Teraz publikuję 2/7 nowych części. Kolejne będą dodane 19.07 (chciałabym wcześniej ale musi sprawdzić je beta)
W ramach przeprosin za oczekiwanie i podziękowanie za lojalność - przygotowałam dla Was zwiastun (który z fabułą ma niewiele wspólnego).
Miłego czytania i nie zapomnijcie o komentarzu!
ROZDZIAŁ 15
♦♥♦♥♦
–
Czy to nie przypadkiem Malfoy całujący się z Greengrass?
Burza
platynowych włosów, poluźniony krawat, arogancki uśmieszek i ręce na zgrabnym
tyłku panny Greengrass. Tak, to był Draco Malfoy. Jednak coś tu się nie
zgadzało. Czemu dogłębnie zapoznaje się z Ślizgonką, gdy jego towarzyszka ma
szczękę na ziemi? Czyżby nie zdawał sobie sprawy, że jej serce właśnie pękło na
więcej kawałków, niżby miał siły poskładać.
Wypiła
shoota za jednym razem, by przestać czuć to odpychające kłucie w środku klatki.
Przez chwilę miała wrażenie zupełnej bezsilności, czego potwierdzeniem były
trzęsące się nieubłaganie kolana i martwy wyraz twarzy. Nie wiedziała jak
mogłaby usprawiedliwić rozszarpującą ją zazdrość, o ile w ogóle powinna ją
czuć. Chciała wyjść z sali, lecz zatrzymała ją Ginny. Podała jej szklankę z
alkoholem, który sama przemyciła. Nie popierała tego, że szesnastoletnia
przyjaciółka ma tak łatwy dostęp do trunków, jednak rozprute serce zaprzestało
poważnym planom, by zrobić roztrzepanej ognistowłosej solidny wykład, co o tym
sądzi. Wypiła duszkiem nieco mocniejszy niż przedtem alkohol i odczuła ulgę.
Stan błogiej, psychicznej nieważkości pozwolił jej się bawić, tak jak planowała
przed paroma tygodniami. Udała się do stolika, gdzie siedziało wiele Gryfonów z
jej rocznika. Rozpoznała Neville’a gadającego z Ronem, Romilde, Cornaca oraz
Katie Bell. Przysiadła się do Weasleya’a, który przywitał ją buziakiem w
policzek. Po krótkiej rozmowie i dowiedzeniu się, że bawią się nietęgo,
opuściła ich, by udać się w kierunku stołu z trunkami, który został ufundowany
w większości przez uczniów domu węża. Nalała sobie ponczu, kiedy odwróciła się
i napotkała spojrzenie Michaela Cornara z którym zdarzyło jej się w przeszłości
zamienić kilka zdań. Zaproszona do tańca nie odmówiła i z radością ujęła dłoń
chłopaka. Po jakimś czasie, kiedy muzyka stała się bardziej frywolna, a opary
alkoholu dało wyczuć się w powietrzu, ręka Krukona zsunęła się niebezpiecznie
blisko jej pleców, aż sięgnęła jej tyłka. Zanim zdążyła zareagować, a z obecną
nietrzeźwością byłoby to dość opóźnione, pojawił się Harry, odciągając ją od
chłopaka.
–
Hermiono, co ty do cholery wyprawiasz? Kto to był? Jeszcze chwila i mógłby cię
gdzieś wyprowadzić! – krzyknął Potter.
– Znałam go – wybełkotała, ignorując resztę pretensji. – Idę po poncz, idziesz ze mną?
– Nigdzie nie idziesz – powiedział rozwścieczony, widząc jak ledwo trzyma się na nogach. Jeszcze nie widział jej w takim stanie i nie zamierzał. – Gdzie jest Malfoy?
– Mam go gdzieś, Harry – burknęła. Pierwszy raz od kilku godzin przypomniała sobie o platynowłosym chłopaku i wcale nie wprawiło ją to w szczęście.
– Chodźmy do mojego dormitorium. Prześpisz się tam, a rano Dracon cię odbierze, dobrze?
– Jasne, ale daj mi jeszcze półgodziny. To najpewniej ostatni bal w Hogwarcie, chcę się tym jeszcze nacieszyć.
– Znałam go – wybełkotała, ignorując resztę pretensji. – Idę po poncz, idziesz ze mną?
– Nigdzie nie idziesz – powiedział rozwścieczony, widząc jak ledwo trzyma się na nogach. Jeszcze nie widział jej w takim stanie i nie zamierzał. – Gdzie jest Malfoy?
– Mam go gdzieś, Harry – burknęła. Pierwszy raz od kilku godzin przypomniała sobie o platynowłosym chłopaku i wcale nie wprawiło ją to w szczęście.
– Chodźmy do mojego dormitorium. Prześpisz się tam, a rano Dracon cię odbierze, dobrze?
– Jasne, ale daj mi jeszcze półgodziny. To najpewniej ostatni bal w Hogwarcie, chcę się tym jeszcze nacieszyć.
Widząc,
że nie zmieni jej niezachwianego zdania, zgodził się. Chciał dla niej jak
najlepiej, dlatego widok nietrzeźwej i w towarzystwie starszych uczniów o
wątpliwym sprawowaniu sprawił, że wpadł w furię. Był wściekły nie tylko, że straciła
rozsądek, ale również na Malfoy’a. Obiecał mu, że zajmie się nią i nie dopuści,
by spadł jej z głowy choć jeden włos. Stan w jakim była obecnie dużo odbiegał
od dopilnowania.
♦♥♦♥♦
Hermiona
wykorzystała ostatnie trzydzieści minut najlepiej jak mogła. Nie chciała, by
obraz całującego się Malfoy’a zagościł w jej głowie na dobre, więc wyrwała się
z Ginny na parkiet. Widok dwóch, młodych i pijanych Gryfonek wzbudził u uczniów
płci męskiej niemałe zamieszanie. Nieświadome uwagi jaką przyciągnęły, bawiły
się w rytm muzyki mugolskiego zespołu. Gdy z trudem udało im się przedostać
przez kilku adoratorów, Weasley namówiła ją, by skosztowała magicznej odmiany adwokatu.
Po
ustalonym czasie, gdy Harry pojawił się przy obu przyjaciółkach, zastanawiał
się, którą zabić pierwszą. Hermionę, która jednak znowu skosztowała alkoholu
czy Ginny, która ją do tego namówiła. Po wielokrotnym powtórzeniu młodszej
dziewczynie, że ma niewiarygodny dług wdzięczności, ponieważ nie powiadomi o
jej wybryku Rona, podirytowany wziął je na ręce. Zostawiając Rudą w jej
dormitorium i upewniając się, że ma kto się nią zająć, skierował się z szatynką
do swojej sypialni. Hermiona przebrana przez Harry’ego w luźną koszulkę, spała
w jego łóżku. Nieco speszony położył się obok. Mimo, że była jego najlepszą
przyjaciółką i nieraz przez liczne obcięcia w budżecie Zakonu musieli spać
blisko siebie, teraz czuł się skrępowany. Wydoroślała wizualnie i psychicznie,
a on był tego bezpośrednim świadkiem. Była piękna i miał szczerą nadzieję, że
Malfoy również to zauważył.
Około
godziny dziewiątej obudziło ją głośne pytanie, które omal nie rozerwało jej
głowy. „Co ty tu u diabła robisz?” – powtarzał nieznajomy. Nie miała nawet sił,
żeby podnieść swoje powieki. Wszystko wirowało i sprawiało jej niesamowity ból.
Gdy lekko przesunęła ręką, poczuła ciało Harry’ego. Była mu niezwykle
wdzięczna, że pozwolił jej tu spać. Gdy znów prawie odpłynęła, nieznajomy złapał
ją za rękę i zmusił do otworzenia oczu.
