wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 15 i 16

Witam Was po długiej, długiej przerwie. Tak jak obiecałam, w najbliższych dniach opublikuję 7 nowych rozdziałów. Znów wróciłam do pierworodnej trzeciej formy. Obiecałam, że poprawie się ze stylem - ale to czy tak się stało, musicie zauważyć Wy.
Teraz publikuję 2/7 nowych części. Kolejne będą dodane 19.07 (chciałabym wcześniej ale musi sprawdzić je beta)
W ramach przeprosin za oczekiwanie i podziękowanie za lojalność - przygotowałam dla Was zwiastun (który z fabułą ma niewiele wspólnego).
Miłego czytania i nie zapomnijcie o komentarzu!



ROZDZIAŁ 15

♦♥♦♥

– Czy to nie przypadkiem Malfoy całujący się z Greengrass?

Burza platynowych włosów, poluźniony krawat, arogancki uśmieszek i ręce na zgrabnym tyłku panny Greengrass. Tak, to był Draco Malfoy. Jednak coś tu się nie zgadzało. Czemu dogłębnie zapoznaje się z Ślizgonką, gdy jego towarzyszka ma szczękę na ziemi? Czyżby nie zdawał sobie sprawy, że jej serce właśnie pękło na więcej kawałków, niżby miał siły poskładać.  

Wypiła shoota za jednym razem, by przestać czuć to odpychające kłucie w środku klatki. Przez chwilę miała wrażenie zupełnej bezsilności, czego potwierdzeniem były trzęsące się nieubłaganie kolana i martwy wyraz twarzy. Nie wiedziała jak mogłaby usprawiedliwić rozszarpującą ją zazdrość, o ile w ogóle powinna ją czuć. Chciała wyjść z sali, lecz zatrzymała ją Ginny. Podała jej szklankę z alkoholem, który sama przemyciła. Nie popierała tego, że szesnastoletnia przyjaciółka ma tak łatwy dostęp do trunków, jednak rozprute serce zaprzestało poważnym planom, by zrobić roztrzepanej ognistowłosej solidny wykład, co o tym sądzi. Wypiła duszkiem nieco mocniejszy niż przedtem alkohol i odczuła ulgę. Stan błogiej, psychicznej nieważkości pozwolił jej się bawić, tak jak planowała przed paroma tygodniami. Udała się do stolika, gdzie siedziało wiele Gryfonów z jej rocznika. Rozpoznała Neville’a gadającego z Ronem, Romilde, Cornaca oraz Katie Bell. Przysiadła się do Weasleya’a, który przywitał ją buziakiem w policzek. Po krótkiej rozmowie i dowiedzeniu się, że bawią się nietęgo, opuściła ich, by udać się w kierunku stołu z trunkami, który został ufundowany w większości przez uczniów domu węża. Nalała sobie ponczu, kiedy odwróciła się i napotkała spojrzenie Michaela Cornara z którym zdarzyło jej się w przeszłości zamienić kilka zdań. Zaproszona do tańca nie odmówiła i z radością ujęła dłoń chłopaka. Po jakimś czasie, kiedy muzyka stała się bardziej frywolna, a opary alkoholu dało wyczuć się w powietrzu, ręka Krukona zsunęła się niebezpiecznie blisko jej pleców, aż sięgnęła jej tyłka. Zanim zdążyła zareagować, a z obecną nietrzeźwością byłoby to dość opóźnione, pojawił się Harry, odciągając ją od chłopaka.

– Hermiono, co ty do cholery wyprawiasz? Kto to był? Jeszcze chwila i mógłby cię gdzieś wyprowadzić! – krzyknął Potter.
– Znałam go – wybełkotała, ignorując resztę pretensji. – Idę po poncz, idziesz ze mną?
– Nigdzie nie idziesz – powiedział rozwścieczony, widząc jak ledwo trzyma się na nogach. Jeszcze nie widział jej w takim stanie i nie zamierzał. – Gdzie jest Malfoy?
– Mam go gdzieś, Harry – burknęła. Pierwszy raz od kilku godzin przypomniała sobie o platynowłosym chłopaku i wcale nie wprawiło ją to w szczęście.
– Chodźmy do mojego dormitorium. Prześpisz się tam, a rano Dracon cię odbierze, dobrze?
– Jasne, ale daj mi jeszcze półgodziny. To najpewniej ostatni bal w Hogwarcie, chcę się tym jeszcze nacieszyć.
Widząc, że nie zmieni jej niezachwianego zdania, zgodził się. Chciał dla niej jak najlepiej, dlatego widok nietrzeźwej i w towarzystwie starszych uczniów o wątpliwym sprawowaniu sprawił, że wpadł w furię. Był wściekły nie tylko, że straciła rozsądek, ale również na Malfoy’a. Obiecał mu, że zajmie się nią i nie dopuści, by spadł jej z głowy choć jeden włos. Stan w jakim była obecnie dużo odbiegał od dopilnowania.

