co tobie zrobił? Prawda jest taka, że to ja zawsze chciałem twojego dobra. To ja widziałem w twoim uśmiechu szczęście, nie on. Chciałem dać ci zdrową miłość i nadal chcę. Jeśli zdobędziesz się na przejrzenie na oczy, to będę czekał. Ale pamiętaj, że tym razem nie dam się oszukać. Już za dużo razy roztrzaskałaś moje serce na kawałki, kochanie. Powinienem cię uderzyć za te odzywki, ale trudno ranić twarz, którą nadal uważa się za piękną.

♦♥♦♥

Życie jako niewolnica Nott’a wcale nie było, aż tak męczące jak zapowiadał. Wstawała o siódmej, a w weekendy o dziewiątej. Myła się, jadła śniadanie, by potem udać się do ogrodu i przez pięć godzin pomagać ogrodnikowi. Po powrocie musiała zastawić do stołu, a potem mogła pójść poczytać książki. Nott oprócz rozkazów nie odzywał się prawie w ogóle, lecz wiedziała, że powoli jego twarde alter ego mięknie. Wyłożył jej wygodny materac na ziemi, zamiast zwykłego koca, parę razy pocałował, myśląc, że śpi, a dania jakie jadła znacznie odbiegały od tych serwowanych pracownikom. Była pewna, że jeśli się postara, to Nott znów będzie miał do niej zaufanie, co da jej szansę na ucieczkę. Miała jeden cel; sprawić, by znów jadł jej z rąk.
♦♥♦♥

Około godziny trzynastej wróciła z ogrodu. Przebrała się w czyste ubrania i poszła do jadalni, by zanieść Nott’owi obiad. Siedział wyprostowany i niewzruszony, gdy podawała mu talerz. Jego twarz była zmęczona, a spojrzenie niezmiennie zimne. Z wesołego, naiwnego chłopaczka zmienił się w tyrańczego mężczyznę w zaledwie kilka miesięcy.
– Mogłabym ci potowarzyszyć? – spojrzała na niego, a kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze.
– Mam przypomnieć kim tutaj jesteś? Inni robotnicy nie jedzą ze mną obiadów.
– Theodorze...
– Nie, nie możesz. Gdy zjem, masz zanieść brudne talerze do kuchni i je pozmywać. Będziesz teraz za to odpowiedzialna, ponieważ Pani Lirl powinna odpocząć skoro teraz również tu pracujesz.
– Oczywiście – syknęła przez zęby.

Mogła z pewnością stwierdzić, że Nott zachowuje się jak Draco podczas pierwszych miesięcy jej pobytu w Malfoy Manor. Zimny, bezwzględny, stanowczy. Wszystkie smutki zapija i nikogo do siebie nie dopuszcza. Traktuje ją jak kogoś obcego, mimo, iż nie może powstrzymać się od szeptania komplementów dotyczących jej urody, gdy śpi obok. Przed kolegami udawał władcę nieba i ziemi, a w zimne dni wolał ukrywać się w swoim pokoju i skupiać na literaturze. Malfoy i Nott byli tak bardzo do siebie podobni, że w pewnym momencie oboje nie mogli tego znieść.
Tego wieczoru również pił samotnie. Teraz była jej szansa, żeby odegrać małe przedstawienie. Prawdopodobnie alkohol spowoduje, że przestanie się trzymać swojej nowej maski. Czuła się źle, że znów chce go oszukać. Był tak zraniony jej kłamstwami, że stał się bezwzględny. Chciał tylko jej miłości, której nie mogła mu ofiarować. Nie rozumiał jednak, że tym bardziej on będzie jej chciał, tym bardziej ona się odsunie.
Zeszła w swojej koszuli nocnej do salonu. Miała rację. Siedział przytłoczony z kieliszkiem w ręku. Wzrok utkwiony miał w jednym miejscu. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Oczy były zamglone, a palce ledwo trzymały szkło.
– Dlaczego nie śpisz? – zapytał wyrwany z transu.
– Mogłabym spytać cię o to samo. Powinieneś mniej pić.
– A ty powinnaś mnie kochać.
– Dlatego przyszłam – spojrzał na nią podejrzliwie, a kieliszek w jego dłońmi o mało nie pękł pod wpływem nagłego uścisku. – Przemyślałam wiele spraw.
– I do jakiego wniosku doszłaś?
– Jeśli dasz mi szansę to chciałabym wszystko między nami naprawić. Stworzyć nową relację: bez skazy i bólu.
– Jaką relację? Chcesz być znów moją przyjaciółką? – prychnął pogardliwie.
– Chcę mieć z tobą romans. Na całe życie.
– Dlaczego tak nagle? Planujesz ucieczkę? A może chcesz dostawać lepsze jedzenie?
– Przestań.
– To mnie oświeć do cholery i powiedz co zmieniło twój punkt widzenia.
– Zostawiłeś mnie tutaj praktycznie samą. Miałam wiele czasu do wszelakich rozkmin. Przemyślałam wszystkie twoje słowa, zachowania. Trudno mi to przyznać, ale miałeś rację. To ty zawsze przy mnie byłeś, nie on. W pierwszych miesiącach byłam w tobie zakochana, pewnie pamiętasz nasze wspólne wyjścia. Potem Malfoy zaczął integrować w nas. Namieszał mi w głowie, manipulował mną. W ostatnich tygodniach bardzo źle się między nami działo i nie mogę tego znieść. Tęsknota za tobą była największym bólem w moim życiu Theodorze.
– Boję się tobie zaufać.
– Do tego potrzeba czasu. Rozumiem to. Będę o ciebie zabiegać tylko nie do końca jeszcze wiem jak. Żałuję, że gdy sprawy miały się jasno, wszystko się zepsuło.
– Ja też. Proponuję abyśmy jutro zjedli razem obiad. A teraz idź spać.
– Dobrze. – Nachyliła się nad nim i czule pocałowała – Przepraszam. Stęskniłam się.

