* Od 10 rozdziału planuję już zmienić relację H & D na głębszą. (co nie oznacza, że pozostałe 5 rozdziałów będzie nudne!)
* Planowałam, żeby pod koniec tego rozdziału był pocałunek Hermiony z Draco, ale bałam się, że jeśli nastąpi w czwartym rozdziale to wszystko będzie spalone.
& Jeśli ktoś z was czytał mój pierwszy post "o bohaterach" proszę się tym nie sugerować czytając kolejne rozdziały. To w ogóle nie dotyczy obecnej fabuły, ale mimo wszystko nie chcę usuwać tego postu.
Jeszcze raz wybaczcie mi i zapraszam do czytania:))
+ PROSZĘ O KOMENTARZE!:) ANONIMY MOGĄ KOMENTOWAĆ BEZ ZBĘDNYCH WERYFIKACJI.
♦♥♦♥♦
Pomimo iż wszystko było pod kontrolą
Rose, nie mógł zasnąć. Wciąż przed oczami miał widok naiwnych szlam, które
Theodor tak bardzo lubił zaciągać do łóżka na jedną noc. Nie chciał, żeby
spotkało ją to samo. "Wykorzysta ją i zostawi" – takie myśli przerwał mu cichy stukot
butów o dębową podłogę. Wiedział, że to ona. Gdy spojrzał na zegarek, było pięć
minut przed ustaloną godziną. Był już spokojny, chciał położyć się spać, kiedy
przyszła mu do głowy przygnębiająca myśl. A co jeśli tak cicho się skrada, żeby
nikt nie zobaczył co się z nią dzieje? Przewracał się z boku na bok, poduszkę
przyciskał do głowy tak, jakby to miało wypędzić złośliwe myśli z jego głowy.
Nie pójdzie przecież ją skontrolować. Pewnie się teraz przebiera lub poszła
spać. Miał też świadomość, że nie zaśnie, póki nie zobaczy, że wszystko jest w
porządku. Kiedy w jego głowie znów pojawiły się obrazy niewinnych, gwałconych
mugolek, jak porażony wstał i wyszedł z pokoju. Szedł na palcach, nie wydając
żadnych dźwięków. W razie czego nie chciał obudzić śpiącej dziewczyny. Gdy
doszedł do jej drzwi, chwycił szybkim ruchem za klamkę i ku wielkiemu
zaskoczeniu, drzwi nie zaskrzypiały. Zamarł. Jego serce zaczęło szybciej bić,
wzrosło ciśnienie, ręce nie ubłaganie sie pociły a nogi odmawiały
posłuszeństwa. Miał rację. On ją
chciał wykorzystać. Stał nieruchomo w ciemnościach i widział jak promienie
księżyca osłaniają zachłannie całującą się dwójkę. Bez zastanowienia,
stanowczym i głośnym krokiem podszedł i uderzył go pięścią w twarz. Szatynowi
na całej twarzy leciała krew, którą dziewczyna usilnie chciała zatamować. Gdy
zobaczył, że lituje się nad gwałcicielem, nie miał ochoty nadal tolerować tej
wymownej ciszy.
– Ty teraz opuścisz mój dom a ty pójdziesz spać – powiedział stanowczo a jego głos jeszcze nigdy nie był bardziej oziębły. Na jego twarzy było tyle pogardy, że dziewczyna się wzdrygnęła.
– Ja jeszcze nie chcę się kłaść... – powiedziała szeptem w stronę arystokraty.
– To nie prośba tylko rozkaz, chyba, że chcesz dostać Crutiatusem jeszcze tej nocy – powiedział jeszcze surowiej i wyprowadził nieproszonego gościa z pokoju a następnie z zamku.
– Ty teraz opuścisz mój dom a ty pójdziesz spać – powiedział stanowczo a jego głos jeszcze nigdy nie był bardziej oziębły. Na jego twarzy było tyle pogardy, że dziewczyna się wzdrygnęła.
– Ja jeszcze nie chcę się kłaść... – powiedziała szeptem w stronę arystokraty.
– To nie prośba tylko rozkaz, chyba, że chcesz dostać Crutiatusem jeszcze tej nocy – powiedział jeszcze surowiej i wyprowadził nieproszonego gościa z pokoju a następnie z zamku.
♦♥♦♥♦
Tej nocy prawie nie spała. Nie mogła
sobie wyobrazić w jakich jest tarapatach. Tym razem naprawdę przegięła i miała
tego pełną świadomość. Powinna być mu wdzięczna, że dał jej taką dobrą możliwość
a nie systematycznie łamać kolejne podpunkty kontraktu. Wiedziała, że
dzisiejszego dnia zostanie słusznie ukarana. I jeśli naprawdę do tego dojdzie,
nie będzie trzymać do niego urazy.
Z godzinnych zamyśleń wyrwała ją wchodząca do pokoju Rose, informując, że ma się umyć i ubrać a następnie zjeść wraz z Draconem śniadanie. Nie chcąc przedłużać, szybko poszła do łazienki, gdzie w ciągu pięciu minut, gotowa była iść na konfrontację z Malfoyem.
Z godzinnych zamyśleń wyrwała ją wchodząca do pokoju Rose, informując, że ma się umyć i ubrać a następnie zjeść wraz z Draconem śniadanie. Nie chcąc przedłużać, szybko poszła do łazienki, gdzie w ciągu pięciu minut, gotowa była iść na konfrontację z Malfoyem.
Siedział przy długim, drewnianym
stole w środku jadalni, oparty nonszalancko o krzesło na którym siedział. Nie
spuszczając oczu z kubka kawy, którą co jakiś czas sporadycznie popijał,
nakładał sobie na talerz różne specjały przygotowane przez Rose. Usiadła niepewnie na przeciwko
blondyna nalewając sobie trochę herbaty do porcelanowej filiżanki. Unikała jego
szarego, zimnego spojrzenia jak ognia. Zapatrzona w pieczywo położone przed
nią, rozmyślała na różne tematy, byle nie zwracać na siebie uwagi. W końcu to czego się obawiała a
jednocześnie spodziewała, wydarzyło się.