– Daj mi spać, Malfoy – warknęła i poczuła, że jej gardło to pustynia.
Widząc w jakim stanie jest, podał jej małą fiolkę, którą odebrała niczym skarb z nieba. Chciała sprawdzić czym jest ten eliksir, lecz światłowstręt jej w tym przeszkodził.
– Zaufaj mi. Poczujesz się lepiej – głos brzmiał delikatnie, lecz czuć było w nim irytację.
Odkręciła fiolkę i pozwoliła gęstej cieczy spływać po gardle. Po zapachu wyczuła eliksir przeciwbólowy. Pomimo iż przypomniało jej się, dlaczego się upiła, była wdzięczna Malfoy’owi. Ból powoli mijał, lecz nadal czuła nudności.
– Mogę wiedzieć, dlaczego znajduję cię pijaną w trupa, w bieliźnie, z Potterem w łóżku? – zapytał na pozór spokojnie, lecz zaciskał pięści za plecami.
– To nie twoja sprawa dlaczego piję, jestem w koszulce, a Harry to mój przyjaciel – oznajmiła chłodno. Ich relacje były naprawdę dobre do czasu, gdy Malfoy postanowił się zabawić.
– Moja sprawa, ponieważ udajesz moją narzeczoną! Co ludzie mogli sobie pomyśleć widząc cię z innym?
– Kpisz sobie, Malfoy?! – wstała i wbiła palec w jego tors – To ty, noc spędziłeś z Greengrass! To ty, całowałeś się z nią po kątach! – krzyknęła.
– Nikt tego nie widział! – bronił się, lecz gdy spojrzał w jej oczy, dostrzegł płomienie.
– Ja widziałam! Ginny widziała! Harry, Ron, Parvati, też! Wszyscy do cholery widzieli!
– Nie będę się z tobą kłócił, zwłaszcza, że tu śpi Potter. – odrzekł, a jego ton miał temperaturę zera absolutnego. Zwierzchnił włosy i nie spoglądając się na nią, oznajmił, że ma minutę do aportacji.
– Daj mi spać, Malfoy – warknęła i poczuła, że jej gardło to pustynia.
Widząc w jakim stanie jest, podał jej małą fiolkę, którą odebrała niczym skarb z nieba. Chciała sprawdzić czym jest ten eliksir, lecz światłowstręt jej w tym przeszkodził.
– Zaufaj mi. Poczujesz się lepiej – głos brzmiał delikatnie, lecz czuć było w nim irytację.
Odkręciła fiolkę i pozwoliła gęstej cieczy spływać po gardle. Po zapachu wyczuła eliksir przeciwbólowy. Pomimo iż przypomniało jej się, dlaczego się upiła, była wdzięczna Malfoy’owi. Ból powoli mijał, lecz nadal czuła nudności.
– Mogę wiedzieć, dlaczego znajduję cię pijaną w trupa, w bieliźnie, z Potterem w łóżku? – zapytał na pozór spokojnie, lecz zaciskał pięści za plecami.
– To nie twoja sprawa dlaczego piję, jestem w koszulce, a Harry to mój przyjaciel – oznajmiła chłodno. Ich relacje były naprawdę dobre do czasu, gdy Malfoy postanowił się zabawić.
– Moja sprawa, ponieważ udajesz moją narzeczoną! Co ludzie mogli sobie pomyśleć widząc cię z innym?
– Kpisz sobie, Malfoy?! – wstała i wbiła palec w jego tors – To ty, noc spędziłeś z Greengrass! To ty, całowałeś się z nią po kątach! – krzyknęła.
– Nikt tego nie widział! – bronił się, lecz gdy spojrzał w jej oczy, dostrzegł płomienie.
– Ja widziałam! Ginny widziała! Harry, Ron, Parvati, też! Wszyscy do cholery widzieli!
– Nie będę się z tobą kłócił, zwłaszcza, że tu śpi Potter. – odrzekł, a jego ton miał temperaturę zera absolutnego. Zwierzchnił włosy i nie spoglądając się na nią, oznajmił, że ma minutę do aportacji.
♦♥♦♥♦
Kolejne
dni w Malfoy Manor można byłoby nazwać cichymi. Do rozmowy w końcu nie doszło,
a oboje czuli do siebie żal. Rose niepokojąc się o chłód w domu, postanowiła
coś zrobić. Mimo przekonań Dracona, iż Hermiona nic dla niego nie znaczy, Pani
Rise wciąż wierzyła, że to się zmieni. Pewnego południa zapukała do gabinetu
Dracona. Słysząc donośne „Proszę” weszła i usiadła w fotelu naprzeciwko biurka.
– Witaj Rose – uśmiechnął się szczerze.
– Przyniosłam ci ciasteczka i chciałam z tobą porozmawiać.
– Czekoladowe? – zagadnął.
– Tak, ale przyszłam tu z innego powodu.
– O co więc chodzi? Z dzieckiem wszystko w porządku? Mam wezwać Severusa? A może chciałabyś gdzieś wyjechać?
– Draco… Chodzi mi o to, że od balu nie rozmawiasz z Hermioną.
– No i co z tego? Nie muszę z nią rozmawiać. Ona ma tylko udawać moją narzeczoną, co marnie jej wychodzi – prychnął.
– Nie kłam – kiwnęła palcem w jego stronę – dogadywaliście się.
– Tak, ale teraz tak nie jest – opowiedział chłodno i spuścił wzrok na swoje papiery. – Na przyjęciu mocno zabalowała. Upiła się, tańczyła z obcymi, a rano gdy po nią przyszedłem, była prawie nieprzytomna w jednym łóżku z Potterem.
– Nie spodziewałam się tego po niej, ale nie wierzę, że ty nic nie przewiniłeś.
– Spędziłem noc z Astorią, a ona to widziała.
– Jesteś czasem taki lekkomyślny Draco... Nie pomyślałeś, że tak się zachowała, bo zobaczyła cię z inną?
– Przecież nie jesteśmy razem. Nie miała prawa do zazdrości.
– A ty miałeś, gdy widziałeś ją z Nottem? Przemyśl to.
– Nie jestem odpowiedni dla niej – westchnął i upuścił teczkę, którą trzymał w dłoniach. – Jest inteligentna, dobra, piękna i zbyt niewinna, by być ze mną. Jestem nic nie wartym śmieciem, który pójdzie do Azkabanu, gdy Voldemort upadnie.
– Przestań się na sobą użalać. Jesteś młodym mężczyzną, który zasługuje na wszystkie dobra. Severus mówił mi o Zakonie. Nie chciałbyś dołączyć? Być podwójnym szpiegiem?
– Gdyby to się wydało, zostałbym nadziany i zjedzony przez Nagini – powiedział gorzko, lecz propozycja brzmiała kusząco. Może mógłby wreszcie pokazać, że jest kimś więcej, niż tylko pionkiem w grze Riddle’a.
– Masz ciastko i wszystko przemyśl. – Podeszła bliżej i pocałowała chłopaka w czoło. – Dla mnie zawsze będziesz dobry.
– Witaj Rose – uśmiechnął się szczerze.
– Przyniosłam ci ciasteczka i chciałam z tobą porozmawiać.
– Czekoladowe? – zagadnął.
– Tak, ale przyszłam tu z innego powodu.
– O co więc chodzi? Z dzieckiem wszystko w porządku? Mam wezwać Severusa? A może chciałabyś gdzieś wyjechać?
– Draco… Chodzi mi o to, że od balu nie rozmawiasz z Hermioną.
– No i co z tego? Nie muszę z nią rozmawiać. Ona ma tylko udawać moją narzeczoną, co marnie jej wychodzi – prychnął.