♦♥♦♥

Gdy się obudziła, nie było go w łóżku. Zauważyła, że jest dodatkowo przykryta jego kocem, a obok niej leży pudełko. W obecnej sytuacji bała się otwierać jakichkolwiek rzeczy, lecz widząc napis wskazujący, że to dla niej, nie zawahała z zobaczeniem co jest w środku. Zawartością była koktajlowa sukienka z karteczką „Na obiad. Nie musisz dzisiaj pracować”. Z ulgą wstała z materaca. Jego prezent znaczy, że powoli się przełamuje. Żal jej było, że kolejny raz zostanie zdradzony, ale to nie powód, żeby „więzić” ją za wszelką siłę. Nott był naprawdę wspaniałym chłopakiem. Gdyby zmienił swoje obecne nastawienie, z pewnością znalazłby dziewczynę, która pokochałaby go i pragnęła budzić się u jego boku. Jednak on woli brnąć w ślepą uliczkę i znów mieć złamane serce.

Za pięć trzynasta zeszła do jadalni. Ostatnie trzy tygodnie przychodziła w celu zastawienia do stołu, tym razem jednak będzie mogła zjeść z nim.
Przekroczywszy próg, zauważyła, że już na nią czekał. Gdy usiadła przy stole, skupił całą uwagę tylko na niej.
– Ładnie wyglądasz.
– Dziękuję. Nie musiałeś dawać mi tej sukienki i zwalniać z pracy w ogrodzie.
– Odkąd mam nowe stanowisko zarabiam niewyobrażalne sumy. Ta sukienka to nic. Poza tym, Ben z pewnością da sobie radę z różami.
– Ostatnio przy pielęgnowaniu róż bardzo się pokaleczył, musieliśmy założyć bandaż.
– Wiesz, ty również kaleczysz, ale wciąż z tobą przebywam. Ben sobie poradzi.
– Może jest jakaś rzecz, którą moglibyśmy zrobić razem po obiedzie?
– Jestem zajęty, ale może uda mi sie wyjść z tobą na chwile do ogrodu.
Po obiedzie chciała odnieść naczynia, lecz ją powstrzymał. Wziął jej dłoń i poszli na ławkę umieszczoną pod magnolią. Wciąż obawiała się, że w końcu zorientuje  się co knuje. Musiała zachować dobrą twarz do złej gry, jeśli jeszcze kiedykolwiek chciała wrócić do Dracona.
– Tęskniłam za tobą.
– Ja również.
– Theodor... Wiem, że nie minęło wiele czasu, ale ciąży mi ta sytuacja. Chciałabym, żeby było jak dawniej, nawet lepiej, lecz czuję, że trudno ci znów zaufać. Rozumiem to całkowicie, ale to i tak jest ciężkie, bo nie wiem co teraz czujesz. Nie otwierasz się przede mną jak dawniej.
– Dałaś mi powody bym zamknął się w sobie.
– Chcę żebyśmy byli razem, żeby wszystko się naprawiło. Cholernie tego pragnę, lecz za każdym twoim wypomnieniem przeszłości mam ochotę się wycofać.
– Chcesz wiedzieć co sądzę... Szczerze to mam tak wiele myśli, że nie wiem na której się skupić – przez jego usta przemknął mały uśmieszek. – Z jednej strony stało się coś czego bardzo pragnąłem. Wreszcie mnie zachciałaś, wreszcie zainteresowanie nie jest jednostronne. Jednak boję się, że wciąż masz go w swoim sercu.
– Nie masz podstaw, żeby tak uważać. Zamknęłam ten rozdział – splotła ich palce razem. – Chcę otworzyć nowy z tobą.
– Widzisz ze mną przyszłość?
– Tak, jeśli ty widzisz ze mną.
– Czyli mam rozumieć – pocałował delikatnie jej dłoń – że od teraz oficjalnie jesteśmy razem?
– Tak sądzę Theo – uśmiechnęła się lekko. – Teraz już nic nie stanie nam na przeszkodzie.