♦♥♦♥

Hermiona wykorzystała ostatnie trzydzieści minut najlepiej jak mogła. Nie chciała, by obraz całującego się Malfoy’a zagościł w jej głowie na dobre, więc wyrwała się z Ginny na parkiet. Widok dwóch, młodych i pijanych Gryfonek wzbudził u uczniów płci męskiej niemałe zamieszanie. Nieświadome uwagi jaką przyciągnęły, bawiły się w rytm muzyki mugolskiego zespołu. Gdy z trudem udało im się przedostać przez kilku adoratorów, Weasley namówiła ją, by skosztowała magicznej odmiany adwokatu.
Po ustalonym czasie, gdy Harry pojawił się przy obu przyjaciółkach, zastanawiał się, którą zabić pierwszą. Hermionę, która jednak znowu skosztowała alkoholu czy Ginny, która ją do tego namówiła. Po wielokrotnym powtórzeniu młodszej dziewczynie, że ma niewiarygodny dług wdzięczności, ponieważ nie powiadomi o jej wybryku Rona, podirytowany wziął je na ręce. Zostawiając Rudą w jej dormitorium i upewniając się, że ma kto się nią zająć, skierował się z szatynką do swojej sypialni. Hermiona przebrana przez Harry’ego w luźną koszulkę, spała w jego łóżku. Nieco speszony położył się obok. Mimo, że była jego najlepszą przyjaciółką i nieraz przez liczne obcięcia w budżecie Zakonu musieli spać blisko siebie, teraz czuł się skrępowany. Wydoroślała wizualnie i psychicznie, a on był tego bezpośrednim świadkiem. Była piękna i miał szczerą nadzieję, że Malfoy również to zauważył.

Około godziny dziewiątej obudziło ją głośne pytanie, które omal nie rozerwało jej głowy. „Co ty tu u diabła robisz?” – powtarzał nieznajomy. Nie miała nawet sił, żeby podnieść swoje powieki. Wszystko wirowało i sprawiało jej niesamowity ból. Gdy lekko przesunęła ręką, poczuła ciało Harry’ego. Była mu niezwykle wdzięczna, że pozwolił jej tu spać. Gdy znów prawie odpłynęła, nieznajomy złapał ją za rękę i zmusił do otworzenia oczu.
– Daj mi spać, Malfoy – warknęła i poczuła, że jej gardło to pustynia.
Widząc w jakim stanie jest, podał jej małą fiolkę, którą odebrała niczym skarb z nieba. Chciała sprawdzić czym jest ten eliksir, lecz światłowstręt jej w tym przeszkodził.
– Zaufaj mi. Poczujesz się lepiej – głos brzmiał delikatnie, lecz czuć było w nim irytację.
Odkręciła fiolkę i pozwoliła gęstej cieczy spływać po gardle. Po zapachu wyczuła eliksir przeciwbólowy. Pomimo iż przypomniało jej się, dlaczego się upiła, była wdzięczna Malfoy’owi. Ból powoli mijał, lecz nadal czuła nudności.
– Mogę wiedzieć, dlaczego znajduję cię pijaną w trupa, w bieliźnie, z Potterem w łóżku? – zapytał na pozór spokojnie, lecz zaciskał pięści za plecami.
– To nie twoja sprawa dlaczego piję, jestem w koszulce, a Harry to mój przyjaciel – oznajmiła chłodno. Ich relacje były naprawdę dobre do czasu, gdy Malfoy postanowił się zabawić.
– Moja sprawa, ponieważ udajesz moją narzeczoną! Co ludzie mogli sobie pomyśleć widząc cię z innym?
– Kpisz sobie, Malfoy?! – wstała i wbiła palec w jego tors – To ty, noc spędziłeś z Greengrass! To ty, całowałeś się z nią po kątach! – krzyknęła.
– Nikt tego nie widział! – bronił się, lecz gdy spojrzał w jej oczy, dostrzegł płomienie.
– Ja widziałam! Ginny widziała! Harry, Ron, Parvati, też! Wszyscy do cholery widzieli!
– Nie będę się z tobą kłócił, zwłaszcza, że tu śpi Potter. – odrzekł, a jego ton miał temperaturę zera absolutnego. Zwierzchnił włosy i nie spoglądając się na nią, oznajmił, że ma minutę do aportacji.

♦♥♦♥

Kolejne dni w Malfoy Manor można byłoby nazwać cichymi. Do rozmowy w końcu nie doszło, a oboje czuli do siebie żal. Rose niepokojąc się o chłód w domu, postanowiła coś zrobić. Mimo przekonań Dracona, iż Hermiona nic dla niego nie znaczy, Pani Rise wciąż wierzyła, że to się zmieni. Pewnego południa zapukała do gabinetu Dracona. Słysząc donośne „Proszę” weszła i usiadła w fotelu naprzeciwko biurka.