– Czy próbował cie zgwałcić? – zaczął bardzo poważnym tonem.
– Nie... Nic z tych rzeczy – odpowiedziała nieśmiało, zaskoczona faktem, iż pomyślał, że do tego wszystkiego doszło bez jej w zgody.
– To jak mi wytłumaczysz, że wczoraj, pomimo mojego zakazu na jakiekolwiek zbliżenia, zobaczyłem jak Nott cię obłupuje i całuje...?
– To nie jego wina, ja tego chciałam – szepnęła, patrząc mu w oczy.
Chłopak nie mógł uwierzyć, że tak inteligentna dziewczyna dała się omamić. Czyżby dodał jej jakiś eliksir do piwa? Może urok?
– Granger... – powiedział zawiedzionym głosem, podpierając gorące czoło o dłoń – Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że ja nie żartuję z zasadami? Niestety, ale doigrałaś się. Nie mam już siły bycia świadkiem jak lekceważysz wszystkie podpunkty z listy – po tych słowach, szybkim krokiem podszedł do niej, czekającej na kolejny ruch. Kiedy wyciągnął z kieszeni różdżkę, wiedziała co się stanie. Ból jaki daje Cruciatus wyczytała tylko w książkach do Obrony Przed Czarną Magią a z tego co mówił pan Weasley, cierpienie jakie powoduje zaklęcie jest dziesięciokrotnie większe niż go opisują. Wiedząc, co za chwilę się stanie, spuściła wzrok na podłogę i mocno zacisnęła swoje małe piąstki. Była już gotowa na największy ból w całym swoim życiu.
– Cru... – zaczął niepewnie, ale widząc jak bardzo się boi nie mógł jej tego zrobić. Jako śmierciożerca nie raz dostał tym zaklęciem i pomimo, iż był silnym mężczyzną to nic nie wywierało na nim takiego bólu jak Crucio.
Z drugiej strony należało się jej. Nikt nie będzie gardził Draconem Malfoy'em, jednym z najwyżej cenionych ludzi Czarnego Pana. Co ona sobie w ogóle wyobraża łamiąc te wszystkie reguły, albo obściskując się z jego największym rywalem? Kiedy złość ponownie wzięła górę, znów zaczął celować w nią różdżką. Już zaczynał wypowiadać zaklęcie, kiedy dostrzegł, że oczy dziewczyny są cholernie podobne do oczu jego matki. Złamał się, kiedy przypomniała mu się Narcyza. Od małego wraz z Rose, uczyła go szacunku i szarmanckiego zachowania do kobiet a on miałby teraz potraktować jedną zaklęciem niewybaczalnym, pomimo iż na to w pełni zasłużyła? Nie. Nie mógł zrobić tego swojej matce, która tak długo chroniła go przed ojcem, nie raz dostając za to w kość. Nie miałby wtedy do niej szacunku.
– Cru...mitius – dodał po chwili a dzięki zaklęciu na stole przed Gryfonką pojawił się bukiet białych róż, które błyskawicznie wziął w ręce i szybkim krokiem opuścił swój pałac.
– Czy próbował cie zgwałcić? – zaczął bardzo poważnym tonem.
– Nie... Nic z tych rzeczy – odpowiedziała nieśmiało, zaskoczona faktem, iż pomyślał, że do tego wszystkiego doszło bez jej w zgody.
– To jak mi wytłumaczysz, że wczoraj, pomimo mojego zakazu na jakiekolwiek zbliżenia, zobaczyłem jak Nott cię obłupuje i całuje...?
– To nie jego wina, ja tego chciałam – szepnęła, patrząc mu w oczy.
Chłopak nie mógł uwierzyć, że tak inteligentna dziewczyna dała się omamić. Czyżby dodał jej jakiś eliksir do piwa? Może urok?
– Granger... – powiedział zawiedzionym głosem, podpierając gorące czoło o dłoń – Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że ja nie żartuję z zasadami? Niestety, ale doigrałaś się. Nie mam już siły bycia świadkiem jak lekceważysz wszystkie podpunkty z listy – po tych słowach, szybkim krokiem podszedł do niej, czekającej na kolejny ruch. Kiedy wyciągnął z kieszeni różdżkę, wiedziała co się stanie. Ból jaki daje Cruciatus wyczytała tylko w książkach do Obrony Przed Czarną Magią a z tego co mówił pan Weasley, cierpienie jakie powoduje zaklęcie jest dziesięciokrotnie większe niż go opisują. Wiedząc, co za chwilę się stanie, spuściła wzrok na podłogę i mocno zacisnęła swoje małe piąstki. Była już gotowa na największy ból w całym swoim życiu.
– Cru... – zaczął niepewnie, ale widząc jak bardzo się boi nie mógł jej tego zrobić. Jako śmierciożerca nie raz dostał tym zaklęciem i pomimo, iż był silnym mężczyzną to nic nie wywierało na nim takiego bólu jak Crucio.
Z drugiej strony należało się jej. Nikt nie będzie gardził Draconem Malfoy'em, jednym z najwyżej cenionych ludzi Czarnego Pana. Co ona sobie w ogóle wyobraża łamiąc te wszystkie reguły, albo obściskując się z jego największym rywalem? Kiedy złość ponownie wzięła górę, znów zaczął celować w nią różdżką. Już zaczynał wypowiadać zaklęcie, kiedy dostrzegł, że oczy dziewczyny są cholernie podobne do oczu jego matki. Złamał się, kiedy przypomniała mu się Narcyza. Od małego wraz z Rose, uczyła go szacunku i szarmanckiego zachowania do kobiet a on miałby teraz potraktować jedną zaklęciem niewybaczalnym, pomimo iż na to w pełni zasłużyła? Nie. Nie mógł zrobić tego swojej matce, która tak długo chroniła go przed ojcem, nie raz dostając za to w kość. Nie miałby wtedy do niej szacunku.