♦♥♦♥

Gdy jesteś sam, zaczynasz myśleć za dużo. Wtedy zaczynasz tęsknić, a niektórych tęsknot nie da się ukoić. O pewnych rzeczach nie sposób zapomnieć. Niektóre przeżycia zostawiają w nas ślady na zawsze. On nie nauczył jej, jak żyć bez niego. Los pozostawił ich znów na pastwę losu. Będą walczyć do uraty tchu, bo skrajna hipokryzja obezwładniłaby ich umysły, gdyby odpuścili coś tak prawdziwego. Lecz granice wytrzymałości powoli dawały im o sobie znać.

♦♥♦♥

Czuł się Panem Świata. Wyszedł z cienia jaki dawał mu były przyjaciel. Zdobył wszystko czego pragnął. Miał pieniędzy jak lodu, ludzie respektowali jego osobę, a Voldemort widział w nim najwierniejszego powiernika. Dziewczyna którą pokochał wreszcie mu się oddała. Dzięki unicestwieniu Malfoy’a zdobył rzeczy, o których nie śnił w snach. Jednak żaden z sukcesów nie załatał całkowicie wcześniejszych ran. Mówi, że go kocha; że tym razem będą razem, lecz nie sprawiło to, że zapomniał o wcześniejszych razach, gdy wbiła mu sztylet w serce. Pokochał ją pierwszy; od trzeciego roku. To on zauważył w niej piękno. Zabiegał o jej względy tyle lat podczas, gdy Malfoy zamieniał jej codzienność w piekło. Życie okazałoby się jedną wielką hipokryzją, gdyby po tak długim czasie wybrałaby jego konkurenta. Mimo, iż wiedział, że między nimi narodziła się chemia, nie mógł pozwolić, żeby ich relacja nadal się rozwijała. Wierzył, że wszystko jej się przypomni, gdy oderwie ją od niego. Oświecą ją prawdziwe wspomnienia i przejrzy na oczy kto jest właściwym wyborem. I miał rację. Nie mógł opisać swojego szczęścia, gdy skruszona przyszła do niego. Prosiła, by poświęcił jej chwilę. Obecnie może dać jej wszystko czego zapragnie. Piękne ubrania, wymarzony dom z pięknym krajobrazem, władzę i respekt jego poddanych. Teraz Hermiona Granger należy do niego.