– Witaj Rose – uśmiechnął się szczerze.
– Przyniosłam ci ciasteczka i chciałam z tobą porozmawiać.
– Czekoladowe? – zagadnął.
– Tak, ale przyszłam tu z innego powodu.
– O co więc chodzi? Z dzieckiem wszystko w porządku? Mam wezwać Severusa? A może chciałabyś gdzieś wyjechać?
– Draco… Chodzi mi o to, że od balu nie rozmawiasz z Hermioną.
– No i co z tego? Nie muszę z nią rozmawiać. Ona ma tylko udawać moją narzeczoną, co marnie jej wychodzi – prychnął.
– Nie kłam – kiwnęła palcem w jego stronę – dogadywaliście się.
– Tak, ale teraz tak nie jest – opowiedział chłodno i spuścił wzrok na swoje papiery. – Na przyjęciu mocno zabalowała. Upiła się, tańczyła z obcymi, a rano gdy po nią przyszedłem, była prawie nieprzytomna w jednym łóżku z Potterem.
– Nie spodziewałam się tego po niej, ale nie wierzę, że ty nic nie przewiniłeś.
– Spędziłem noc z Astorią, a ona to widziała.
– Jesteś czasem taki lekkomyślny Draco... Nie pomyślałeś, że tak się zachowała, bo zobaczyła cię z inną?
– Przecież nie jesteśmy razem. Nie miała prawa do zazdrości.
– A ty miałeś, gdy widziałeś ją z Nottem? Przemyśl to.
– Nie jestem odpowiedni dla niej – westchnął i upuścił teczkę, którą trzymał w dłoniach. – Jest inteligentna, dobra, piękna i zbyt niewinna, by być ze mną. Jestem nic nie wartym śmieciem, który pójdzie do Azkabanu, gdy Voldemort upadnie.
– Przestań się na sobą użalać. Jesteś młodym mężczyzną, który zasługuje na wszystkie dobra. Severus mówił mi o Zakonie. Nie chciałbyś dołączyć? Być podwójnym szpiegiem?
– Gdyby to się wydało, zostałbym nadziany i zjedzony przez Nagini – powiedział gorzko, lecz propozycja brzmiała kusząco. Może mógłby wreszcie pokazać, że jest kimś więcej, niż tylko pionkiem w grze Riddle’a.
– Masz ciastko i wszystko przemyśl. – Podeszła bliżej i pocałowała chłopaka w czoło. – Dla mnie zawsze będziesz dobry.

♦♥♦♥

Siedziała od kilku godzin na łóżku. Kiedy uświadomiła sobie, że więcej nie wytrzyma w zamknięciu, wyszła do ogrodu. Było zimno, ale dało się wytrzymać. Przypomniało jej się, jak została porażona przez tarczę. Na te wspomnienie przeszedł ją chłodny dreszcz. Do dziś ma długą, obrzydliwą bliznę rozciągającą się na całym karku. Położyła się na szarej trawie, zamykając przy tym oczy i umysł. Tylko ona i zimny wiatr łaskoczący jej odsłoniętą szyję. Teraz było dobrze. Bez problemów, bez Malfoy’a, bez całego zła. Miała już dość tej przeraźliwie głośnej ciszy. Ciszy przez którą ogłuchła. Chciałaby, by wszystko sobie wyjaśnili, lecz miała zbył mało sił, aby się z nim kłócić. Tęskniła za przyglądaniem się, jak je śniadanie czy czyta Proroka. Było to dla niej dziwne i pretensjonalne, lecz nic nie mogła z tym zrobić.

– Cześć Miona – mruknął znajomy głos i ktoś położył się obok jej.
– Hej Ted – odwróciła głowę w jego kierunku. – Co cię tu sprowadza?
– Miałem pójść do Draco, ale nagle zauważyłem ciebie. Czemu jesteś smutna?
– Nie jestem smutna – odpowiedziała niemal od razu i poczuła jak Theodor podaje jej rękę.
– Jesteś. Widzę to.
– Trochę nie dogaduję się z Malfoy’em.
– Przecież wy nigdy się nie dogadywaliście – zaśmiał się, a brunetka cicho mu zawtórowała.
– Masz rację – lekko się uśmiechnęła. – Macie jakąś misję?
– Będziemy mieć w ten weekend. Przykro mi, ale nie mogę ci zdradzić szczegółów.
– W porządku.

Gdy tak leżeli, rozkoszując się beztroską, nie wiedzieli, że wściekły Malfoy obserwuje ich z okna.

♦♥♦♥

Pierwszy raz od balu obudziła ją Rose. Rozsunęła zasłony, przez co promienie światła opadły na jej śpiącą twarz. Zamiast zostawić śniadanie przy jej łóżku, Rose poinformowała ją, że Draco czeka ze śniadaniem w jadalni. Zaskoczona tą informacją poszła się umyć i przebrać w wygodne dresy. Wchodząc do pomieszczenia, mruknęła ciche „Dzień Dobry” i usiadła naprzeciwko Malfoy’a. Czytał Proroka, popijając co jakiś czas kawę. Gdy zorientował się, że na niego patrzy, spuścił wzrok na gazetę.

– Schudłaś. Musisz więcej jeść – odezwał się po chwili.
– Nie jestem głodna. Wypiję tylko herbatę.
– Zjedz coś. Jeśli nie będziesz jeść, to zacznę cię karmić – powiedział ostro. Wyglądała jak wrak człowieka. Obojczyki nienaturalnie odstawały, a żebra były widoczne gołym okiem.
– Dobrze – wzięła kawałek chleba i zaczęła go gryźć. Ostatnie czego chciała, to być karmioną.
– Grzeczna dziewczynka – uśmiechnął się sarkastycznie – Mieliśmy jechać w góry, pamiętasz?
– Pamiętam, ale to było przed wszystkimi wydarzeniami.
– Jakimi wydarzeniami, Granger? – doskonale wiedział, o co jej chodzi, ale nie mógł odmówić sobie doprowadzenia jej do wściekłości.
– Takimi jak to, że całowałeś się Greengrass za moimi plecami! Wiesz jak ja się czułam? – spytała z żalem. Siedział wyprostowany, nie okazując uczuć. Typowy Malfoy.
– Czułaś się tak jak ja, gdy ty byłaś z Nott’em?
Teraz ją zamurowało. Czy właśnie oznajmił jej, że był zazdrosny o Theodora?  Jeśli tak, to zmienia to bardzo wiele.
–Nie uważasz  Malfoy, że to dziwne, że czujemy zazdrość, mimo iż siebie ledwo tolerujemy?
– Myślę, że nasza relacja jest… skomplikowana. Tak czy siak, uważam, że powinniśmy jechać.
– I tak nie mam prawa głosu, więc nie wiem, po co mnie pytasz.
– Nie rób z siebie idiotki, doskonale wiesz, że liczę się z twoim zdaniem.
– Chciałabym zabrać Ginny – oznajmiła.
– A może Pottera, z którym ostatnio spałaś? – zapytał kpiąco.
– Doskonale wiesz, że Harry jest tylko moim przyjacielem! Kiedy ty pieprzyłeś Greengrass, on się o mnie martwił Malfoy – uniosła się. Chciała już wyjść, lecz rzuciła na odchodnym – Bez Ginny nie jadę.

