czwartek, 4 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 24 cz.1

Witaj po bardzo długiej przerwie. Prawdopodobnie dzisiaj mija druga rocznica od założenia bloga. Dziękuję wszystkim, którzy nadal go czytają lub wracają. Z tej okazji publikuję cztery, długie rozdziały. Do końca sierpnia planuję dodać jeszcze 2 + sprawdzić wszystkie poprzednie i dodać na wattpada, bo zdaję sobie sprawę, że czyta się tam łatwiej. 
Bez przedłużania - zapraszam do czytania:)

♦♥♦♥♦

Misje całkowicie pochłonęły jej wolny czas. Kochała to poczucie adrenaliny i niebezpieczeństwa jakie towarzyszyły przy wyprawach. Mimo iż Zakon Feniksa nadal był w tyle za śmierciożercami, to ostatnie pojedynki wygrywali, przez co wszystkim udzielał się doskonały nastrój. Pani Weasley pozwalała sobie w przyrządzaniu posiłków na trochę więcej natomiast fundusz wystarczał, by wymienić dziurawe zasłony w kilku pokojach. Wszyscy poczuli się bezpieczniej co motywowało do pracy. Hermiona wręcz promieniała ostatnimi dniami. Bywała na misjach, które zawsze kończyły się zwycięstwem, a papierkowa robota, którą musiała od czasu do czasu zrobić, przynosiła efekty. Znajdowała nawet wolny czas, by posiedzieć przy kominku ze swoimi przyjaciółmi. Wszystko układało się jak z bajki do momentu, kiedy pewnego pochmurnego dnia weszła do kuchni. Gdy podeszła do czajnika zobaczyła kilka wydań Proroka na blacie. Chwyciła je i poczuła gorycz. 

„Czy Czarny Pan jest zadowolony z nowej wybranki swojego sekretarza? Jak donoszą informatorzy, Draco Malfoy nie nacieszył się byciem singlem zbyt długo! Po skończonym, prawie rocznym, burzliwym związku z Hermioną Granger (17l.), młody arystokrata znalazł pocieszenie w ramionach osiemnastoletniej Amber Lions, której rodzina od lat związana jest z rządami Lorda Voldemorta. Świadkowie donoszą, że para dogaduje sie perfekcyjnie, a związek został ciepło przyjęty przez ojca chłopaka oraz Czarnego Pana. Sam zainteresowany nie udziela komentarza w tej sprawie, lecz Panna Lions nie ukrywa, że chciałaby zostać przyszłą Panią Malfoy i założyć rodzinę”.

– Nie czytaj tego – usłyszała głos Harrego za swoimi plecami – Stek bzdur. 
– Popatrz – wskazała na zdjęcie na którym się całują – Tak nie wygląda kłamstwo. Przy mnie nigdy nie był taki szczęśliwy jak na tej fotografii – usiadła przy stole i zakryła twarz w dłoniach.
 
– Doskonale wiesz, że Prorok często fiksuje wszelkie informacje. Z ciebie i mnie zrobili parę ma czwartym roku. Nie przejmuj się.
 
– To jest nie fair Harry – jęknęła – Rozstaliśmy się ponad dwa miesiące temu a ja nie jestem w stanie pomyśleć o nikim innym w sposób w jaki myślałam o nim.
 
– Wiesz Hermiona, serce chce czego chce. Poznałem go trochę i wiem, że jest zagubiony. Ojciec wywiera na nim presję, której nie może znieść. Musisz to zrozumieć.
 
– Próbowałam to rozumieć, na prawdę. – upewniła go – Chciałam mu dać wszystko czego potrzebował, ale odrzucił to w najbardziej brutalny sposób.
 
– Pomyśl Hermiona. Jest chłopakiem, który nigdy nie miał normalnej rodziny. Ojciec jest tyranem, który psychicznie go wykańcza, a matka zmarła niecały rok temu. Wychowywała go kobieta, która nie miała do czynienia z magią, przez co nie była w stanie mu pomóc z problemami gdy był w Hogwardzie. Wszyscy jego przyjaciele to skończeni idioci, przy których musi udowadniać, że noszenie nazwiska Malfoy zobowiązuje. Gdy my bawiliśmy się na balu bożonarodzeniowym, on był już wprowadzany do kręgów. Obawiam się, że twoja miłość nie pomogłaby komuś tak złamanemu jak on. Myślę, że on sam musi się uporać ze swoimi demonami zanim wkroczy w twoje życie na dobre.
 