♦♥♦♥

2 MIESIĄCE PÓŹNIEJ

♦♥♦♥

– Theo...
– Tak? – zmarszczył czoło, przewracając się w jej stronę na łóżku.
– Ostatnio czuję się tutaj nieco niebezpiecznie.
– Naprawdę? Przed domem przez całą dobę stoi dwóch czarodziei dla naszego bezpieczeństwa plus mamy tarczę ochronną. Nic ci nie grozi, skarbie.
– Niby tak, ale czułabym się tutaj pewniej, gdybyś zwrócił mi różdżkę.
– Myślę, że nie ma takiej potrzeby – odpowiedział twardo. Mogła zobaczyć jak bardzo się spiął pod wpływem jej prośby. Jeśli tak dalej pójdzie, nigdy się od niego nie uwolni.
– Ja uważam, że odciąganie mnie od magii w trakcie wojny to debilizm.
– Kochanie, powiem to raz a wyraźnie. Nic ci tutaj nie grozi. Do ostatecznego starcia dojdzie w okolicach Hogwartu, a my przebywamy w Nowej Zelandii. Nie ma opcji, by ktoś wyrządziłby ci tutaj krzywdę. Ufam ci, ale nie jest tajemnicą, że nie popierasz śmierciożerców. Nie będę cię nakłaniał na ciemną stronę, bo zbyt bardzo cię kocham. Ja natomiast, na swoim stanowisku nie mogę się narazić Voldemort’owi, więc nie wyobrażam sobie byś walczyła przeciwko moim ludziom.
– Dlaczego musisz być taki uparty? Nie byłeś taki.
– Dużo się pozmieniało, ale nie moje uczucia względem ciebie. Poza tym, niepokoją mnie twoje senne wyznania.
– Jakie? – jej mięśnie automatycznie się spięły. Obawiała się, że żal w jej sercu został nieświadomie odkryty.
– Przez kilka ostatnich nocy bardzo się rzucałaś podczas snu. Byłaś cała spocona i szeptałaś imię Malfoy’a.
– Miałam koszmary – kłamała. – Śniło mi się, że chce nas od siebie rozdzielić.
– To bardziej brzmiało jakbyś chciała go do siebie przywołać.
– Czemu znów nie wierzysz moim słowom?
– Bo wciąż mam wrażenie, że to wszystko między nami jest ulotne. Obawiam się, że nie długo znów odejdziesz.
– Zachowujesz się jak obłąkany. Minęło wiele tygodni i ani razu nie dałam ci powodu byś tak uważał. Co mam jeszcze zrobić, żebyś zrozumiał, że naprawdę mi zależy, a moje uczucia są szczere?
– Wyjdź za mnie.
– Co?
– Wyjdź za mnie – ponowił. – Znamy się cztery długie lata. Jestem w tobie zakochany od trzech. Panuje wojna, skarbie. Skoro ja kocham ciebie, a ty kochasz mnie, to dlaczego mielibyśmy czekać? Przecież jestem jedynym mężczyzną w twoim sercu, czyż nie?
– Tak, ale... – zająknęła się. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Manipuluje nią. Doskonale zdawała sobie sprawę, że teraz obserwuje każdy jej najmniejszy ruch. Jeśli odmówi, znów straci zaufanie i utknie u jego boku na kolejne długie miesiące, których by nie zniosła. – Czy ślub to nie za duże posunięcie? Jesteśmy bardzo młodzi, dopiero wojna przerwała mi ostatni rok nauki.
– Jeśli jesteś oddana mi tak bardzo, jak ja jestem tobie, to nie ma bardziej idealnego posunięcia. Więc.. Wyjdziesz za mnie?
– Tak – odpowiedziała szeptem, a w kącikach oczu zbierały jej się łzy. Nie temu mężczyźnie powinna odpowiedzieć. Bała się, że Nott będzie chciał to nagłośnić, a informacja dotrze do Dracona. Nie wiadomo czy będzie wstanie zrozumieć, że wychodzi za jego wroga z miłości do niego samego.

Odgarnął jej włosy i wpatrywał się w oczy. Widział to, co tak bardzo chciał zobaczyć. Uległość. Rękoma objął jej twarz i złożył na jej ustach najbardziej czuły pocałunek na jaki było go stać. Teraz już wierzył, że jej uczucia są prawdziwe. Wiedział, że jego pierwsza miłość jest odwzajemniona, a kwestią kilku tygodni jest jej przypieczętowanie.