♦♥♦♥

Ku rozczarowaniu Rose, w Malfoy Manor znów czuć było chłód. Jednak nie trwało to długo. Gdy Hermiona została obudzona całusem w policzek, była pewna, że Theodor przyszedł ją odwiedzić. Zerwała się z łóżka, lecz Nott’a nigdzie nie było. Zamiast niego na łóżku usiadła Ginny. Oh, Ginny! Rzuciła się na nią i wyściskała. Widziały się dwa tygodnie temu na balu, a tuliły się za wszystkie czasy.
– Jak to się stało, że tu jesteś? – spytała brązowłosa, gdy wreszcie się puściły.
– Draco był wczoraj w nocy w Hogwarcie i powiedział, że chciałaś bym przyjechała.
– Bardzo się cieszę! Ale następnym razem nie idź nigdzie z żadnym ślizgonem – upomniała i wzięła torbę Weasley do pokoju.

Wiewióra cały czas mówiła o tym, jak wspaniale być na szóstym roku. Opowiadała również o Ronie, który spotyka się z Lavender, oraz o Harrym, który cały czas skupia się na Quidditchu. Sama przyznała, że ostatnio koresponduje z tajemniczym B.Z, który w każdym liście podkreśla, że jest wyjątkowo śliczna. Gdy Hermiona spytała o Severusa, Ginny powiedziała, że często nie pojawia się na zajęciach, a uczniowie plotkują, że nietoperz ostatnio chodzi nietrzeźwy. To ją zaniepokoiło. W końcu Snape za dwa miesiące ma zostać ojcem.

Podczas kolacji panowała niezręczna cisza. Ginny nie czuła obowiązku mówienia, Draco czekał aż Hermiona przejmie inicjatywę, a ona sama wstydziła się, że Malfoy spełnił jej prośbę. Jako iż była najśmielsza z całej trójki, postanowiła się odezwać.
– Dziękuję, że przywiozłeś tutaj Ginny. To wiele dla mnie znaczy – mruknęła cicho, a jej policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem. Nie sądziła, że weźmie jej wymóg na poważnie.
– Twe życzenie jest dla mnie rozkazem – powiedział ironicznie, na co Ginny się zaśmiała.
– Kiedy będziemy jechać? – spytała poirytowana.
– Jutro po południu. Bądźcie gotowe o czternastej, bo będziemy lecieć mugolskim samolotem.

♦♥♦♥

Podróż minęła całkiem pomyślnie. Ginny zafascynowana “dużym pociągiem ze skrzydłami” zadawała miliony pytań, co niezmiernie irytowało blondyna. Sam nie bał się latać, w odróżnieniu do szatynki, która skuliła się na fotelu jego prywatnego odrzutowca. Dracona nieco rozczulił ten widok. Odważna, walecza Gryfonka boi się wysokości? Gdy startowali, usiadł koło niej i podał swoją dłoń. Była tak wystraszona, że bez wahania ją przyjęła.
Po wylądowaniu czekało na nich przeraźliwie drogie auto Dracona. Przepych, który otaczał Hemionę sprawił, że tylko prychnęła, Ginny zaś pogratulowała dobrego wyboru samochodu. Gdy jechali wąską ścieżką, Gryfonki zaczęły podziwiać teren. Wszędzie wysokie góry, niebieskie, bezchmurne niebo i pełno lasów. Jeszcze w tak pięknym miejscu nie były od czasu, gdy zaczęły się zamieszki. Jechali dziesięć minut pod górę, aż blondyn zaparkował przy pięknym drewnianym domu. Wyszedł pierwszy i otworzywszy dziewczynom drzwi, wziął bagaż.
– Rozchmurz się. Będzie fajnie! – przesądziła Ginny i pobiegła do wejścia.