– Nie kłam – kiwnęła palcem w jego stronę – dogadywaliście się.
– Tak, ale teraz tak nie jest – opowiedział chłodno i spuścił wzrok na swoje papiery. – Na przyjęciu mocno zabalowała. Upiła się, tańczyła z obcymi, a rano gdy po nią przyszedłem, była prawie nieprzytomna w jednym łóżku z Potterem.
– Nie spodziewałam się tego po niej, ale nie wierzę, że ty nic nie przewiniłeś.
– Spędziłem noc z Astorią, a ona to widziała.
– Jesteś czasem taki lekkomyślny Draco... Nie pomyślałeś, że tak się zachowała, bo zobaczyła cię z inną?
– Przecież nie jesteśmy razem. Nie miała prawa do zazdrości.
– A ty miałeś, gdy widziałeś ją z Nottem? Przemyśl to.
– Nie jestem odpowiedni dla niej – westchnął i upuścił teczkę, którą trzymał w dłoniach. – Jest inteligentna, dobra, piękna i zbyt niewinna, by być ze mną. Jestem nic nie wartym śmieciem, który pójdzie do Azkabanu, gdy Voldemort upadnie.
– Przestań się na sobą użalać. Jesteś młodym mężczyzną, który zasługuje na wszystkie dobra. Severus mówił mi o Zakonie. Nie chciałbyś dołączyć? Być podwójnym szpiegiem?
– Gdyby to się wydało, zostałbym nadziany i zjedzony przez Nagini – powiedział gorzko, lecz propozycja brzmiała kusząco. Może mógłby wreszcie pokazać, że jest kimś więcej, niż tylko pionkiem w grze Riddle’a.
– Masz ciastko i wszystko przemyśl. – Podeszła bliżej i pocałowała chłopaka w czoło. – Dla mnie zawsze będziesz dobry.
♦♥♦♥♦
Siedziała
od kilku godzin na łóżku. Kiedy uświadomiła sobie, że więcej nie wytrzyma w
zamknięciu, wyszła do ogrodu. Było zimno, ale dało się wytrzymać. Przypomniało
jej się, jak została porażona przez tarczę. Na te wspomnienie przeszedł ją
chłodny dreszcz. Do dziś ma długą, obrzydliwą bliznę rozciągającą się na całym
karku. Położyła się na szarej trawie, zamykając przy tym oczy i umysł. Tylko
ona i zimny wiatr łaskoczący jej odsłoniętą szyję. Teraz było dobrze. Bez
problemów, bez Malfoy’a, bez całego zła. Miała już dość tej przeraźliwie
głośnej ciszy. Ciszy przez którą ogłuchła. Chciałaby, by wszystko sobie
wyjaśnili, lecz miała zbył mało sił, aby się z nim kłócić. Tęskniła za
przyglądaniem się, jak je śniadanie czy czyta Proroka. Było to dla niej dziwne
i pretensjonalne, lecz nic nie mogła z tym zrobić.
– Cześć Miona – mruknął znajomy głos i ktoś położył się obok jej.
– Hej Ted – odwróciła głowę w jego kierunku. – Co cię tu sprowadza?
– Miałem pójść do Draco, ale nagle zauważyłem ciebie. Czemu jesteś smutna?
– Nie jestem smutna – odpowiedziała niemal od razu i poczuła jak Theodor podaje jej rękę.
– Jesteś. Widzę to.
– Trochę nie dogaduję się z Malfoy’em.
– Przecież wy nigdy się nie dogadywaliście – zaśmiał się, a brunetka cicho mu zawtórowała.
– Masz rację – lekko się uśmiechnęła. – Macie jakąś misję?
– Będziemy mieć w ten weekend. Przykro mi, ale nie mogę ci zdradzić szczegółów.
– W porządku.
Gdy
tak leżeli, rozkoszując się beztroską, nie wiedzieli, że wściekły Malfoy
obserwuje ich z okna.
♦♥♦♥♦
Pierwszy
raz od balu obudziła ją Rose. Rozsunęła zasłony, przez co promienie światła
opadły na jej śpiącą twarz. Zamiast zostawić śniadanie przy jej łóżku, Rose
poinformowała ją, że Draco czeka ze śniadaniem w jadalni. Zaskoczona tą
informacją poszła się umyć i przebrać w wygodne dresy. Wchodząc do
pomieszczenia, mruknęła ciche „Dzień Dobry” i usiadła naprzeciwko Malfoy’a.
Czytał Proroka, popijając co jakiś czas kawę. Gdy zorientował się, że na niego
patrzy, spuścił wzrok na gazetę.
– Schudłaś.
Musisz więcej jeść – odezwał się po chwili.
– Nie jestem głodna. Wypiję tylko herbatę.
– Zjedz coś. Jeśli nie będziesz jeść, to zacznę cię karmić – powiedział ostro. Wyglądała jak wrak człowieka. Obojczyki nienaturalnie odstawały, a żebra były widoczne gołym okiem.
– Dobrze – wzięła kawałek chleba i zaczęła go gryźć. Ostatnie czego chciała, to być karmioną.
– Grzeczna dziewczynka – uśmiechnął się sarkastycznie – Mieliśmy jechać w góry, pamiętasz?
– Pamiętam, ale to było przed wszystkimi wydarzeniami.
– Jakimi wydarzeniami, Granger? – doskonale wiedział, o co jej chodzi, ale nie mógł odmówić sobie doprowadzenia jej do wściekłości.
– Takimi jak to, że całowałeś się Greengrass za moimi plecami! Wiesz jak ja się czułam? – spytała z żalem. Siedział wyprostowany, nie okazując uczuć. Typowy Malfoy.
– Czułaś się tak jak ja, gdy ty byłaś z Nott’em?
Teraz ją zamurowało. Czy właśnie oznajmił jej, że był zazdrosny o Theodora? Jeśli tak, to zmienia to bardzo wiele.
–Nie uważasz Malfoy, że to dziwne, że czujemy zazdrość, mimo iż siebie ledwo tolerujemy?
– Myślę, że nasza relacja jest… skomplikowana. Tak czy siak, uważam, że powinniśmy jechać.
– I tak nie mam prawa głosu, więc nie wiem, po co mnie pytasz.
– Nie rób z siebie idiotki, doskonale wiesz, że liczę się z twoim zdaniem.
– Chciałabym zabrać Ginny – oznajmiła.
– A może Pottera, z którym ostatnio spałaś? – zapytał kpiąco.
– Doskonale wiesz, że Harry jest tylko moim przyjacielem! Kiedy ty pieprzyłeś Greengrass, on się o mnie martwił Malfoy – uniosła się. Chciała już wyjść, lecz rzuciła na odchodnym – Bez Ginny nie jadę.
– Nie jestem głodna. Wypiję tylko herbatę.
– Zjedz coś. Jeśli nie będziesz jeść, to zacznę cię karmić – powiedział ostro. Wyglądała jak wrak człowieka. Obojczyki nienaturalnie odstawały, a żebra były widoczne gołym okiem.
– Dobrze – wzięła kawałek chleba i zaczęła go gryźć. Ostatnie czego chciała, to być karmioną.
– Grzeczna dziewczynka – uśmiechnął się sarkastycznie – Mieliśmy jechać w góry, pamiętasz?
– Pamiętam, ale to było przed wszystkimi wydarzeniami.
– Jakimi wydarzeniami, Granger? – doskonale wiedział, o co jej chodzi, ale nie mógł odmówić sobie doprowadzenia jej do wściekłości.
– Takimi jak to, że całowałeś się Greengrass za moimi plecami! Wiesz jak ja się czułam? – spytała z żalem. Siedział wyprostowany, nie okazując uczuć. Typowy Malfoy.