♦♥♦♥

Odkąd zgodziła się za niego wyjść, wszystko się zmieniło. Określenie, że odbiło mu na jej punkcie było zbyt słabe. Obdarzył ją wszystkim czym mógł. Wymienił garderobę na drogie suknie, zrobił remont sypialni według jej gustu oraz zatrudnił kobietę, która będzie pomagała jej we wszystkich decyzjach związanych ze ślubem. Nie chciał jej opuszczać ani na krok. Gdy musiał wychodzić na więcej niż siedem godzin, zostawiał ją pod nadzorem trzech czarodziei oraz w międzyczasie przesyłał kwiaty. Najchętniej dałby jej gwiazdy, lecz w niektórych swoich postanowieniach został nieugięty. Mimo maślanych oczu na każdą prośbę samodzielnego wyjścia poza teren rezydencji, reagował gniewem. Był tak przerażony faktem, że może mu uciec, że zamykał drzwi nawet do ogrodu. Powtarzał jej, że to tylko dla jej własnego dobra, lecz mu nie ufała. Godząc się na ślub wierzyła, iż uda jej się jak najszybciej uciec dzięki większemu zaufaniu, ale tym bliżej było daty zaślubin, tym w mniejszej klatce ją zamykał.

– Słyszałem, że wybierałaś z Beth suknie ślubną – powiedział, przystawiając kieliszek z czerwonym winem do swych ust.
– Tak już wybrałam, jest koronkowa.
– Mam nadzieję, że nie przejmowałaś się budżetem.
– Cena tej którą wybrałam nie jest aż tak drastyczna jak te, które ty sugerowałeś. Nie ma sensu przedrażać.
– To nie problem, uwierz mi. A co z ciastem i kwiatami? Ustalałyście już coś?
– Myślałam nad kilkupiętrowym tortem oraz białymi różami.
– Będzie pięknie – uśmiechnął się promiennie – jeszcze tydzień i oficjalnie będziesz nosić moje nazwisko.
– Szybciej uderzę cię w głowę świecznikiem, ukradnę różdżkę, powalę wszystkich strażników i ożenię się z pieprzoną krową zarażoną AIDS niż przejmę twoje nazwisko – pomyślała.
♦♥♦♥

Każda kobieta pragnie wyjść za swojego księcia z bajki. Najlepiej gdyby był na białym koniu i swoją miłością mógł zwojować cały świat. Nie każda jednak trafia na tego właściwego. Łzy w dniu ślubu powinny symbolizować wszystko co najpiękniejsze; szczęście, radość, wdzięczność za możliwość przypieczętowania swojej miłości przed rodziną i przyjaciółmi. Jednak jej łzy nie wyrażamy żadnej z wcześniejszych rzeczy. To była w czystej postaci bezsilność. Nigdy nie zamierzała wychodzić za mąż, a tym bardziej z przymusu. Dziś nie miała wyboru. Jeśli się wycofa będzie tylko gorzej.

♦♥♦♥♦

– Ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość i to, że zawsze będę u twojego boku. Ślubuję ci Hermiono, że będę trwał przy tobie w zdrowiu i w chorobie, w dnie i w noce, w bogactwie i w biedzie.
– Ślubuję ci Theodorze miłość, wierność i oddanie. Przysięgam trwać przy tobie przez całe życie. W powodzeniu i w klęsce, w smutku i w radości, w światłości i w ciemności.
– Theodorze, możesz pocałować swoją żonę.
Świat zawirował. Kolana momentalnie zmiękły, a ręce odmówiły posłuszeństwa. Widziała tylko szczęśliwego Theodora, który w filmowym stylu objął ją i złożył pocałunek na jej malinowych ustach. Dwusetka ludzi oglądająca te przedstawienie zaczęła wiwatować i namawiać do śmielszych pocałunków. Nott widząc stan swojej żony, przytrzymał ją i szepnął, że niedługo poczuje sie lepiej.
                                                               
♦♥♦♥


–Witaj w rodzinie Hermiono! – krzyknęli w jej kierunku kuzynowie Theodora.
– Miło mi was poznać – siliła się na uprzejmość. Błagała Nott’a, by nie przedłużali uroczystości, bo nie da rady wytrzymać. Czuła się słabo wśród śmierciożerców życzących jej szczęścia u boku swojego męża. Gdy chciała na chwilę uciec w ustronne miejsce, poczuła ręce na swojej tali. Obrócił ją tak szybko, że wpadła na jego tors.
– Teraz jesteś moja – szepnął do jej ucha, powodując dreszcz.
– A kiedykolwiek nie byłam?
– Owszem. Hermiona Nott, Nott Hermiona... Jak to pięknie brzmi.
– Minie sporo czasu dopóki się przyzwyczaję. Wesele wyszło pięknie, ale wolałabym wrócić.
– Chcesz się urwać z własnego wesela? – przegryzł wargę – Brzmi kusząco, ale nie wiem co na to powie moja rodzina. Wytrzymaj jeszcze trochę skarbie, później będzie trochę luźniej.                                              
♦♥♦♥