– Cru...mitius – dodał po chwili a dzięki zaklęciu na stole przed Gryfonką pojawił się bukiet białych róż, które błyskawicznie wziął w ręce i szybkim krokiem opuścił swój pałac.
Była zaskoczona takim obrotem
sprawy. Wiedziała, że nie raz rzucał na ludzi różne klątwy, czy też zaklęcia
śmierci a teraz? Była naprawdę zdziwiona, lecz skarciła siebie za takie głupie
myśli. Czy ona naprawdę zastanawia się, czemu nie sprawił jej cierpienia,
zamiast w duchu dziękować? Skończyła szybko śniadanie i udała się do swojego
pokoju. Siedziała i wpatrywała się w biały sufit pomieszczenia, nie mogąc
przestać zamartwiać sie o swoich rodziców i przyjaciół. Fakt, że nie wiedziała
czy u nich wszystko w porządku, był bardzo przytłaczający. Kiedy emocje wzięły
górę a przed jej oczami pojawiły się obrazy ludzi za którymi tak bardzo tęskniła,
łzy zaczęły spływać powoli po jej zaróżowionych policzkach.
Brakowało jej Harrego, który zawsze ją bronił, mistrza nieśmiesznych żartów – Rona, mamy i taty, których kochała ponad życie oraz tej kochanej, rudej wiewiórki, która zawsze wiedziała jak ją rozbawić... Kiedy jej szloch przeobraził się w histerię, do pokoju weszła Rose z kubkiem ciepłej, cytrynowej herbaty w dłoni. Usiadła obok dziewczyny i delikatnie poklepała po ramieniu.
Brakowało jej Harrego, który zawsze ją bronił, mistrza nieśmiesznych żartów – Rona, mamy i taty, których kochała ponad życie oraz tej kochanej, rudej wiewiórki, która zawsze wiedziała jak ją rozbawić... Kiedy jej szloch przeobraził się w histerię, do pokoju weszła Rose z kubkiem ciepłej, cytrynowej herbaty w dłoni. Usiadła obok dziewczyny i delikatnie poklepała po ramieniu.
– Coś się stało szkrabie? – spytała
cicho, podając jej żółty kubek z herbatą.
– Nie zrozumiesz... – odpowiedziała zrezygnowana a jej wzrok spoczął na podłodze.
– Pracuję u śmierciożerców siedemnaście lat, zrozumiem. – Jej kąciki ust lekko uniosły się ku górze.
– Chodzi o to, że bardzo tęsknie za przyjaciółmi i rodzicami a nie mogę z nimi nawiązać kontaktu. Gdy pojawił się mój stary przyjaciel to Malfoy nie pozwoli mi z nim już wyjść...
– Kochanie, wiem co czujesz. Sama przez to przechodziłam a nie było łatwo.
Gdyby nie Draco, to pewnie od siedemnastu lat byłabym martwa. Wszystko jest czystym szaleństwem... Ja mugol mieszkam z śmierciożercą pod jednym dachem. A jeśli przezwie cie od szlam, to sie nie przejmuj. On naprawdę ma dobry stosunek do niemagicznego świata tylko nigdy tego nie powie na głos.
– Rose... A jak właściwie tu trafiłaś? –zapytała zaciekawiona tym jak udało jej sie przeżyć tyle lat z osobami, które codziennie, masowo mordują mugoli.
– Nie zrozumiesz... – odpowiedziała zrezygnowana a jej wzrok spoczął na podłodze.
– Pracuję u śmierciożerców siedemnaście lat, zrozumiem. – Jej kąciki ust lekko uniosły się ku górze.
– Chodzi o to, że bardzo tęsknie za przyjaciółmi i rodzicami a nie mogę z nimi nawiązać kontaktu. Gdy pojawił się mój stary przyjaciel to Malfoy nie pozwoli mi z nim już wyjść...
– Kochanie, wiem co czujesz. Sama przez to przechodziłam a nie było łatwo.
Gdyby nie Draco, to pewnie od siedemnastu lat byłabym martwa. Wszystko jest czystym szaleństwem... Ja mugol mieszkam z śmierciożercą pod jednym dachem. A jeśli przezwie cie od szlam, to sie nie przejmuj. On naprawdę ma dobry stosunek do niemagicznego świata tylko nigdy tego nie powie na głos.
– Rose... A jak właściwie tu trafiłaś? –zapytała zaciekawiona tym jak udało jej sie przeżyć tyle lat z osobami, które codziennie, masowo mordują mugoli.
– Siedemnaście lat temu miałam
dwadzieścia trzy lata. Byłam młoda, ambitna, wykształcona. Wszystko co powinna
mieć szczęśliwa osoba posiadałam; wspierających rodziców, dobrze zdane egzaminy
na medycynie a przede wszystkim miłość swojego życia - Alexandra. Wszystko
układało się na prawdę cudownie, aż do pewnego dnia... Wstałam w swoim własnym
mieszkaniu i szykowałam się na uczelnie, gdzie miałam pisać ostatnie egzaminy
tego roku. Szybko, więc zawinęłam włosy na lokówkę i ubrałam elegancką, zwiewną
sukienkę na tak ważny dzień w moim życiu. Spakowałam
jeszcze pióro oraz notatnik i wyszłam szybko z mieszkania. Nie miałam daleko na
uczelnie, choć zawsze zawoził mnie pod nią Alex. Dzisiaj musiał stawić się w
wojsku. Kiedy już dotarłam na miejsce, napisałam egzamin. Wszystko umiałam a
ponadto wylosowałam pytania, na które byłam najbardziej przygotowana. Musiałam
czekać na wyniki przed salą. Nudziłam się i troiłam, bo mimo wszystko byłam
bardzo ciekawa co z tylu tygodni nauki wyszło. W końcu podeszła do mnie
koleżanka z roku, która również czekała na wyniki. Trzymała w ręce gazetę,
którą od razu mi podała. Pisali w niej, że dziś osoby, które stawiły się do
wojska zostały wywiezione na szkolenie do Arizony w USA. Zaczęłam ryczeć a
wszyscy, którzy przechodzili obok mnie, dziwnie się we mnie wpatrywali.