– Sugerujesz, że powinnam mu dać szansę?
– Nie. Zachował się jak skończony dupek, wiesz o tym. Po prostu go jeszcze nie skreślaj.
 
Spojrzała na swojego przyjaciela i musiała przyznać, że nie wie co by bez niego zrobiła. Harry zawsze był przy niej, kiedy go najbardziej potrzebowała. Wstała od stołu, by pójść zaparzyć filiżankę herbaty, gdy do kuchni wszedł Ron z podekscytowaną miną. Oboje spojrzeli na niego jakby urwał się z choinki, bo jego nienaturalnie duży uśmiech był naprawdę przerażający. 
– Słuchajcie, dowiedziałem się od Padmy, że na końcu ulicy jest impreza. Chodźmy na nią!
– Ja odpadam. Jestem wykończony, ale Hermiona na pewno pójdzie – Wybraniec spojrzał na nią wymownie.
 
– Jest już dwudziesta a jutro muszę wcześnie wstać, nie mogę iść.
 
– Oczywiście, że możesz Herm. Poza tym wiszę ci pięć galeonów – podał jej do ręki kilka monet – Bawcie się dobrze. – uśmiechnął się Harry. Wyszedł z kuchni, lecz zaraz wychylił głowę zza framugi drzwi – Tylko nie upijcie się zbytnio.

♦♥♦♥♦

– Nie ruszaj się – burknął Severus, oczyszczając rany swojego chrześniaka. Nie miał ochoty przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, ale nie miał wyboru. Gdyby jeszcze on się od niego odwrócił zostałby sam jak palec a Lucjusz zdemoralizowałby go do granic możliwości. 
– To boli. – warknął blondyn szarpiąc się na boki.
 
– Ma boleć. Sam sobie na to zasłużyłeś.
 
– Tak? A co miałem niby zrobić, gdy Granger rzuciła na mnie klątwę? Odpowiedzieć crucio?
– Nie miałbyś takich dylematów, gdybyś nie zachowywał się jak dupek.
Nietoperz odsunął się i wyszedł. Chwilę potem wszedł do pokoju jego ojciec, który bezceremonialnie usiadł na fotelu obok łóżka, które wcześniej należało do Gryfonki.
– Rozmawiałem z Czarnym Panem i on również jest za tym byś wziął ślub z Lions.
– To konieczne?
– Tak, synu.

Westchnął głęboko. Wiedział, że skoro jego ojciec tak powiedział, to tak się stanie. Ostatnie tygodnie były dla niego najcięższe w całym życiu. Wychodził wcześnie rano a wracał późno w nocy, dzień w dzień. Gdy już łapał chwilę oddechu, pojawiał się jego ojciec, który kierował wszystkimi jego wyborami. Musiał robić to co on wskaże. Radził sobie aż do dzisiejszego ranka, aż na misji spotkał ją. Nie chciał, żeby była w tamtym miejscu; nie chciał, by była narażona na atak ze strony śmierciożerców. Bał się, że odkryje, kim jest jej przeciwnik i znienawidzi go do reszty. Gdy odkrył, że nie ma w swojej kieszeni notatnika, wiedział, że jest skończony. Poczuł, że od tej chwili nie ma sensu walczyć o przetrwanie.

♦♥♦♥♦

Gdy wychodzili z Ronem z Zakonu, na zewnątrz było już ciemno. Czuła się jak zbuntowana czternastoletnia nastolatka wymykająca się przed rodzicami na imprezę. Mimo zimnej pory roku, temperatura była wystarczająca, by mogli wyjść jedynie w krótkim rękawie. Idąc oświetlonymi ulicami Londynu, ciągle śmiali się pod nosem jak za dawnych lat. Cieszyła się, że dała się namówić Harremu. Gdyby nie on, pewnie przynudzałaby w pokoju, czytając kolejną książkę a tak, może poczuć, że wciąż jest tylko młodą dziewczyną. Szli pięć minut, aż dotarli do oświetlonego neonami klubu o nazwie „Memorable”. Kolejka do środka była niesamowicie długa, ale im się nie śpieszyło. Gdy po kilkunastu minutach stania weszli do środka, poczuli miliony zapachów naraz. Ani razu nie byli na mugolskiej imprezie. Zawsze gdy mieli okazje się bawić, było to w towarzystwie czarodziei, którzy typowali zabawy w małym gronie. Tym razem czuli, że będzie inaczej. Mugole nie przejmując się niczym, tańczyli i śpiewali głośno w rytm muzyki. Weszli w głąb sali i rozejrzeli się dookoła. Ron zauważając bar, od razu wziął za rękę Hermione i skierował się z nią w tym kierunku.