Gdy wykąpana szła do sypialni, zlękła się. Wiedziała co zaplanował na ten wieczór Nott. Zgodziła się na ślub i na miliony ustępstw, ale nie odda mu się całkowicie. Czekała siedemnaście lat, żeby przeżyć swój pierwszy raz z osobą, którą będzie bezgranicznie kochać. Gdyby oddała mu swoje dziewictwo, poczułaby się zmanipulowana do szpiku kości. Najmniejsze czułości z Nott’em powodowały u niej obrzydzenie i wyrzuty sumienia. Czuła się jakby zdradzała Dracona. Gdy los znów będzie im sprzyjał, blondyn dowie sie o wszystkim. O ile w obecnej sytuacji, dla bycia wiarygodnym nie obędzie się bez pocałunków, to na więcej się nie zgodzi. Dobro kiedyś będzie musiało zwyciężyć, a wtedy będzie z mężczyzną którego pokochała.
Kiedy ułożyła się po swojej stronie łóżka, od razu przyciągnął ją do siebie. Bez słów zaczął całować jej szyję i dotykać delikatnej skóry obojczyków. Chciała go odepchnąć, ale wiedziała, że to byłby niewłaściwy ruch. Znów nabrałby podejrzeń i zamknąłby ją w klatce.
– Poczekaj – uniosła jego brodę tak, aby przeniósł swój wzrok na jej oczy. Jego spojrzenie jeszcze nigdy nie było tak ciemne. Obawiała się, że mimo starań nie dotrze do niego co powie. – Nie jestem jeszcze na to gotowa.
– Skarbie, a kiedy będziesz bardziej gotowa? Ja kocham ciebie, ty kochasz mnie. Jesteśmy po ślubie. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy się kochali.
– Dzisiaj nie dam rady, to wszystko dzieje sie zbyt szybko. Daj mi tydzień może dwa.
– Jeśli to dla ciebie ważne i niezbędne to, to rozumiem. Poczekam – obrócił się i pocałował krótko w usta. – Śpij dobrze... Pani Nott.

♦♥♦♥

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

♦♥♦♥

                                                              
Życie jako żona Theodora nie zbyt odbiegało od wcześniejszego. Póki nie dotykał jej w sposób w jaki nie chciała, mogła by rzec, że było znośnie. Wiedziała, że zbliża się czas w którym może zacząć planować ucieczkę. Zasypiając, widziała przed oczami jak wraca do Zakonu, a w jednym z pokoi czeka na nią Harry, Ron i Draco, a w kuchni siedzą bezpieczni rodzice. Wierzyła, że spełnienie tej wizji to kwestia kilku tygodni i znów będzie wolna.

– Theo? – zapytała, leżąc na łóżku przy jego boku.
– Tak, skarbie? – oderwał wzrok od gazety – Coś się stało?
– Pomyślałam, że skoro jesteśmy już małżeństwem to powinieneś oddać mi różdżkę.
– Tłumaczyłem ci to już wcześniej. Jesteś moim oczkiem w głowie. Nikt oprócz mnie i kilku zaufanych osób nie ma do ciebie wstępu. Rezydencja jest chroniona, w razie niebezpieczeństwa zawsze masz mnie.
– Rozumiem, że bardzo dbasz o moje bezpieczeństwo, ale odcięcie mnie od magii to za dużo.
– Na moim miejscu byś mnie zrozumiała trochę bardziej – prychnął.
– A co mam rozumieć? – podniosła się do pionu.
– Za każdym razem jak miałaś różdżkę, uciekałaś ode mnie. Za każdym cholernym razem robiłaś ze mnie głupca! Jeśli mnie naprawdę kochasz to nie potrzebujesz tej różdżki. Sama postaw się na moim miejscu i przemyśl jak mogę się czuć – wstał i wyszedł z sypialni – Bo jakbyś zapomniała, ja nie jestem Malfoy’em i też mam uczucia.