Wiedziałam, że Alexander dziś tam poszedł... Zanim
przemyślałam większość spraw, usłyszałam jak pani profesor wywołuje moje imię. Podała
mi wyniki. Jak zawsze były bardzo dobre, ale nie pocieszało mnie to. Każda
myśl, spojrzenie lub dotyk sprawiało, że jeszcze bardziej pogrążałam się w
smutku. Gdy wychodziłam z uczelni, zauważyłam jak mój tata wraz z mamą machają
wesoło w moją stronę. Oczywiście przypomniało mi się, że umówiliśmy się na
obiad... Jechaliśmy starym samochodem, aż w końcu ich radość tak bardzo mnie
wkurzyła, że nie mogłam wytrzymać ich
dobrego humoru. W końcu po dyskretnych uśmiechach, które ojciec wymieniał
z mamą, powiedzieli mi, że jeśli nalegam
to mogą już coś zdradzić... Zaproponowali mi wyjazd na Biegun Północny w ramach
badań na uniwersytecie. Gdy to usłyszałam trafiła mnie gorączka... Mój
ukochany mężczyzna z którym byłam od niedawna zaręczona, wyjechał z wojskiem na
niebezpieczne szkolenie a ja miałabym przez rok badać niedźwiedzie polarne? Gdy
kontynuowali swój świetny pomysł, nie wytrzymałam i wysiadłam z auta.
Szybko biegłam do mieszkania Alexandra, by wziąć jego psa do mnie i posprawdzać
czy wszystko jest powyłączane z kontaktów... Pewnie sie nie spodziewał, że go
wywiozą na misję... Szłam szybko, choć nogi odmawiały posłuszeństwa. Gdy
już otworzyłam drzwi do jego domu zamarłam. Łzy zaczęły lecieć mi po policzkach
a pięści zaciskały się boleśnie. On tam był. Tylko, że z inną kobietą w łóżku.
Uderzyłam go w twarz i wyszłam z bloku. Biegłam przed siebie. Nie miałam już po
co, ani po kogo wracać. Po pięciu godzinach ciągłego biegu, dobre kilkadziesiąt
kilometrów od Parva Shire, zobaczyłam w oddali pałac. Było późno, słońce
zachodziło a ja jedyne co miałam to kilka funtów. Nie zastanawiając się wiele, udałam
się w tamtą stronę. Bałam się. Kiedy szłam w kierunku drzwi frontowych, po obu
stronach wąskiej ścieżki, były porozrzucane konary drzew a wszystkie krzewy
były wręcz czarne. Kiedy zapukałam wreszcie do drzwi, otworzył mi je mężczyzna
z platynowymi włosami do ramion, ubrany w czarną długą szatę. Oczywiście od
razu się przedstawiłam i powiedziałam, że się zgubiłam i nie wiem gdzie jestem.
Z tego co pamiętam wyciągnął z kieszeni różdżkę i coś szeptał pod nosem, lecz
przerwałam mu, kiedy zobaczyłam, że w oddali chodzi młoda kobieta, trzymająca
małe dziecko na rękach i je uspokajając.
Wpatrywałam się w tą małą osóbkę i jedyne co mogłam dostrzec, że jest ono ciężko chore na ospę. Gdy usłyszał jak szepcze nazwę choroby od razu wpuścił mnie do środka. Był naprawdę bardzo chory, choć nie było to nic zagrażającego życiu. Brak udzielenia pomocy przez taki czas był naprawdę ryzykowny. Kiedy już go zdiagnozowałam i zleciłam zioła na wyleczenie, matka chłopca powiedziała, że mam u nich dług wdzięczności. Poprosiłam by mogli mnie przenocować przez kilka dni a kobieta bez chwili wahania się zgodziła. Przez ten czas bardzo zżyłam się z chłopcem. Non stop się bawiliśmy a ja ciągle się nim zajmowałam. Kiedy minęły dwa tygodnie od mojego przyjścia nadszedł czas, by się zbierać. Spakowałam się z powrotem do plecaka i miałam zamiar znów iść przed siebie, lecz zatrzymała mnie matka chłopca. Powiedziała, że nie ma czasu go wychowywać a ojciec malucha ciągle pracuje, więc spytała, czy bym nie chciała się nim zajmować w zamian za dach nad głową i wyżywienie.
I tak się wszystko zaczęło. Codziennie rano budziłam się, myłam go, bawiłam, karmiłam, uczyłam i co dzień kładłam spać, wcześniej czytając mu bajki. Gdy nadszedł dzień jego jedenastych urodzin, dowiedziałam się, że rodzina u której pracuję już dekadę jest magiczna. Chciałam odejść, nie mieściło mi się to głowie. Zadawałam sobie setki pytań, ale żadne z nich nie zostało zaszczycone odpowiedzią. Szczerze mówiąc, chciałam stąd nawiać, lecz Draco bardzo prosił bym została, bo jestem jedyną osobą, której ufa. Nie miałam serca z lodu, by zostawić dziecko, które nie miało w domu miłości. Zostałam u nich a Draco pokazał mi magiczny świat. Poszliśmy razem na Pokątną, byłam z nim, kiedy kupował różdżkę, albo wybierał sowę... Był naprawdę kochanym dzieckiem, które niedługo później poszło na cały rok do szkoły oddalonej o setki mil od pałacu. Kiedy odprowadziłam go między peron dziewiąty a dziesiąty, pocałowałam go w czoło na pożegnanie, bo było to ostatnie spotkanie w tym roku.