– Czułaś się tak jak ja, gdy ty byłaś z Nott’em?
Teraz ją zamurowało. Czy właśnie oznajmił jej, że był zazdrosny o Theodora? Jeśli tak, to zmienia to bardzo wiele.
–Nie uważasz Malfoy, że to dziwne, że czujemy zazdrość, mimo iż siebie ledwo tolerujemy?
– Myślę, że nasza relacja jest… skomplikowana. Tak czy siak, uważam, że powinniśmy jechać.
– I tak nie mam prawa głosu, więc nie wiem, po co mnie pytasz.
– Nie rób z siebie idiotki, doskonale wiesz, że liczę się z twoim zdaniem.
– Chciałabym zabrać Ginny – oznajmiła.
– A może Pottera, z którym ostatnio spałaś? – zapytał kpiąco.
– Doskonale wiesz, że Harry jest tylko moim przyjacielem! Kiedy ty pieprzyłeś Greengrass, on się o mnie martwił Malfoy – uniosła się. Chciała już wyjść, lecz rzuciła na odchodnym – Bez Ginny nie jadę.
♦♥♦♥♦
Ku
rozczarowaniu Rose, w Malfoy Manor znów czuć było chłód. Jednak nie trwało to
długo. Gdy Hermiona została obudzona całusem w policzek, była pewna, że Theodor
przyszedł ją odwiedzić. Zerwała się z łóżka, lecz Nott’a nigdzie nie było.
Zamiast niego na łóżku usiadła Ginny. Oh, Ginny! Rzuciła się na nią i
wyściskała. Widziały się dwa tygodnie temu na balu, a tuliły się za wszystkie
czasy.
– Jak to się stało, że tu jesteś? – spytała brązowłosa, gdy wreszcie się puściły.
– Draco był wczoraj w nocy w Hogwarcie i powiedział, że chciałaś bym przyjechała.
– Bardzo się cieszę! Ale następnym razem nie idź nigdzie z żadnym ślizgonem – upomniała i wzięła torbę Weasley do pokoju.
– Jak to się stało, że tu jesteś? – spytała brązowłosa, gdy wreszcie się puściły.
– Draco był wczoraj w nocy w Hogwarcie i powiedział, że chciałaś bym przyjechała.
– Bardzo się cieszę! Ale następnym razem nie idź nigdzie z żadnym ślizgonem – upomniała i wzięła torbę Weasley do pokoju.
Wiewióra
cały czas mówiła o tym, jak wspaniale być na szóstym roku. Opowiadała również o
Ronie, który spotyka się z Lavender, oraz o Harrym, który cały czas skupia się
na Quidditchu. Sama przyznała, że ostatnio koresponduje z tajemniczym B.Z,
który w każdym liście podkreśla, że jest wyjątkowo śliczna. Gdy Hermiona
spytała o Severusa, Ginny powiedziała, że często nie pojawia się na zajęciach,
a uczniowie plotkują, że nietoperz ostatnio chodzi nietrzeźwy. To ją
zaniepokoiło. W końcu Snape za dwa miesiące ma zostać ojcem.
Podczas
kolacji panowała niezręczna cisza. Ginny nie czuła obowiązku mówienia, Draco
czekał aż Hermiona przejmie inicjatywę, a ona sama wstydziła się, że Malfoy
spełnił jej prośbę. Jako iż była najśmielsza z całej trójki, postanowiła się
odezwać.
– Dziękuję, że przywiozłeś tutaj Ginny. To wiele dla mnie znaczy – mruknęła cicho, a jej policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem. Nie sądziła, że weźmie jej wymóg na poważnie.
– Twe życzenie jest dla mnie rozkazem – powiedział ironicznie, na co Ginny się zaśmiała.
– Kiedy będziemy jechać? – spytała poirytowana.
– Jutro po południu. Bądźcie gotowe o czternastej, bo będziemy lecieć mugolskim samolotem.
– Dziękuję, że przywiozłeś tutaj Ginny. To wiele dla mnie znaczy – mruknęła cicho, a jej policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem. Nie sądziła, że weźmie jej wymóg na poważnie.
– Twe życzenie jest dla mnie rozkazem – powiedział ironicznie, na co Ginny się zaśmiała.
– Kiedy będziemy jechać? – spytała poirytowana.
– Jutro po południu. Bądźcie gotowe o czternastej, bo będziemy lecieć mugolskim samolotem.
♦♥♦♥♦
Podróż
minęła całkiem pomyślnie. Ginny zafascynowana “dużym pociągiem ze skrzydłami”
zadawała miliony pytań, co niezmiernie irytowało blondyna. Sam nie bał się
latać, w odróżnieniu do szatynki, która skuliła się na fotelu jego
prywatnego odrzutowca. Dracona nieco rozczulił ten widok. Odważna, walecza
Gryfonka boi się wysokości? Gdy startowali, usiadł koło niej i podał swoją
dłoń. Była tak wystraszona, że bez wahania ją przyjęła.
Po wylądowaniu
czekało na nich przeraźliwie drogie auto Dracona. Przepych, który otaczał
Hemionę sprawił, że tylko prychnęła, Ginny zaś pogratulowała dobrego wyboru
samochodu. Gdy jechali wąską ścieżką, Gryfonki zaczęły podziwiać teren.
Wszędzie wysokie góry, niebieskie, bezchmurne niebo i pełno lasów. Jeszcze w
tak pięknym miejscu nie były od czasu, gdy zaczęły się zamieszki. Jechali
dziesięć minut pod górę, aż blondyn zaparkował przy pięknym drewnianym domu.
Wyszedł pierwszy i otworzywszy dziewczynom drzwi, wziął bagaż.
–
Rozchmurz się. Będzie fajnie! – przesądziła Ginny i pobiegła do wejścia.
ROZDZIAŁ 16
–
Weasley ma pokój na końcu korytarza, a my tu – otworzył jedne z drzwi i wzniósł
do środka bagaże.
– Jak to m y?
– Jest tylko jedna sypialnia i pokój gościnny. Obawiam się, że Weasley nie będzie chciała ze mną spać.
Na jego słowa nieco się obruszyła. Miał miliony okazji, by o tym wcześniej wspomnieć. Gdy weszła do środka, musiała przyznać, że pomieszczenie różniło się od tego w Malfoy Manor. Było niewątpliwie mniejsze, lecz przytulniejsze. Niemal wszystko, łącznie z meblami było zrobione z drewna o ciepłym odcieniu.
– Chodź! – zawołał blondyn. Skierowała się na spory balkon, gdzie znajdował się stolik i dwa krzesła.
– Jak to m y?
– Jest tylko jedna sypialnia i pokój gościnny. Obawiam się, że Weasley nie będzie chciała ze mną spać.
Na jego słowa nieco się obruszyła. Miał miliony okazji, by o tym wcześniej wspomnieć. Gdy weszła do środka, musiała przyznać, że pomieszczenie różniło się od tego w Malfoy Manor. Było niewątpliwie mniejsze, lecz przytulniejsze. Niemal wszystko, łącznie z meblami było zrobione z drewna o ciepłym odcieniu.
– Chodź! – zawołał blondyn. Skierowała się na spory balkon, gdzie znajdował się stolik i dwa krzesła.
– Jest
pięknie – oznajmiła z zachwytem, gdy zobaczyła to, co usiłował jej pokazywać Malfoy.
Ten widok był niczym jak na najurodziwszych obrazach w Wielkiej Sali. Nie mogła
oderwać wzroku od szmaragdowej zatoki, otoczonej zielonymi górami.
– Uwielbiałem tu przyjeżdżać z mamą, kiedy mieliśmy dość ojca – usłyszała smutny głos. Tak dawno nie widziała go naturalnego, że musiała sprawdzic czy nie ma zwidów.