Ze snu wybudziły ją nachalne pocałunki. Gdy otworzyła oczy ujrzała przed sobą pijanego Nott’a. Jego mokre muśnięcia warg pozostawiały na jej skórze zapach whisky. Bała się, że pod wpływem alkoholu nie zapanuje nad sobą i zrobi coś czego oboje będą żałować.
– Przepraszam, że wybuchłem kochanie – szeptał przegryzając płatek jej ucha – cholernie boję się, że znów uciekniesz.
– Przystopuj – objęła dłońmi jego twarz. – Wyszłam za ciebie za mąż, kocham cię. Pamiętasz przysięgę małżeńską? Nie opuszczę cię aż do śmierci.
– Wiem, jednak nadal męczą mnie wspomnienia.
– Zaufaj mi – przybliżyła dłońmi jego twarz do swojej. Pocałowała jego usta i poczuła smak ognistej. Próbowała się nie skrzywić, jednak na jej twarzy pojawił się lekki grymas.
– Możesz jutro pójść z Beth do sklepu z herbatami. Nie dam rady pozwolić ci na więcej.
– Zgoda, ale pod warunkiem, że ona czeka na mnie przed sklepem.
– Nie – znów go pocałowała. – Zgoda. Ale chcę się z tobą kochać.
– Theodor, rozmawialiśmy o tym.
– Co jest dziwnego, że chcę się kochać ze swoją żoną? Nie możesz tego wiecznie odkładać – spojrzał na nią poirytowany.
– Daj mi jeden dzień. 
♦♥♦♥
                                                                                                                      

Tego dnia wreszcie wyszła do ludzi. Wreszcie poczuła prawdziwy wiatr na swojej skórze. Mimo, iż musiała iść pod opieką Beth, cieszyła się. Zanim wyszły, Theodor upewniał się jeszcze półgodziny, czy może jej stuprocentowo zaufać. Gdy wreszcie wybiła pora, pozwolił im wyjść. Będąc przed sklepem, upewniła się, że jej opiekunka nie wchodzi razem z nią. Kiedy weszła do pomieszczenia, wreszcie poczuła się jak u siebie. Miliony aromatów herbat wymieszanych ze sobą w powietrzu. Gdy sięgała po jedną z saszetek, dostrzegła kruczoczarną czuprynę w kącie sklepu.
– Harry?

11 komentarzy:

  1. Fajny rozdział ale niewiem czy do Ciebie dotarło, że z małżeństwem czaeodzieji jest prawie tak samo jak z wieczystą przysięgą...
    Życzę weny i wierzę że dotrzymasz słowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Hermiona Nott, oh kochaniutka, to nie pasuje! Wole Hermionę Malfoy... Czekam na następny rozdział i mam nadzieje, ze pojawi się w wyznaczona datę 😊
    www.crazy-in-love-dramione.blogspot.com
    Pozdrawiam #Hedwiga

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie! Co za zwrot akcji! Ale to się wszystko dzieje tak szybko!
    W tym rozdziale Nott był tak przekonująco kochający, że sama miałam ochotę być jego żona xD Ale wybacz mi, lecz Hermionę wolę z nazwiskiem Malfoy :')
    Życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział *.*

    Gdybyś miała ochotę i czas, mogłabyś zajrzeć na mojego bloga? ♡
    fear-is-a-prison.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :)
    Czekam na ciąg dalszy. ♡

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszeee dodaj kolejny rozdział!! Już nie moge sie doczekać :) Ta Historia bardzo mi sie podoba, choć nie lubię tego Notta :)twój blog rządzi

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział !!! Czekam na ciąg dalszy !!! Ta Historia mega mi sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Straciłam nadzieję...
    Broniłam Cię, ale dłużej czekać się nie da.
    Do widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Błagam Cię dodaj coś proszę. Czytam tego bloga juz jakiś czas i za każdym razem kiedy tu wchodzę jest nadal 20. Właśnie skończyłam czytać to wszystko po raz 3,ale i tak mam nadzieję że jednak zobaczę 21. Wierzę w Ciebie bardzo podziwiam to w jaki sposób piszesz. Czytałam juz kilka ff o dramione ale przy żadnym nie odczuwalam tyle emocji jak przy tym. Chce Ci tylko powiedzieć ze ja czekam. Napisz kolejne dla mnie dla innych dla tych co z tobą zostali. Całuje Ola

    OdpowiedzUsuń