ROZDZIAŁ 16

– Weasley ma pokój na końcu korytarza, a my tu – otworzył jedne z drzwi i wzniósł do środka bagaże.
– Jak to m y?
– Jest tylko jedna sypialnia i pokój gościnny. Obawiam się, że Weasley nie będzie chciała ze mną spać.
Na jego słowa nieco się obruszyła. Miał miliony okazji, by o tym wcześniej wspomnieć. Gdy weszła do środka, musiała przyznać, że pomieszczenie różniło się od tego w Malfoy Manor. Było niewątpliwie mniejsze, lecz przytulniejsze. Niemal wszystko, łącznie z meblami było zrobione z drewna o ciepłym odcieniu.
– Chodź! – zawołał blondyn. Skierowała się na spory balkon, gdzie znajdował się stolik i dwa krzesła.
– Jest pięknie – oznajmiła z zachwytem, gdy zobaczyła to, co usiłował jej pokazywać Malfoy. Ten widok był niczym jak na najurodziwszych obrazach w Wielkiej Sali. Nie mogła oderwać wzroku od szmaragdowej zatoki, otoczonej zielonymi górami.
– Uwielbiałem tu przyjeżdżać z mamą, kiedy mieliśmy dość ojca – usłyszała smutny głos. Tak dawno nie widziała go naturalnego, że musiała sprawdzic czy nie ma zwidów.
– Przykro mi – wyznała szczerze, starając nie spoglądać się na jego nagle spochmurniałą twarz

Gdy pogoda nieco się poprawiła, Ginny z niesamowitą radością wpadła na pomysł, by pójść popływać. Nie byłoby w tym dziwnego lub nieodpowiedniego, gdyby nie fakt, że propozycja wysunęła się z jej ust, grubo po północy. Nie chcieli dołączyć, lecz widok tak rozpłomienionej Weasley sprawił, że w końcu ulegli. Hermiona pożyczywszy wcześniej od przyjaciółki dwuczęściowy kostium, udała się na plaże, na której mieli już na nią czekać. Draco siedział na piasku, nalewając sobie alkoholu, zaś Ginny taplała się w wodzie jak małe dziecko, pierwszy raz nad wodą. Nie chcąc jeszcze się moczyć, przysiadła obok chłopaka, który starał jej się nie przyglądać, bo wiedział, że jeśli to zrobi, nie da rady się opamiętać. Zaoferował jej małą lampkę trunku, lecz odmówiła. Wstała i otrzepując się z piasku, skierowała się do morza, które wydawało się nie stracić swojej temperatury od słonecznego popołudnia. Dzięki jej decyzji, mógł teraz przyglądać się dwóm, pięknym Gryfonkom beztrosko bawiącym się w wodzie, oświetlonymi jedynie blaskiem księżyca.

♦♥♦♥

Hermiona wiedząc, że przez najbliższy tydzień śpi w jednym łóżku z Malfoy’em, spanikowała. Poszła się myć jako ostatnia i za poradą Ginny użyła olejku kokosowego.Przewidywała, że blondyn pewnie będzie kpił z jej skrępowania, co przytłaczało ją jeszcze bardziej. Ze spuszczoną głową, okryta miękkim szlafrokiem weszła do sypialni, zamykając za sobą drzwi. Podeszła do łóżka, gdzie on już leżał. Położyła się jak najdalej, że o mało nie spadła. Ku jej zaskoczeniu, w żaden sposób tego nie skomentował. Zadowolona z takiego obrotu sprawy, przesunęła się na skraj łóżka i odpłynęła w objęcia Morfeusza.
Gdy się obudziła, czuła na swojej talii jakiś niezweryfikowany ciężar. Gdy otworzyła oczy, zrozumiała, że to Malfoy przyciska jej ciało do swojego. Chciała się wyswobodzić, lecz był pogrążony w śnie. Jego czoło pokryte było kropelkami potu i cały się trząsł.
– Nie zabijaj jej – łkał. – Weź mnie, ją zostaw – objął Gryfonkę jeszcze mocniej. Widząc jak się męczy, delikatnie zaczęła go szturchać, aż nagle otworzył oczy.
– Przepraszam, czy ja… – chciał spytać, lecz mu przerwała.
– Miałeś koszmar.                                                                      
– Po śmierci mamy często je mam – oznajmił zawstydzony.
– Wszyscy je miewamy –uśmiechnęła się lekko, odsuwając od siebie kołdrę.

Ginny nie spała już od siódmej. Cała podekscytowana studiowała mapę okolicy. Gdy Hermiona weszła do jej małego pokoju, Wiewiórka obrzuciła ją trylionem bezsensownych pytań. „Jak było?”, ”Całowaliście się?” „Co mówił, gdy cię zobaczył?”.
– Oczywiście, że do niczego nie doszło.
– Nie okłamuj mnie, białogłowa dziewico, widzę jak na siebie patrzycie. – Brązowowłosa parsknęła śmiechem. Bo niby jak na siebie patrzą?
– Z nienawiścią, Ginervo?
– Z pożądaniem, Cnotko.
– Nie tknęłabym Malfoy’a za żadne skarby! – wyznała poważnie, lecz niełaskawie przypomniały jej się ich pocałunki, które sprawiły rumieniec. Niech to szlag!
– Po twojej reakcji stwierdzam, że jednak na niego lecisz.
– Chyba on na mnie – powiedziała sarkastycznie. Gryfonki znów wybuchnęły śmiechem, przez co Draco zastanawiał się o czym mogą rozmawiać.

Tego dnia Hermiona chciała pospacerować sama. Jedyne, co jej w tym przeszkodziło to obawa zostawienia Dracona z Ginny. Bała się, że gdy wróci, zastanie jedno z nich zabite przez drugiego. Jednak uległa zapewnieniom Wiewiórki, że ma się nie martwić.