– Ron, nie jestem pewna czy chce pić – wybełkotała. Atmosfera w klubie nieco ją przytłaczała. Przez ostatnie miesiące była przyzwyczajona do wytwornych bankietów na których pijano alkohole droższe niż budżet Zakonu. Tutaj czuła się niczym na orgii. 
– Miona kiedyś musisz odpocząć – spojrzał na nią jakby tłumaczył oczywisty fakt małemu dziecku. – Odwaliłaś ostatnio kawał dobrej roboty i zasługujesz na przerwę.
 
Kiwnęła głową przyznając mu rację. Po chwili Ron podał jej szklaneczkę z drinkiem, który powoli piła. Nienawidziła mieć gorzkiego posmaku alkoholu na języku, dlatego cieszyła się, że czuć tylko smakowy syrop. Siedzieli przy barze na wysokich, błyszczących stołkach obracając się na nich jak głupki. Próbowali ze sobą rozmawiać, ale głośna muzyka zagłuszała każde wypowiedziane słowo. Po kilkunastu minutach, kiedy przestali odczuwać skrępowanie kilkudziesięcioma ludźmi, którzy dziko bawili się na parkiecie – sięgnęli po shoty. Po wybiciu alkoholu, czuli się jak prawdziwi tancerze. Poszli do innych młodych osób z którymi nawiązali kontakt. Mieli wrażenie, że Mugole są przyjemniejsi od czarodziei i na pewno łatwiej zacząć z nimi rozmowę. Po godzinie odstawiła szklankę na blat przy barze i krzyknęła do Rona, że idzie do toalety. Rudowłosy zajęty flirtowaniem tylko skinął głową i uniósł kciuk ku górze jakby powiedziała coś niesamowitego. Czuła, że po tak dużej ilości drinków coraz trudniej jej iść. Lekko się zachwiała, lecz utrzymała równowagę i dotarła do toalety do której prowadziła długa kolejka. W pewnym momencie poczuła, że zawroty głowy są na tyle silne, że nie da rady dłużej ustać. Chybotała się na boki i prawie upadła, lecz przytrzymała ją para silnych ramion. W normalnej sytuacji odsunęłaby się, ale tym razem nie dałaby rady, a dotyk nieznajomego nie był nachalny, lecz pomocny. Spojrzała w górę i spotkała spojrzenie szarych oczu. Chłopak o ostrych rysach twarzy i brązowych włosach pomógł jej stanąć na równe nogi i upewnić się, czy wszystko w porządku. Kolejne minuty spędziła na rozmowie z nieznajomym. Dowiedziała się, że ma na imię Colin, ma dwadzieścia jeden lat i jest studentem prawa. Była pod wrażeniem gdy słuchała o jego osiągnięciach w tak młodym wieku. Nie zdradzał wiele szczegółów ze swojego życia prywatnego, lecz dowiedziała się, że miesiąc temu zerwał z dziewczyną z którą był dwa lata. Doskonale wiedziała, jak musi się czuć. Chciała go pocieszyć, lecz on wolał porozmawiać na lżejsze tematy na które chętnie przystała. Była oczarowana chłopakiem do tego stopnia, że zapomniała o Malfoy'u, który dziś pojawił się z inną na okładce. Odszedł w niepamięć, aż usłyszała znajomy głos za sobą.