Gdy wróciłam do komnat, było bardzo cicho bez jego śmiechu... Tęskniłam za nim jak mama za dzieckiem. Nie mając już go na wychowaniu, na jakiś czas zajęłam się sprzątaniem, bo za coś musiałam tu mieszkać. Ku mojemu zaskoczeniu pamiętał o mnie. Pisywaliśmy sobie listy co najmniej raz na tydzień. Byłam z niego bardzo dumna, kiedy dowiedziałam się, że ma same wybitne...Kiedy podrósł, wychowaniem Dracona zajął się w małym stopniu ojciec i to on go nakłonił do czynienia zła, ale nadal wiem, że jest dobrym chłopakiem.
– Dziękuję, że mi o tym opowiedziałaś, choć wątpię żeby Malfoy był dobry.
– Dziś oszczędził ci bólu chociaż wiedział, że powinnaś dostać nauczkę. Gdyby był zły, pewnie by to zrobił... A po za tym, wczoraj się o ciebie bardzo bał Hermiono...
– Nie sądzę, ale dziękuję, że chociaż ty mnie o wszystkim informujesz – odpowiedziała z wdzięcznością w stronę Rose.
– Proszę, zresztą Draco kazał mi ciebie poinformować, że o ósmej wieczorem idziecie do Blaise'a Zabiniego z wizytą a w łazience czekają na ciebie kosmetyki i sukienka – odparła w stronę dziewczyny i ulotniła się do kuchni.
Została w pokoju sama a do wyjścia została niecała godzina. Poszła do łazienki i oniemiała z zachwytu. Na jednym z haczyków przywieszonych na ścianie, wisiała piękna, srebrna sukienka przed kolano. Była naprawdę cudowna. Podchodząc trochę bliżej, dostrzegła, że dostała również złoty naszyjnik i buty na małym obcasie w kolorze czerni. Nie zastanawiając się długo, czemu Malfoy chciał, by wyglądała aż tak dobrze, szybko wskoczyła w ubrania które na nią czekały. Włosy ułożyła w koka, by naszyjnik, który nosiła na szyi był dobrze widoczny. Gdy wychodziła z łazienki, ostatni raz spojrzała w lustro. Podobał jej się swój obecny wygląd, lecz dziwnie czuła się w tak drogich rzeczach. Schodząc po schodach, starała się nie zwracać uwagi. Niestety już na nią czekał. Gdy podeszła bliżej, jedyne co zrobił, to spojrzał na nią z góry na dół, oceniając w myślach czy jest wystarczająco ładna, by pokazać się z nią u znajomych. W końcu podał jej dłoń i teleportowali się przed drzwi Zabiniego. Draco jeszcze nie zdążył zapukać a czarnoskóry chłopak od razu mu otworzył. Salon w którym się znaleźli był mniej przytulny niż ten u Malfoy'ów, lecz trzeba przyznać, że ubogi też nie był. Kiedy pociągnął dziewczynę w mało delikatny sposób na kanapę, usłyszeli przed sobą głos Blaise'a, który już polewał whisky do szklanek.
Wpatrywałam się w tą małą osóbkę i jedyne co mogłam dostrzec, że jest ono ciężko chore na ospę. Gdy usłyszał jak szepcze nazwę choroby od razu wpuścił mnie do środka. Był naprawdę bardzo chory, choć nie było to nic zagrażającego życiu. Brak udzielenia pomocy przez taki czas był naprawdę ryzykowny. Kiedy już go zdiagnozowałam i zleciłam zioła na wyleczenie, matka chłopca powiedziała, że mam u nich dług wdzięczności. Poprosiłam by mogli mnie przenocować przez kilka dni a kobieta bez chwili wahania się zgodziła. Przez ten czas bardzo zżyłam się z chłopcem. Non stop się bawiliśmy a ja ciągle się nim zajmowałam. Kiedy minęły dwa tygodnie od mojego przyjścia nadszedł czas, by się zbierać. Spakowałam się z powrotem do plecaka i miałam zamiar znów iść przed siebie, lecz zatrzymała mnie matka chłopca. Powiedziała, że nie ma czasu go wychowywać a ojciec malucha ciągle pracuje, więc spytała, czy bym nie chciała się nim zajmować w zamian za dach nad głową i wyżywienie.
I tak się wszystko zaczęło. Codziennie rano budziłam się, myłam go, bawiłam, karmiłam, uczyłam i co dzień kładłam spać, wcześniej czytając mu bajki. Gdy nadszedł dzień jego jedenastych urodzin, dowiedziałam się, że rodzina u której pracuję już dekadę jest magiczna. Chciałam odejść, nie mieściło mi się to głowie. Zadawałam sobie setki pytań, ale żadne z nich nie zostało zaszczycone odpowiedzią. Szczerze mówiąc, chciałam stąd nawiać, lecz Draco bardzo prosił bym została, bo jestem jedyną osobą, której ufa. Nie miałam serca z lodu, by zostawić dziecko, które nie miało w domu miłości. Zostałam u nich a Draco pokazał mi magiczny świat. Poszliśmy razem na Pokątną, byłam z nim, kiedy kupował różdżkę, albo wybierał sowę... Był naprawdę kochanym dzieckiem, które niedługo później poszło na cały rok do szkoły oddalonej o setki mil od pałacu. Kiedy odprowadziłam go między peron dziewiąty a dziesiąty, pocałowałam go w czoło na pożegnanie, bo było to ostatnie spotkanie w tym roku.