– Malfoy! – krzyczała Ginerva – Malfoy, gdzie ty do diabła jesteś?
– Kuchnia – odkrzyknął.
Gdy weszła do kuchni, siedział przy drewnianym stoliku i popijał kawę co wywołało grymas na twarzy dziewczyny.
– Jak ty możesz pić to okropieństwo! – jęknęła.
– Jak ty możesz być tak uciążliwa!
– Cicho bądź, Malfoy, przyszłam tu w sprawie Hermiony.
– A co? Ma okres? – na jego twarzy pojawił się ślizgoński uśmieszek. Nie mógł darować sobie tego minimum ironii.
– Daruj sobie. Uważam, że ona może coś do ciebie czuć, a ty ją ranisz.
W tej właśnie chwili, Draco Malfoy zadławił się kawą, spadł z krzesła i zaczął się turlać ze śmiechu.
– Dobry żart, Weasley, mów dalej! – ponaglił ją ręką, uważając to za świetny dowcip.
– Mówię serio. Jeśli zranisz jej uczucia, ja, Harry i Ron dokopiemy ci – oznajmiła poważnie i zostawiła otumanionego blondyna samego.

Był pewien, że żartowała. Chłodna Hermiona Granger miałaby coś do niego czuć? W sumie to… Była przy nim gdy był w dołku, przyznała, że była zazdrosna i noc przed balem chciała się z nim całować. Kurwa!

♦♥♦♥

Wróciła do domu około osiemnastej. Nie świadoma tego, co stało się pod jej nieobecność, udała się pod prysznic. Ubrana w krótkie spodenki i top na ramiączkach, poszła poszukać Wiewiórki. Siedziała na balkonie z Malfoy’em i paliła drogie papierosy, popijając ognistą. Granger nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czyżby jej mała, delikatna przyjaciółka była wstanie wyrabiać takie rzeczy? To chore, pomyślała. Czy tylko ona się nie zmieniła? Czy tylko ona jest tą samą osobą co przedtem? Ta metamorfoza Ginny wcale jej się nie podobała. Przecież ona ma tylko szesnaście lat! Gdyby państwo Weasley dowiedzieli się o tym, nie wypuściliby jej z domu. Nie chciała być donosicielem, ale jeśli Ginerva się nie otrząśnie, nie będzie miała wyboru.  

O północy wszyscy położyli się do swoich łóżek. Tym razem Draco nie umiał utrzymać rąk przy sobie. Była zbyt piękna i niewinna. A jeśli Weasley miała rację, to wcale nie jest jej taki obojętny. Gdy minęło dwadzieścia minut od położenia się spać, jego dłoń skierowała się na jej nagie udo. Głaskał je najdelikatniej jak mógł. Gdy nie odsunęła się, przeniósł swoją rękę na wąską talię. Słysząc, że mruczy coś pod nosem, przysunął się bliżej i dotknął swoimi wargami jej malinowych ust.
– Co ty do cholery wyprawiasz, Malfoy? – podniosła się do pozycji siedzącej i oskarżycielskim spojrzeniem zlustrowała blondyna.
– Chciałem cię pocałować – odpowiedział chłodno.
– A może ja tego nie chciałam? – mówiła do niego jak do dziecka. Nie mógł okazać się, aż takim narcystycznym kretynem. 
– Pamiętasz Granger, jak przyjechałaś do Malfoy Manor? Zawarliśmy układ. Jeśli nie będziesz wykonywać moich rozkazów, mogę rzucić na siebie klątwę.
– Chyba nie zamierzasz…
– Zamierzam. Połóż się i nic nie mów.
Znowu ułożywszy się na łóżku, zamknęła oczy. Nie wiedziała do czego ta sytuacja zmierza. Gdy chciała mu odpyskować, poczuła jak jego wargi intensywnie napierają na jej własne. Zaczął ją całować z całą desperacją ostatnich dni. Kiedy  jęknęła mu w usta, pogłębił pocałunek. Mimo iż przedtem nie miała na to ochoty, czuła, że musi zrewanżować się za dostarczoną falę ekstazy. Teraz to ona odwzajemniała jego porywcze pocałunki, doprowadzając Malfoy’a do szału. Czuła przyjemne łaskotanie w dole brzucha. Gdy obojgu skończyło się powietrze, opadli na poduszki, a w powietrzu rozchodził się dźwięk głośnych oddechów.
– Dziękuję – szepnęła i usnęła, zanim zdążył odpowiedzieć.

♦♥♦♥

Gdy wstała, Draco był już ubrany, a jego rzeczy spakowane były w walizce. Siedział na skraju łóżka i spoglądał na jej śpiącą twarz. Gdy otwarła powieki, ich spojrzenia się skrzyżowały.
– Ja też dziękuję, Granger – po tym zdaniu poczuła jak fala zawstydzenia spływa po jej twarzy. Próbowała je zakryć jednak na próżno.
– Dlaczego jesteś spakowany? Wyjeżdżasz?
– Ty i Weasley możecie zostać. Muszę jechać.
– Dlaczego? Co się stało?
– Rose jest w szpitalu. Są komplikacje.
Po tych słowach wyskoczyła z łóżka jak burza. Nie pytając o nic, zaczęła się ubierać i pakować. Musiała jechać z Malfoy’em. Rose była dla niej jak rodzina i musiała przy niej być. Nie czekając na nic, wzięli Ginny ze sobą i polecieli samolotem z powrotem do Wiltshire.