– Przykro mi – wyznała szczerze, starając nie spoglądać się na jego nagle spochmurniałą twarz
– Uwielbiałem tu przyjeżdżać z mamą, kiedy mieliśmy dość ojca – usłyszała smutny głos. Tak dawno nie widziała go naturalnego, że musiała sprawdzic czy nie ma zwidów.
– Przykro mi – wyznała szczerze, starając nie spoglądać się na jego nagle spochmurniałą twarz
Gdy
pogoda nieco się poprawiła, Ginny z niesamowitą radością wpadła na pomysł, by
pójść popływać. Nie byłoby w tym dziwnego lub nieodpowiedniego, gdyby nie fakt,
że propozycja wysunęła się z jej ust, grubo po północy. Nie chcieli dołączyć,
lecz widok tak rozpłomienionej Weasley sprawił, że w końcu ulegli. Hermiona
pożyczywszy wcześniej od przyjaciółki dwuczęściowy kostium, udała się na plaże,
na której mieli już na nią czekać. Draco siedział na piasku, nalewając sobie
alkoholu, zaś Ginny taplała się w wodzie jak małe dziecko, pierwszy raz nad
wodą. Nie chcąc jeszcze się moczyć, przysiadła obok chłopaka, który starał jej
się nie przyglądać, bo wiedział, że jeśli to zrobi, nie da rady się opamiętać.
Zaoferował jej małą lampkę trunku, lecz odmówiła. Wstała i otrzepując się z
piasku, skierowała się do morza, które wydawało się nie stracić swojej
temperatury od słonecznego popołudnia. Dzięki jej decyzji, mógł teraz przyglądać
się dwóm, pięknym Gryfonkom beztrosko bawiącym się w wodzie, oświetlonymi
jedynie blaskiem księżyca.
♦♥♦♥♦
Hermiona
wiedząc, że przez najbliższy tydzień śpi w jednym łóżku z Malfoy’em,
spanikowała. Poszła się myć jako ostatnia i za poradą Ginny użyła olejku
kokosowego.Przewidywała, że blondyn pewnie będzie kpił z jej skrępowania, co
przytłaczało ją jeszcze bardziej. Ze spuszczoną głową, okryta miękkim
szlafrokiem weszła do sypialni, zamykając za sobą drzwi. Podeszła do łóżka,
gdzie on już leżał. Położyła się jak najdalej, że o mało nie spadła. Ku jej
zaskoczeniu, w żaden sposób tego nie skomentował. Zadowolona z takiego obrotu
sprawy, przesunęła się na skraj łóżka i odpłynęła w objęcia Morfeusza.
Gdy się obudziła, czuła na swojej talii jakiś niezweryfikowany ciężar. Gdy otworzyła oczy, zrozumiała, że to Malfoy przyciska jej ciało do swojego. Chciała się wyswobodzić, lecz był pogrążony w śnie. Jego czoło pokryte było kropelkami potu i cały się trząsł.
– Nie zabijaj jej – łkał. – Weź mnie, ją zostaw – objął Gryfonkę jeszcze mocniej. Widząc jak się męczy, delikatnie zaczęła go szturchać, aż nagle otworzył oczy.
– Przepraszam, czy ja… – chciał spytać, lecz mu przerwała.
– Miałeś koszmar.
– Po śmierci mamy często je mam – oznajmił zawstydzony.
– Wszyscy je miewamy –uśmiechnęła się lekko, odsuwając od siebie kołdrę.
Gdy się obudziła, czuła na swojej talii jakiś niezweryfikowany ciężar. Gdy otworzyła oczy, zrozumiała, że to Malfoy przyciska jej ciało do swojego. Chciała się wyswobodzić, lecz był pogrążony w śnie. Jego czoło pokryte było kropelkami potu i cały się trząsł.
– Nie zabijaj jej – łkał. – Weź mnie, ją zostaw – objął Gryfonkę jeszcze mocniej. Widząc jak się męczy, delikatnie zaczęła go szturchać, aż nagle otworzył oczy.
– Przepraszam, czy ja… – chciał spytać, lecz mu przerwała.
– Miałeś koszmar.
– Po śmierci mamy często je mam – oznajmił zawstydzony.
– Wszyscy je miewamy –uśmiechnęła się lekko, odsuwając od siebie kołdrę.
Ginny nie spała już od siódmej. Cała podekscytowana studiowała mapę okolicy. Gdy Hermiona weszła do jej małego pokoju, Wiewiórka obrzuciła ją trylionem bezsensownych pytań. „Jak było?”, ”Całowaliście się?” „Co mówił, gdy cię zobaczył?”.
– Oczywiście, że do niczego nie doszło.
– Nie okłamuj mnie, białogłowa dziewico, widzę jak na siebie patrzycie. – Brązowowłosa parsknęła śmiechem. Bo niby jak na siebie patrzą?
– Z nienawiścią, Ginervo?
– Z pożądaniem, Cnotko.
– Nie tknęłabym Malfoy’a za żadne skarby! – wyznała poważnie, lecz niełaskawie przypomniały jej się ich pocałunki, które sprawiły rumieniec. Niech to szlag!
– Po twojej reakcji stwierdzam, że jednak na niego lecisz.
– Chyba on na mnie – powiedziała sarkastycznie. Gryfonki znów wybuchnęły śmiechem, przez co Draco zastanawiał się o czym mogą rozmawiać.
Tego
dnia Hermiona chciała pospacerować sama. Jedyne, co jej w tym przeszkodziło to
obawa zostawienia Dracona z Ginny. Bała się, że gdy wróci, zastanie jedno z
nich zabite przez drugiego. Jednak uległa zapewnieniom Wiewiórki, że ma się nie
martwić.
–
Malfoy! – krzyczała Ginerva – Malfoy, gdzie ty do diabła jesteś?
– Kuchnia – odkrzyknął.
Gdy weszła do kuchni, siedział przy drewnianym stoliku i popijał kawę co wywołało grymas na twarzy dziewczyny.
– Jak ty możesz pić to okropieństwo! – jęknęła.
– Jak ty możesz być tak uciążliwa!
– Cicho bądź, Malfoy, przyszłam tu w sprawie Hermiony.
– A co? Ma okres? – na jego twarzy pojawił się ślizgoński uśmieszek. Nie mógł darować sobie tego minimum ironii.
– Daruj sobie. Uważam, że ona może coś do ciebie czuć, a ty ją ranisz.
W tej właśnie chwili, Draco Malfoy zadławił się kawą, spadł z krzesła i zaczął się turlać ze śmiechu.
– Dobry żart, Weasley, mów dalej! – ponaglił ją ręką, uważając to za świetny dowcip.
– Mówię serio. Jeśli zranisz jej uczucia, ja, Harry i Ron dokopiemy ci – oznajmiła poważnie i zostawiła otumanionego blondyna samego.
– Kuchnia – odkrzyknął.
Gdy weszła do kuchni, siedział przy drewnianym stoliku i popijał kawę co wywołało grymas na twarzy dziewczyny.
– Jak ty możesz pić to okropieństwo! – jęknęła.
– Jak ty możesz być tak uciążliwa!
– Cicho bądź, Malfoy, przyszłam tu w sprawie Hermiony.
– A co? Ma okres? – na jego twarzy pojawił się ślizgoński uśmieszek. Nie mógł darować sobie tego minimum ironii.
– Daruj sobie. Uważam, że ona może coś do ciebie czuć, a ty ją ranisz.
W tej właśnie chwili, Draco Malfoy zadławił się kawą, spadł z krzesła i zaczął się turlać ze śmiechu.