Gdy wróciłam do komnat, było bardzo cicho bez jego śmiechu... Tęskniłam za nim jak mama za dzieckiem. Nie mając już go na wychowaniu, na jakiś czas zajęłam się sprzątaniem, bo za coś musiałam tu mieszkać. Ku mojemu zaskoczeniu pamiętał o mnie. Pisywaliśmy sobie listy co najmniej raz na tydzień. Byłam z niego bardzo dumna, kiedy dowiedziałam się, że ma same wybitne...Kiedy podrósł, wychowaniem Dracona zajął się w małym stopniu ojciec i to on go nakłonił do czynienia zła, ale nadal wiem, że jest dobrym chłopakiem.
– Dziękuję, że mi o tym opowiedziałaś, choć wątpię żeby Malfoy był dobry.
– Dziś oszczędził ci bólu chociaż wiedział, że powinnaś dostać nauczkę. Gdyby był zły, pewnie by to zrobił... A po za tym, wczoraj się o ciebie bardzo bał Hermiono...
– Nie sądzę, ale dziękuję, że chociaż ty mnie o wszystkim informujesz – odpowiedziała z wdzięcznością w stronę Rose.
– Proszę, zresztą Draco kazał mi ciebie poinformować, że o ósmej wieczorem idziecie do Blaise'a Zabiniego z wizytą a w łazience czekają na ciebie kosmetyki i sukienka – odparła w stronę dziewczyny i ulotniła się do kuchni.
Została w pokoju sama a do wyjścia została niecała godzina. Poszła do łazienki i oniemiała z zachwytu. Na jednym z haczyków przywieszonych na ścianie, wisiała piękna, srebrna sukienka przed kolano. Była naprawdę cudowna. Podchodząc trochę bliżej, dostrzegła, że dostała również złoty naszyjnik i buty na małym obcasie w kolorze czerni. Nie zastanawiając się długo, czemu Malfoy chciał, by wyglądała aż tak dobrze, szybko wskoczyła w ubrania które na nią czekały. Włosy ułożyła w koka, by naszyjnik, który nosiła na szyi był dobrze widoczny. Gdy wychodziła z łazienki, ostatni raz spojrzała w lustro. Podobał jej się swój obecny wygląd, lecz dziwnie czuła się w tak drogich rzeczach. Schodząc po schodach, starała się nie zwracać uwagi. Niestety już na nią czekał. Gdy podeszła bliżej, jedyne co zrobił, to spojrzał na nią z góry na dół, oceniając w myślach czy jest wystarczająco ładna, by pokazać się z nią u znajomych. W końcu podał jej dłoń i teleportowali się przed drzwi Zabiniego. Draco jeszcze nie zdążył zapukać a czarnoskóry chłopak od razu mu otworzył. Salon w którym się znaleźli był mniej przytulny niż ten u Malfoy'ów, lecz trzeba przyznać, że ubogi też nie był. Kiedy pociągnął dziewczynę w mało delikatny sposób na kanapę, usłyszeli przed sobą głos Blaise'a, który już polewał whisky do szklanek.
– Oj Smoku, Smoku... Ta twoja
wybranka serca to szlama Granger? Przecież ty nienawidzisz szlamu... – odrzekł
beztrosko a od uderzenia czarnoskórego chłopaka w twarz za obrazę, powstrzymał
ją mocny uścisk Malfoy'a na jej ramieniu.
– Nadal gardzę szlamami ... – odburknął pod nosem widocznie wkurzony.
– Mi się wydaję, że ty coś knujesz przed swoimi starymi Smoku... Odkąd weszliście ani razu na siebie nie spojrzeliście...
– My po prostu inaczej wyrażamy swoją... – nie mogła wykrztusić tego słowa, lecz kiedy poczuła jak dłoń Malfoy'a szarpie jej loki, nie miała wyboru – Miłość...
– Podejrzane... Z trudem, ale wierzę... I jak wam się razem żyje? – spytał Zabini podając swoim towarzyszom szklanki z brunatnym alkoholem.
– Jest dobrze – odrzekł zimnym głosem blondyn, pomiędzy łykami mrożonego whisky.
– Stary, jak ja się zakochałem to byłem w siódmym niebie a po was nie widać nic prócz obojętności... A ty Granger? Jak się poznaliście?
Draco już chciał odpowiedzieć za nią, lecz nie dała za wygraną.
– Parę miesięcy temu w Hogwarcie, jak szłam z Harrym i Ron'em na zielarstwo Malf... znaczy Draco zatrzymał mnie i na kolanach wyznał mi miłość. Ja oczywiście go odrzuciłam, ale to go nie zniechęciło. Błagał mnie bym na niego chociaż spojrzała, ale nie chciałam go znać. Kiedy doszły mnie słuchy, że sie zmienił specjalnie dla mnie, zaszczyciłam go rozmową. Był wniebowzięty, kiedy zgodziłam się na spędzenie z nim jednego dnia. I jakoś się zaczęło... – odpowiedziała spokojnie i z szyderczym uśmiechem, wymieniła spojrzenia z blondynem. Malfoy nie mógł znieść tego jak bardzo go upokorzyła... Zaciskał już pięści i szykował zemstę dla tej nieznośnej Gryfonki, kiedy usłyszał kolejne pytanie wścibskiego Zabiniego.
– A w łóżku jaka jest? – spytał czarnoskóry już szeptem w stronę chłopaka, chociaż ona również doskonale słyszała pytanie.
– Bardzo słaba... – odpowiedział dobitnie i spojrzał na nią z ślizgońskim uśmiechem na twarzy.
– Skarbie... Powinniśmy już iść – powiedziała spokojnie z pełną powagą na ustach w stronę blondyna.