Gdy weszli na salę w szpitalu, Rose płakała. Sama na szpitalnym łóżku. Jeszcze nigdy nie widzieli jej w takim stanie. Bo przecież Rose nigdy nie płacze, prawda? Łzy płynęły po jej twarzy strumykiem. Nawet widok jej podopiecznego nie poprawił jej nastroju.
– Rose… Co się stało? – wyszeptał Draco. Gdy nie odpowiedziała, usiadł na łóżku i przytulił ją najmocniej jak mógł.
– Nie żyje – wyjąkała – Mój synek nie żyje.
Wszyscy obecni się spięli, a panująca cisza nabrała nowego wydźwięku.
– Wszystko będzie dobrze… Jesteś młoda, jeszcze zdążysz mieć dzieci.
– Nie zasługuję na bycie matką! – krzyknęła. – Jak mogłam poronić, jak?
– To się zdarza – powiedziała delikatnie Hermiona. Gdzie do cholery jest Severus? Właśnie umarło jego dziecko, a po nim nie ma nawet śladu!
– Zabierzemy cię do domu… – Draco wziął rzeczy brunetki i pomógł jej wstać.

♦♥♦♥

Kolejne dni w Malfoy Manor były najsmutniejszymi w historii istnienia tego pałacu. Draco wziął wolne, by móc opiekować się Rose. Przestała o siebie dbać, przestała jeść, przestała rozmawiać. Wciąż powtarzała, że nie zasługuje na życie. Hermiona widząc ją w takim stanie, codziennie pomagała nad opieką. Jednak po trzech tygodniach ciągłych rozmów, Rose zaczęła wracać do siebie. I co najważniejsze , przestała się ciągle się obwiniać.

– Chcesz pójść ze mną na konie? – zapytał Draco, wchodząc w głąb pokoju. Siedziała przy biurku i czytała podręcznik do eliksirów.
– Czy nie łatwiej byłoby mi rozkazać, Malfoy?
– Wolę ci rozkazywać w innych okolicznościach, Granger.

Ubrana w sztyblety i ciepłą kurtkę, szła ramię w ramię z Malfoy’em. Było wyjątkowo chłodno i wietrznie, ale nie przeszkadzało im to. Małe wychłodzenie sprawiło, że zaczęli myśleć jaśniej. Wiedzieli, że za kilka miesięcy nie będzie szansy na zwykły spacer lub rozmowę. On będzie walczył u boku Voldemorta, a ona z Zakonem. Staną twarzą w twarz z różdżkami w ręku, gotowi do wypowiedzenia zaklęć niewybaczalnych. Wtedy nie będą się liczyć minione chwile. Będzie tylko jeden sojusznik – śmierć.

Gdy weszła do stajni zauważyła, że na twarzy Malfoy’a wymalowana była ulga. Pewnie to konie sprawiały, iż zapominał o dolegliwościach wojny. Szedł do końca, mijając najlepsze championy w Wiltshire. Nie mając wyboru, podążała za nim aż zatrzymał się przy koniu o karej maści. Przy wejściu do jego boksu wisiały liczne odznaczenia oraz napis informujący, że nazywa się Merkan. Blondyn otworzył drzwiczki i wyprowadził swojego ulubieńca na korytarz, głaszcząc go po łbie. Wydawał się teraz tak pozornie niegroźny.
– Chcesz jechać na własnym koniu, czy na jednym ze mną? – zapytał, zakładając na Markana siodło. Uczyła się jeździć konno gdy miała osiem lat, więc da radę przetrwać krótką przejażdżkę.
– Umiem jeździć – odpowiedziała pewnie, a blondyn podszedł do boksu z koniem czystej krwi angielskiej. Również wyposażył go w ekwipunek.
– Chodź – ponaglił ją. Podeszła, a ten pomógł jej wejść na Arkle. Gdy dotknął dołu jej pleców, by ją podsadzić, cała się spięła. Miała tylko nadzieję, że tego nie zauważył.
Gdy była już na swojej siwej klaczy, Draco również wszedł na swojego ogiera.
Galopowali po najbliższych pagórkach i polanach, a dziewczyna nie mogła wyjść z podziwu, z jaką łatwości młody Malfoy okiełznał swojego wierzchowca. Sama ledwo trzymała się na siodle. Starała się wypaść naturalnie, lecz jej postawa nie wyglądała pewnie.
– Już niedługo ta bańka mydlana pęknie, zostawiając po sobie opłakane skutki – powiedział gorzko, zatrzymując się na wzniesieniu.
– Wiem – przytaknęła. – Orientujesz się, kiedy wojna ma się zacząć?
– Miesiąc, może dwa. Voldemort nie chce czekać. Znając plany, zaatakują wszystko co najbliższe Potterowi.
– Będziesz walczyć po jego stronie? – zapytała ze zgorszeniem. Znała odpowiedź, ale wciąż miała małą nadzieję, że zmieni zdanie.
– Tak. Gdybyś również dołączyła do nas na czas wojny, byłabyś bezpieczniejsza.
– Nigdy nie dołączę do was, Malfoy. Nie zdradzę Harry’ego dla swojego bezpieczeństwa. Gdybyś był odważniejszy, również porzuciłbyś ten chory reżim.
– Nie mam wyboru i doskonale o tym wiesz. Naraziłbym siebie i ciebie na gniew Czarnego Pana, a nie chciałbym, aby z mojego powodu działa ci się krzywda.
– O mnie się nie martw, poradzę sobie. Obawiam się, że przyjdzie moment w czasie wojny, kiedy staniemy naprzeciw siebie gotowi się zabić.
– Nie byłbym wstanie podnieść na ciebie różdżki. A to, czy ty byłabyś w stanie mnie zabić, to inna sprawa.
Gdy zobaczył, że dziewczyna lekko się trzęsie z zimna, zdjął swój płaszcz i oddał jej. Na ten gest, skinęła głową z wdzięczności, lecz czując jego perfumy na swoim ciele, jej policzki zaróżowiały.
–Wracajmy do domu, zanim naprawdę zmarzniesz.