– Dobry żart, Weasley, mów dalej! – ponaglił ją ręką, uważając to za świetny dowcip.
– Mówię serio. Jeśli zranisz jej uczucia, ja, Harry i Ron dokopiemy ci – oznajmiła poważnie i zostawiła otumanionego blondyna samego.
Był
pewien, że żartowała. Chłodna Hermiona Granger miałaby coś do niego czuć? W
sumie to… Była przy nim gdy był w dołku, przyznała, że była zazdrosna i noc
przed balem chciała się z nim całować. Kurwa!
♦♥♦♥♦
Wróciła
do domu około osiemnastej. Nie świadoma tego, co stało się pod jej nieobecność,
udała się pod prysznic. Ubrana w krótkie spodenki i top na ramiączkach, poszła
poszukać Wiewiórki. Siedziała na balkonie z Malfoy’em i paliła drogie
papierosy, popijając ognistą. Granger nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czyżby
jej mała, delikatna przyjaciółka była wstanie wyrabiać takie rzeczy? To chore,
pomyślała. Czy tylko ona się nie zmieniła? Czy tylko ona jest tą samą osobą co przedtem?
Ta metamorfoza Ginny wcale jej się nie podobała. Przecież ona ma tylko szesnaście
lat! Gdyby państwo Weasley dowiedzieli się o tym, nie wypuściliby jej z domu.
Nie chciała być donosicielem, ale jeśli Ginerva się nie otrząśnie, nie będzie
miała wyboru.
O
północy wszyscy położyli się do swoich łóżek. Tym razem Draco nie umiał
utrzymać rąk przy sobie. Była zbyt piękna i niewinna. A jeśli Weasley miała
rację, to wcale nie jest jej taki obojętny. Gdy minęło dwadzieścia minut od
położenia się spać, jego dłoń skierowała się na jej nagie udo. Głaskał je najdelikatniej
jak mógł. Gdy nie odsunęła się, przeniósł swoją rękę na wąską talię. Słysząc,
że mruczy coś pod nosem, przysunął się bliżej i dotknął swoimi wargami jej
malinowych ust.
– Co ty do cholery wyprawiasz, Malfoy? – podniosła się do pozycji siedzącej i oskarżycielskim spojrzeniem zlustrowała blondyna.
– Chciałem cię pocałować – odpowiedział chłodno.
– A może ja tego nie chciałam? – mówiła do niego jak do dziecka. Nie mógł okazać się, aż takim narcystycznym kretynem.
– Pamiętasz Granger, jak przyjechałaś do Malfoy Manor? Zawarliśmy układ. Jeśli nie będziesz wykonywać moich rozkazów, mogę rzucić na siebie klątwę.
– Chyba nie zamierzasz…
– Zamierzam. Połóż się i nic nie mów.
Znowu ułożywszy się na łóżku, zamknęła oczy. Nie wiedziała do czego ta sytuacja zmierza. Gdy chciała mu odpyskować, poczuła jak jego wargi intensywnie napierają na jej własne. Zaczął ją całować z całą desperacją ostatnich dni. Kiedy jęknęła mu w usta, pogłębił pocałunek. Mimo iż przedtem nie miała na to ochoty, czuła, że musi zrewanżować się za dostarczoną falę ekstazy. Teraz to ona odwzajemniała jego porywcze pocałunki, doprowadzając Malfoy’a do szału. Czuła przyjemne łaskotanie w dole brzucha. Gdy obojgu skończyło się powietrze, opadli na poduszki, a w powietrzu rozchodził się dźwięk głośnych oddechów.
– Dziękuję – szepnęła i usnęła, zanim zdążył odpowiedzieć.
– Co ty do cholery wyprawiasz, Malfoy? – podniosła się do pozycji siedzącej i oskarżycielskim spojrzeniem zlustrowała blondyna.
– Chciałem cię pocałować – odpowiedział chłodno.
– A może ja tego nie chciałam? – mówiła do niego jak do dziecka. Nie mógł okazać się, aż takim narcystycznym kretynem.
– Pamiętasz Granger, jak przyjechałaś do Malfoy Manor? Zawarliśmy układ. Jeśli nie będziesz wykonywać moich rozkazów, mogę rzucić na siebie klątwę.
– Chyba nie zamierzasz…
– Zamierzam. Połóż się i nic nie mów.
Znowu ułożywszy się na łóżku, zamknęła oczy. Nie wiedziała do czego ta sytuacja zmierza. Gdy chciała mu odpyskować, poczuła jak jego wargi intensywnie napierają na jej własne. Zaczął ją całować z całą desperacją ostatnich dni. Kiedy jęknęła mu w usta, pogłębił pocałunek. Mimo iż przedtem nie miała na to ochoty, czuła, że musi zrewanżować się za dostarczoną falę ekstazy. Teraz to ona odwzajemniała jego porywcze pocałunki, doprowadzając Malfoy’a do szału. Czuła przyjemne łaskotanie w dole brzucha. Gdy obojgu skończyło się powietrze, opadli na poduszki, a w powietrzu rozchodził się dźwięk głośnych oddechów.
– Dziękuję – szepnęła i usnęła, zanim zdążył odpowiedzieć.
♦♥♦♥♦
Gdy
wstała, Draco był już ubrany, a jego rzeczy spakowane były w walizce. Siedział
na skraju łóżka i spoglądał na jej śpiącą twarz. Gdy otwarła powieki, ich
spojrzenia się skrzyżowały.
– Ja też dziękuję, Granger – po tym zdaniu poczuła jak fala zawstydzenia spływa po jej twarzy. Próbowała je zakryć jednak na próżno.
– Dlaczego jesteś spakowany? Wyjeżdżasz?
– Ty i Weasley możecie zostać. Muszę jechać.
– Dlaczego? Co się stało?
– Rose jest w szpitalu. Są komplikacje.
Po tych słowach wyskoczyła z łóżka jak burza. Nie pytając o nic, zaczęła się ubierać i pakować. Musiała jechać z Malfoy’em. Rose była dla niej jak rodzina i musiała przy niej być. Nie czekając na nic, wzięli Ginny ze sobą i polecieli samolotem z powrotem do Wiltshire.
– Ja też dziękuję, Granger – po tym zdaniu poczuła jak fala zawstydzenia spływa po jej twarzy. Próbowała je zakryć jednak na próżno.
– Dlaczego jesteś spakowany? Wyjeżdżasz?
– Ty i Weasley możecie zostać. Muszę jechać.
– Dlaczego? Co się stało?
– Rose jest w szpitalu. Są komplikacje.
Po tych słowach wyskoczyła z łóżka jak burza. Nie pytając o nic, zaczęła się ubierać i pakować. Musiała jechać z Malfoy’em. Rose była dla niej jak rodzina i musiała przy niej być. Nie czekając na nic, wzięli Ginny ze sobą i polecieli samolotem z powrotem do Wiltshire.
Gdy
weszli na salę w szpitalu, Rose płakała. Sama na szpitalnym łóżku. Jeszcze
nigdy nie widzieli jej w takim stanie. Bo przecież Rose nigdy nie płacze,
prawda? Łzy płynęły po jej twarzy strumykiem. Nawet widok jej podopiecznego nie
poprawił jej nastroju.
– Rose… Co się stało? – wyszeptał Draco. Gdy nie odpowiedziała, usiadł na łóżku i przytulił ją najmocniej jak mógł.
– Nie żyje – wyjąkała – Mój synek nie żyje.
Wszyscy obecni się spięli, a panująca cisza nabrała nowego wydźwięku.
– Wszystko będzie dobrze… Jesteś młoda, jeszcze zdążysz mieć dzieci.
– Nie zasługuję na bycie matką! – krzyknęła. – Jak mogłam poronić, jak?