– Skarbie? – spytał widocznie zdziwiony taką zmianą w ciągu kilku sekund.
– Tak. Bo skarby powinno się zakopywać głęboko pod ziemią – odpowiedziała dumna, że mogła się odgryźć za słowa, które powiedział chwilę temu Zabiniemu.
– Na nas czas – odparł do czarnoskórego i teleportowali się z powrotem do swoich komnat.
– Nadal gardzę szlamami ... – odburknął pod nosem widocznie wkurzony.
– Mi się wydaję, że ty coś knujesz przed swoimi starymi Smoku... Odkąd weszliście ani razu na siebie nie spojrzeliście...
– My po prostu inaczej wyrażamy swoją... – nie mogła wykrztusić tego słowa, lecz kiedy poczuła jak dłoń Malfoy'a szarpie jej loki, nie miała wyboru – Miłość...
– Podejrzane... Z trudem, ale wierzę... I jak wam się razem żyje? – spytał Zabini podając swoim towarzyszom szklanki z brunatnym alkoholem.
– Jest dobrze – odrzekł zimnym głosem blondyn, pomiędzy łykami mrożonego whisky.
– Stary, jak ja się zakochałem to byłem w siódmym niebie a po was nie widać nic prócz obojętności... A ty Granger? Jak się poznaliście?
Draco już chciał odpowiedzieć za nią, lecz nie dała za wygraną.
– Parę miesięcy temu w Hogwarcie, jak szłam z Harrym i Ron'em na zielarstwo Malf... znaczy Draco zatrzymał mnie i na kolanach wyznał mi miłość. Ja oczywiście go odrzuciłam, ale to go nie zniechęciło. Błagał mnie bym na niego chociaż spojrzała, ale nie chciałam go znać. Kiedy doszły mnie słuchy, że sie zmienił specjalnie dla mnie, zaszczyciłam go rozmową. Był wniebowzięty, kiedy zgodziłam się na spędzenie z nim jednego dnia. I jakoś się zaczęło... – odpowiedziała spokojnie i z szyderczym uśmiechem, wymieniła spojrzenia z blondynem. Malfoy nie mógł znieść tego jak bardzo go upokorzyła... Zaciskał już pięści i szykował zemstę dla tej nieznośnej Gryfonki, kiedy usłyszał kolejne pytanie wścibskiego Zabiniego.
– A w łóżku jaka jest? – spytał czarnoskóry już szeptem w stronę chłopaka, chociaż ona również doskonale słyszała pytanie.
– Bardzo słaba... – odpowiedział dobitnie i spojrzał na nią z ślizgońskim uśmiechem na twarzy.
– Skarbie... Powinniśmy już iść – powiedziała spokojnie z pełną powagą na ustach w stronę blondyna.
– Skarbie? – spytał widocznie zdziwiony taką zmianą w ciągu kilku sekund.
– Tak. Bo skarby powinno się zakopywać głęboko pod ziemią – odpowiedziała dumna, że mogła się odgryźć za słowa, które powiedział chwilę temu Zabiniemu.
– Na nas czas – odparł do czarnoskórego i teleportowali się z powrotem do swoich komnat.
♦♥♦♥♦
Na zegarze wybiła godzina dwudziesta
druga. Szybko zdjęła niewygodne buty i usiadła na kanapie naprzeciw kominka. Jej
powieki opadły i prawie odpłynęła, lecz przeszkodził jej w tym głośny huk przed
sobą. Na stoliku leżała mała skrzynka, nie większa niż dziesięć centymetrów.
– Mam nadzieję, że się chociaż trochę przy tym odstresujesz i nie będziesz taka pyskata – rzucił w jej stronę i uśmiechnął się wrednie.
– Mam nadzieję, że się chociaż trochę przy tym odstresujesz i nie będziesz taka pyskata – rzucił w jej stronę i uśmiechnął się wrednie.
♦♥♦♥♦
Każdy komentarz sprawia mi wielką radość, motywację oraz wenę do dalszego pisania.
< Dziękuję
admince Tonks za edycję tekstu >
Komentujcie!
AKTUALIZACJA; 14.08.2016r.
Pierwsza! Bardzo mi sie podoba tylko czy musisz konczyc w najlepszych momentach????
OdpowiedzUsuńFajnie, wszystko zaczyna się rozkręcać :)
OdpowiedzUsuńLubię Blaise, choć w twoim opowiadaniu jako drań tez jest świetny. Hermionę ominęła kara, ale Draco zapewne nie odpuścił jej do końca, co widać choćby po wizycie u Zabiniego.
Jestem ciekawa co przygotowałaś dalej
Croy
P.S. Zapraszam do siebie http://black-redstart.blogspot.com/
Świetnie Ci idzie, naprawdę z chęcią czytam i czekam na więcej!!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, czekam na następny :* -A.
OdpowiedzUsuńsuper rozdział czekam na kolejny . Jesteś z polsatu czy co bo kończysz na najlepszych momentach ?? :P Zaraz udostepnie twój blog :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział czekam na dalsze i dlaczego zawsze kończysz w takich momentach? :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam Vera veto ;*
Świetny rozdział, coraz bardziej się rozkręca :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na nastepny rozdział :) pozdrawiam :*
Opowiadanie jest cudowne, nie mogę się doczekać rozwinięcia, życzę weny i samych dobrych rozdziałów. ;)
OdpowiedzUsuńWciaz czytam :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńOj Draco, Draco <3
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :3
http://w-chmurach-milosci.blogspot.com/
Opowiadania na 6+ . na prawdę cudowne rozdziały *,*
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na następne rozdziały .