♦♥♦♥

Kolejne dni były melancholijne. Malfoy w domu był tylko okazjonalnie, a Rose wróciła do poprzedniego „życia”. Hermiona, mimo iż wiedziała, że brunetka wciąż cierpi, nie chciała poruszać tego tematu. Kiedy Theodor zaoferował jej wyjście do miasteczka, od razu je przyjęła. Był pozytywną odskocznią od ponurych myśli wojny. Czekał na nią w ogrodzie, ubrany w niebieską koszulę podkreślającą kolor jego oczu. Widząc dziewczynę, wyprostował się i zaoferował ramię, które odrzuciła z życzliwym uśmiechem. Nie chciała, by odczuł fałszywą nadzieję. Szli równym krokiem do jednej kawiarni w hrabstwie Wiltshire. Gdy wybór padł na „Magiczna kawa a’la banana”, rozsiedli się na drewnianych krzesłach.
– Misja się udała? – zagadnęła, przeglądając menu.
– Tak, zakończona sukcesem – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem. – Draco teraz ma w pracy prawdziwy zapieprz.
– Zauważyłam, przychodzi w nocy i pije mnóstwo kawy. Daleko tak nie zajedzie – mruknęła, nie odrywając wzroku od karty pełnej słodkości.
–A ty, Hermiona? Jak się czujesz?
– Samotnie, Theodorze. Rose nadal cierpi, Severus nadal się nie pojawił, Malfoy’a ciągle nie ma, a ty masz własne życie i nie chcę ci go zajmować.
– Nie mów tak. Jeśli będziesz chciała porozmawiać, przyjadę o drugiej nad ranem.

♦♥♦♥

Już prawie zasnęła, gdy nagle poczuła, że łóżko ugina się pod czyimś ciężarem. Czując dłoń głaszczącą jej włosy, gwałtownie wstała i odeszła najdalej od niego.
– Nie dotykaj mnie, Malfoy – warknęła, a po jej policzkach spływało miliony łez.


17 komentarzy:

  1. Pierwsza! Dlaczego Hermione płacze? Jak zwykle urywasz w nieodpowiednim momencie :) Czekam na następne :)
    - MaryWiniary

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, nie mogłam się doczekać! Ale było warto :3 Dzięki Blue ^-°
    Eadlyn

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój Malfoy jest taki... Malfoyowaty, zmienny i to jest fajne. Ogólnie mi się podoba ;) I Ginny, typowa, szalona, taka którą lubię.
    Jednak dlaczego Hermiona płakała?...
    Czekam na następne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne jak zawsze, nie wiem jak wytrzymam te 5 dni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajne, choć mam przeczucie, że to nie Malfoy ;)

    wielki-powrot-narnii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Super. Bardzo fajnie piszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku!! <3
    Niesamowite!!!
    Cieszę się, że wróciłaś do pisania, bo muszę przyznać, że twoje powiadania lubię najbardziej ;)
    Jestem bardzo zaciekawiona następnym rozdziałem, mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Już 20...Poza tym to fajne rozdziały. Wreszcie zaczyna się Dramione i mam nadzieje ze tak będzie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdzie jest nowy rozdział?
    Wchodzę tu codziennie co kilka godzin z nadzieją że pojawi się dalsza część opowiadania.
    Czekam i pozdrawiam <3 ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiesz? Jak zobaczylam nowy rozdzial to az sie zapowietrzylam. Nie wiedzialam ze bedziesz go kontynuowac a tu BUM :-*
    ~LieberAlleine

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku piszesz świetnie uwielbiam twoje rozdziały prawie każda scenę sobie wyobrażam nawet nie wiesz jak nie mogę się doczekać na następny rozdział. Pozdrawiam i życzę wielkiej weny ^^ ♡

    OdpowiedzUsuń
  13. Piszesz super rozdziały życzę dużo weny i czekam na nowy rozdział ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Super, podoba mi się! Dlaczego Hermiona płakała? Czemu urwałaś w takim momencie. ;-;
    Życzę weny i zapraszam do siebie
    http://celujemy-w-niebo.blogspot.com/
    Leth

    OdpowiedzUsuń
  15. Jest! Jest! Matko, w końcu ♡ szczerze to to jest mój pierwszy blog, który komentuje, ponieważ zazwyczaj czytam zakończone..
    No ale!
    Wspaniałe! Naprawdę świetna historia ♡
    I tak wgl dlaczego zakończyłaś w takim nieodpowiednim momencie? Czekam na kolejny ♡
    ~₩

    OdpowiedzUsuń
  16. Czekam zniecierpliwością na Rozdział :)

    OdpowiedzUsuń