– To się zdarza – powiedziała delikatnie Hermiona. Gdzie do cholery jest Severus? Właśnie umarło jego dziecko, a po nim nie ma nawet śladu!
– Zabierzemy cię do domu… – Draco wziął rzeczy brunetki i pomógł jej wstać.
– Rose… Co się stało? – wyszeptał Draco. Gdy nie odpowiedziała, usiadł na łóżku i przytulił ją najmocniej jak mógł.
– Nie żyje – wyjąkała – Mój synek nie żyje.
Wszyscy obecni się spięli, a panująca cisza nabrała nowego wydźwięku.
– Wszystko będzie dobrze… Jesteś młoda, jeszcze zdążysz mieć dzieci.
– Nie zasługuję na bycie matką! – krzyknęła. – Jak mogłam poronić, jak?
– To się zdarza – powiedziała delikatnie Hermiona. Gdzie do cholery jest Severus? Właśnie umarło jego dziecko, a po nim nie ma nawet śladu!
– Zabierzemy cię do domu… – Draco wziął rzeczy brunetki i pomógł jej wstać.
♦♥♦♥♦
Kolejne
dni w Malfoy Manor były najsmutniejszymi w historii istnienia tego pałacu.
Draco wziął wolne, by móc opiekować się Rose. Przestała o siebie dbać,
przestała jeść, przestała rozmawiać. Wciąż powtarzała, że nie zasługuje na
życie. Hermiona widząc ją w takim stanie, codziennie pomagała nad opieką.
Jednak po trzech tygodniach ciągłych rozmów, Rose zaczęła wracać do siebie. I
co najważniejsze , przestała się ciągle się obwiniać.
– Chcesz pójść ze mną na konie? – zapytał Draco, wchodząc w głąb pokoju. Siedziała przy biurku i czytała podręcznik do eliksirów.
– Czy nie łatwiej byłoby mi rozkazać, Malfoy?
– Wolę ci rozkazywać w innych okolicznościach, Granger.
Ubrana w sztyblety i ciepłą kurtkę, szła ramię w ramię z Malfoy’em. Było wyjątkowo chłodno i wietrznie, ale nie przeszkadzało im to. Małe wychłodzenie sprawiło, że zaczęli myśleć jaśniej. Wiedzieli, że za kilka miesięcy nie będzie szansy na zwykły spacer lub rozmowę. On będzie walczył u boku Voldemorta, a ona z Zakonem. Staną twarzą w twarz z różdżkami w ręku, gotowi do wypowiedzenia zaklęć niewybaczalnych. Wtedy nie będą się liczyć minione chwile. Będzie tylko jeden sojusznik – śmierć.
– Chcesz pójść ze mną na konie? – zapytał Draco, wchodząc w głąb pokoju. Siedziała przy biurku i czytała podręcznik do eliksirów.
– Czy nie łatwiej byłoby mi rozkazać, Malfoy?
– Wolę ci rozkazywać w innych okolicznościach, Granger.
Ubrana w sztyblety i ciepłą kurtkę, szła ramię w ramię z Malfoy’em. Było wyjątkowo chłodno i wietrznie, ale nie przeszkadzało im to. Małe wychłodzenie sprawiło, że zaczęli myśleć jaśniej. Wiedzieli, że za kilka miesięcy nie będzie szansy na zwykły spacer lub rozmowę. On będzie walczył u boku Voldemorta, a ona z Zakonem. Staną twarzą w twarz z różdżkami w ręku, gotowi do wypowiedzenia zaklęć niewybaczalnych. Wtedy nie będą się liczyć minione chwile. Będzie tylko jeden sojusznik – śmierć.
Gdy
weszła do stajni zauważyła, że na twarzy Malfoy’a wymalowana była ulga. Pewnie
to konie sprawiały, iż zapominał o dolegliwościach wojny. Szedł do końca,
mijając najlepsze championy w Wiltshire. Nie mając wyboru, podążała za nim aż
zatrzymał się przy koniu o karej maści. Przy wejściu do jego boksu wisiały
liczne odznaczenia oraz napis informujący, że nazywa się Merkan. Blondyn
otworzył drzwiczki i wyprowadził swojego ulubieńca na korytarz, głaszcząc go po
łbie. Wydawał się teraz tak pozornie niegroźny.
– Chcesz jechać na własnym koniu, czy na jednym ze mną? – zapytał, zakładając na Markana siodło. Uczyła się jeździć konno gdy miała osiem lat, więc da radę przetrwać krótką przejażdżkę.
– Umiem jeździć – odpowiedziała pewnie, a blondyn podszedł do boksu z koniem czystej krwi angielskiej. Również wyposażył go w ekwipunek.
– Chodź – ponaglił ją. Podeszła, a ten pomógł jej wejść na Arkle. Gdy dotknął dołu jej pleców, by ją podsadzić, cała się spięła. Miała tylko nadzieję, że tego nie zauważył.
Gdy była już na swojej siwej klaczy, Draco również wszedł na swojego ogiera.
Galopowali po najbliższych pagórkach i polanach, a dziewczyna nie mogła wyjść z podziwu, z jaką łatwości młody Malfoy okiełznał swojego wierzchowca. Sama ledwo trzymała się na siodle. Starała się wypaść naturalnie, lecz jej postawa nie wyglądała pewnie.
– Już niedługo ta bańka mydlana pęknie, zostawiając po sobie opłakane skutki – powiedział gorzko, zatrzymując się na wzniesieniu.
– Wiem – przytaknęła. – Orientujesz się, kiedy wojna ma się zacząć?
– Miesiąc, może dwa. Voldemort nie chce czekać. Znając plany, zaatakują wszystko co najbliższe Potterowi.
– Będziesz walczyć po jego stronie? – zapytała ze zgorszeniem. Znała odpowiedź, ale wciąż miała małą nadzieję, że zmieni zdanie.
– Tak. Gdybyś również dołączyła do nas na czas wojny, byłabyś bezpieczniejsza.
– Nigdy nie dołączę do was, Malfoy. Nie zdradzę Harry’ego dla swojego bezpieczeństwa. Gdybyś był odważniejszy, również porzuciłbyś ten chory reżim.
– Nie mam wyboru i doskonale o tym wiesz. Naraziłbym siebie i ciebie na gniew Czarnego Pana, a nie chciałbym, aby z mojego powodu działa ci się krzywda.
– O mnie się nie martw, poradzę sobie. Obawiam się, że przyjdzie moment w czasie wojny, kiedy staniemy naprzeciw siebie gotowi się zabić.
– Nie byłbym wstanie podnieść na ciebie różdżki. A to, czy ty byłabyś w stanie mnie zabić, to inna sprawa.
Gdy zobaczył, że dziewczyna lekko się trzęsie z zimna, zdjął swój płaszcz i oddał jej. Na ten gest, skinęła głową z wdzięczności, lecz czując jego perfumy na swoim ciele, jej policzki zaróżowiały.
–Wracajmy do domu, zanim naprawdę zmarzniesz.
– Chcesz jechać na własnym koniu, czy na jednym ze mną? – zapytał, zakładając na Markana siodło. Uczyła się jeździć konno gdy miała osiem lat, więc da radę przetrwać krótką przejażdżkę.
– Umiem jeździć – odpowiedziała pewnie, a blondyn podszedł do boksu z koniem czystej krwi angielskiej. Również wyposażył go w ekwipunek.
– Chodź – ponaglił ją. Podeszła, a ten pomógł jej wejść na Arkle. Gdy dotknął dołu jej pleców, by ją podsadzić, cała się spięła. Miała tylko nadzieję, że tego nie zauważył.
Gdy była już na swojej siwej klaczy, Draco również wszedł na swojego ogiera.