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńsuper rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam czytelniczka ;)
Świetny! Cały czas czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały ^^
OdpowiedzUsuńZnakomicie piszesz rozdziały! :)
OdpowiedzUsuńSą naprawdę ciekawe i z wielką niecierpliwością czekam na następne :) Pozdrawiam i życzę weny! ♥
Fajne,podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie ciekawa fabuła czekam na rozwój wydarzeń :)
OdpowiedzUsuńDodaj jak najszybciej kolejny rozdział :D♥
Świetnie piszesz! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału!!!
OdpowiedzUsuńSuper.:)
OdpowiedzUsuńZakochałam się <3 Cudny styl. pisz dalej bo już nie mogę się doczekać :)
OdpowiedzUsuńWow..chyba podejrzewam co jest w tej skrzynce... :3 nie moge sie doczekać 5 rozdziału ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie: http://dramione-milosc-rani.blogspot.com/
To jak myślisz co yam jest jestem ciekawa.
UsuńSuper. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNastępny Rozdział !!!! Dalej :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział tak jak poprzednie. Czekam na następny. NIe mogę się doczekać !!
OdpowiedzUsuńdawaj dalej to jest super
OdpowiedzUsuńits very good :)
OdpowiedzUsuńniezłe chce więcej
OdpowiedzUsuńjest git dawaj następną część
OdpowiedzUsuńprosze dalej pisz jest najlepsze te opowiadanie
OdpowiedzUsuńbardzo chce 5 rozdział dramione super
OdpowiedzUsuńkiedy następny nn ?
OdpowiedzUsuńCzekamy na następny!! :D
OdpowiedzUsuńSuper *.* Czekam na następne ;3
OdpowiedzUsuńJeju *.* kolejny ciekawy rozdział !!!! <3 bardzo wciągający :) tak samo jak i pozostałe rozdziały :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością
pozdrawiam i życz dużo ,dużo , dużo... weny !! :*
Świetny rozdział tak samo jak pozostałe.
OdpowiedzUsuńMam pytanko...kiedy można się spodziewać kolejnego rozdziału? :)
No i jak zwykle cudownie :)
OdpowiedzUsuńWeny, weny, weny...<3
PS Sorki, że z anonima :)
~Maddie Malfoy :*
Mam parę uwag.
OdpowiedzUsuńPo 1. Uważam, że Draco zbyt dosłownie spytał Hermionę o to czy Nott coś jej zrobił, tak prosto z mostu? To trochę dziwne.
Po 2. Co do historii Rose...z jej opowieści wynika, że sam Draco także dowiedział się o istnieniu magi w wieku 11 lat. Bo przecież, skoro żyje w czarodziejskiej rodzinie, a ona zajmuje się nim od 1 roku życia, czy rodzice Dracona ukrywaliby fakt o istnieniu magi przed synem przez 11 lat..? Nie sądzę, a mały Draco przecież w końcu by jakoś wygadał zaufanej osobie że magia to coś normalnego.
Wybacz, że tak oceniam i krytykuję ale prosiłaś o opinię. Przepraszam, jeśli uraziłam czy coś.
Ale mimo paru błędów nowicjusza, historia jest bardzo ciekawa i nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
Mogłabyś zdradzić co ile dni tak mniej więcej chcesz publikować nowe rozdziały?
Kiedy nn?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny
Mogłabyś pisać troszke dłuższe rozdziały? Trzy minuty i potem musze długo czekać na następny...
OdpowiedzUsuńAhh ty wiesz jak wciągnąć kogoś w historię ! Od tego rozdziału możesz oczekiwać na komentarze ode mnie pod każdym następnym. Wiem że każdy komentarz to mobilizacja ale nie będę pisała pod tamtymi komentarzy specjalnie po przeczytaniu tych czterech bo mimo iż ilość też jest ważna to mam nadzieję że liczysz bardziej na treść :) . Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ! Weny życzę :*
OdpowiedzUsuń/Kona
dawaj następny! cudowny jest, ale te zakończenie... brr, muszę wiedzieć co dalej! ♥
OdpowiedzUsuńtrzymaj się, życzę weny :)
Super poprostu super nie moge doczekac sie nastepnego rozdzialu
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawe opowiadanie mimo że to dopiero początek.
OdpowiedzUsuńmożliwe że napiszę o tym na moim nowym blogu :)
liczę na następny rozdział i że zostanę o tym poinformowana
Genialne. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńDlaczego to musi być takie cudowne? ;_;
OdpowiedzUsuńPisz dalej, pisz, bo się doczekać nie mogę następnego! ♥
Świetnie piszesz (omijając ortografię i interpunkcję, ale przy twoim talencie się nie liczą) czekam z niecierpliwością na 5 rozdział!
OdpowiedzUsuńTo dla takich ludzi, jak ty postał ten paring.
OdpowiedzUsuńTo dzięki tobie, mam jeszcze wiarę w blogi.
Wyłapałam taki mankament: ''Nudziłam się i troiłam'' to błąd gramatyczny, przynajmniej tak mi świta.
OdpowiedzUsuńOgólnie, nie jest źle. Nie jest jednak też wybitnie. Ale mam nadzieję, że poprawisz błędy. Ja również zgadzam się z Paulinką Wołoszyk, co do Draco i magii. Wiem, co chciałaś przekazać, aczkolwiek mogłaś napisać to bardziej ''przejrzyście''
Hermiona znowu stała się ''mało kanoniczna'' ale tu nie pasowałaby prawdziwa Gryfonka, więc dobrze. Draco w reszcie ma jakieś usprawiedliwienie co do swojego charakteru (mówię o wychowaniu) robisz postępy. Piękne opisy. Tylko postaraj się nie używać w monologach, które są tak długie jak opisy słów potocznych, to kuje w oczy.
Pozdrawiam i życzę wony, G.B.
No no no... Ciekawe co to takiego. Chamski Draco, ten tekst o skarbach mnie rozwalił XDD Lecę czytać dalej
OdpowiedzUsuńPure