Galopowali po najbliższych pagórkach i polanach, a dziewczyna nie mogła wyjść z podziwu, z jaką łatwości młody Malfoy okiełznał swojego wierzchowca. Sama ledwo trzymała się na siodle. Starała się wypaść naturalnie, lecz jej postawa nie wyglądała pewnie.
– Już niedługo ta bańka mydlana pęknie, zostawiając po sobie opłakane skutki – powiedział gorzko, zatrzymując się na wzniesieniu.
– Wiem – przytaknęła. – Orientujesz się, kiedy wojna ma się zacząć?
– Miesiąc, może dwa. Voldemort nie chce czekać. Znając plany, zaatakują wszystko co najbliższe Potterowi.
– Będziesz walczyć po jego stronie? – zapytała ze zgorszeniem. Znała odpowiedź, ale wciąż miała małą nadzieję, że zmieni zdanie.
– Tak. Gdybyś również dołączyła do nas na czas wojny, byłabyś bezpieczniejsza.
– Nigdy nie dołączę do was, Malfoy. Nie zdradzę Harry’ego dla swojego bezpieczeństwa. Gdybyś był odważniejszy, również porzuciłbyś ten chory reżim.
– Nie mam wyboru i doskonale o tym wiesz. Naraziłbym siebie i ciebie na gniew Czarnego Pana, a nie chciałbym, aby z mojego powodu działa ci się krzywda.
– O mnie się nie martw, poradzę sobie. Obawiam się, że przyjdzie moment w czasie wojny, kiedy staniemy naprzeciw siebie gotowi się zabić.
– Nie byłbym wstanie podnieść na ciebie różdżki. A to, czy ty byłabyś w stanie mnie zabić, to inna sprawa.
Gdy zobaczył, że dziewczyna lekko się trzęsie z zimna, zdjął swój płaszcz i oddał jej. Na ten gest, skinęła głową z wdzięczności, lecz czując jego perfumy na swoim ciele, jej policzki zaróżowiały.
–Wracajmy do domu, zanim naprawdę zmarzniesz.
♦♥♦♥♦
Kolejne
dni były melancholijne. Malfoy w domu był tylko okazjonalnie, a Rose wróciła do
poprzedniego „życia”. Hermiona, mimo iż wiedziała, że brunetka wciąż cierpi,
nie chciała poruszać tego tematu. Kiedy Theodor zaoferował jej wyjście do
miasteczka, od razu je przyjęła. Był pozytywną odskocznią od ponurych myśli
wojny. Czekał na nią w ogrodzie, ubrany w niebieską koszulę podkreślającą kolor
jego oczu. Widząc dziewczynę, wyprostował się i zaoferował ramię, które
odrzuciła z życzliwym uśmiechem. Nie chciała, by odczuł fałszywą nadzieję. Szli
równym krokiem do jednej kawiarni w hrabstwie Wiltshire. Gdy wybór padł na
„Magiczna kawa a’la banana”, rozsiedli się na drewnianych krzesłach.
– Misja się udała? – zagadnęła, przeglądając menu.
– Tak, zakończona sukcesem – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem. – Draco teraz ma w pracy prawdziwy zapieprz.
– Zauważyłam, przychodzi w nocy i pije mnóstwo kawy. Daleko tak nie zajedzie – mruknęła, nie odrywając wzroku od karty pełnej słodkości.
–A ty, Hermiona? Jak się czujesz?
– Samotnie, Theodorze. Rose nadal cierpi, Severus nadal się nie pojawił, Malfoy’a ciągle nie ma, a ty masz własne życie i nie chcę ci go zajmować.
– Nie mów tak. Jeśli będziesz chciała porozmawiać, przyjadę o drugiej nad ranem.
– Misja się udała? – zagadnęła, przeglądając menu.
– Tak, zakończona sukcesem – odpowiedział z szelmowskim uśmiechem. – Draco teraz ma w pracy prawdziwy zapieprz.
– Zauważyłam, przychodzi w nocy i pije mnóstwo kawy. Daleko tak nie zajedzie – mruknęła, nie odrywając wzroku od karty pełnej słodkości.
–A ty, Hermiona? Jak się czujesz?
– Samotnie, Theodorze. Rose nadal cierpi, Severus nadal się nie pojawił, Malfoy’a ciągle nie ma, a ty masz własne życie i nie chcę ci go zajmować.
– Nie mów tak. Jeśli będziesz chciała porozmawiać, przyjadę o drugiej nad ranem.
♦♥♦♥♦
Już
prawie zasnęła, gdy nagle poczuła, że łóżko ugina się pod czyimś ciężarem.
Czując dłoń głaszczącą jej włosy, gwałtownie wstała i odeszła najdalej od
niego.
– Nie dotykaj mnie, Malfoy – warknęła, a po jej policzkach spływało miliony łez.
– Nie dotykaj mnie, Malfoy – warknęła, a po jej policzkach spływało miliony łez.
Pierwsza! Dlaczego Hermione płacze? Jak zwykle urywasz w nieodpowiednim momencie :) Czekam na następne :)
OdpowiedzUsuń- MaryWiniary
Super, nie mogłam się doczekać! Ale było warto :3 Dzięki Blue ^-°
OdpowiedzUsuńEadlyn
Twój Malfoy jest taki... Malfoyowaty, zmienny i to jest fajne. Ogólnie mi się podoba ;) I Ginny, typowa, szalona, taka którą lubię.
OdpowiedzUsuńJednak dlaczego Hermiona płakała?...
Czekam na następne.
Cudowne jak zawsze, nie wiem jak wytrzymam te 5 dni :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne, choć mam przeczucie, że to nie Malfoy ;)
OdpowiedzUsuńwielki-powrot-narnii.blogspot.com
Świetnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńSuper. Bardzo fajnie piszesz. :)
OdpowiedzUsuńJejku!! <3
OdpowiedzUsuńNiesamowite!!!
Cieszę się, że wróciłaś do pisania, bo muszę przyznać, że twoje powiadania lubię najbardziej ;)
Jestem bardzo zaciekawiona następnym rozdziałem, mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej <3
Już 20...Poza tym to fajne rozdziały. Wreszcie zaczyna się Dramione i mam nadzieje ze tak będzie dalej.
OdpowiedzUsuńGdzie jest nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńWchodzę tu codziennie co kilka godzin z nadzieją że pojawi się dalsza część opowiadania.
Czekam i pozdrawiam <3 ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiesz? Jak zobaczylam nowy rozdzial to az sie zapowietrzylam. Nie wiedzialam ze bedziesz go kontynuowac a tu BUM :-*
OdpowiedzUsuń~LieberAlleine
Jejku piszesz świetnie uwielbiam twoje rozdziały prawie każda scenę sobie wyobrażam nawet nie wiesz jak nie mogę się doczekać na następny rozdział. Pozdrawiam i życzę wielkiej weny ^^ ♡
OdpowiedzUsuńPiszesz super rozdziały życzę dużo weny i czekam na nowy rozdział ;-)
OdpowiedzUsuńSuper, podoba mi się! Dlaczego Hermiona płakała? Czemu urwałaś w takim momencie. ;-;
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i zapraszam do siebie
http://celujemy-w-niebo.blogspot.com/
Leth
Jest! Jest! Matko, w końcu ♡ szczerze to to jest mój pierwszy blog, który komentuje, ponieważ zazwyczaj czytam zakończone..
OdpowiedzUsuńNo ale!
Wspaniałe! Naprawdę świetna historia ♡
I tak wgl dlaczego zakończyłaś w takim nieodpowiednim momencie? Czekam na kolejny ♡
~₩
Czekam zniecierpliwością na Rozdział :)
OdpowiedzUsuń