– Cześć Granger – krzyknął Zabini podchodząc bliżej. Uśmiechnął się do niej, natomiast jej towarzysza totalnie zignorował.
– Hej – puściła dłoń Colina, którą bezmyślnie trzymała – Coś chcesz?
– Nic, zobaczyłem cię, więc chciałem spytać co słychać. – oparł się o miejsce na blacie barmana pomiędzy nią a nowopoznanym chłopakiem. – Ostatnim razem gdy się widzieliśmy, sytuacja była dość ekstremalna.
– Jest w porządku Blaise. – spojrzała w bok na zakłopotanego Colina, który nie wiedział czy nie powinien ich zostawić samych. Jeszcze raz chwyciła jego dłoń, by nie odchodził. Zabini kątem oka zaobserwował ten gest Hermiony, przez co nieco się skrzywił.
– W takim razie nie będę przeszkadzać – chwycił szklankę z whisky – Do zobaczenia Granger! Powodzenia w kolejnych misjach, bo muszę przyznać, że na ostatniej nieźle załatwiłaś Malfoy’a. – powiedział zawadiacko poczym odszedł w tłum. Widziała na twarzy towarzysza miliony pytań na, które nie miała siły odpowiadać. Gdy wskazówki zegara wskazywały północ, Colin pomógł jej poszukać Rona. Przez jego charakterystyczny kolor włosów, nietrudno było go znaleźć. Gdy zauważyła, że bije się z jakimś chłopakiem od razu do niego podeszła, lecz było za późno. Rudowłosy złamał mu nos i podbił oko, a ochroniarze wezwali policje. Zabrali Weasley’a, lecz wiedziała, że nie może go zostawić samego. Przez celowe znieważenie funkcjonariuszy, oboje trafili do radiowozu, a z niego na izbę wytrzeźwień.

♦♥♦♥♦

– Gdy mówiłem wam, że macie się dobrze bawić, nie miałem na myśli konfliktu z prawem – usłyszeli najbardziej irytujący na ten moment głos. Obruszyła się powoli i poczuła, że leży na jakimś twardym materacu w celi, a jej bluzka jest cała przepocona. Potarła dłonią oczy, by nabrać ostrość widzenia. Chciała wstać, lecz jej noga stanęła na czymś miękkim. Szybko się cofnęła, gdy zrozumiała, że stoi na prawie nieprzytomnym Rudowłosym. 
– Ej, Ron – Szturchnęła go. Mimo, że chciała powiedzieć to dosyć głośno, nie mogła. Najwyższy dźwięk jaki mogła wydać to przerywany szept, który sprawiał jej gardłu wiele bólu – Musimy iść.
 
– Nie dam rady – wymamrotał, przewracając się na bok. Wyglądał jeszcze gorzej niż ona. Miał sińce i podpuchnięte lewe oko. Jego sweter pachniał wymiocinami.
 
– Ale z was ofermy – przyznał Harry wchodząc do celi i biorąc Rona pod pachę. – Pierwszą imprezę kończycie na izbie.
 
– Broniłem honoru kobiety! – wybełkotał Weasley, ledwo panując nad swoimi nogami.
 
– Czyżby?
– Taką jedną blondynkę taki fagas obłapiał, ona nie chciała, więc mu przywaliłem. – odpowiedział dumny, przykładając dłoń do serca, przez co prawie stracił równowagę.
 
– Wow, Ron, ale z ciebie dżentelmen. – zironizował Wybraniec – A ty Hermiona? Też broniłaś honoru?
– Nie chciałam go zostawiać sama – trzymała się wciąż za głowę, myśląc, że to zatrzyma ból – No wiesz, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
 
– Czy wy się naćpaliście? Musiałem zapłacić dwieście funtów, żebyście nie odmrażali swoich tyłków tutaj. Będziecie szorować kible w Zakonie przez dobre kilkanaście dekad. A przed tobą Ron jeszcze spotkanie z mamą, która doskonale wie skąd cię odbieram. – mrugnął złośliwie do swojego przyjaciela. Przez nich nie mógł zasnąć całą noc a dziś czekała go kolejna misja. Mimo wszystko cieszył się, że dzięki Weasley’woi, Hermiona wreszcie poczuła jak typowa nastolatka. Nie oczekiwał, że tak poszaleją, ale musiał przyznać, że widok dwóch kompletnie nawalonych przyjaciół był warty nawet tysiąca funtów.

♦♥♦♥♦

Siedział w swoim salonie a w dłoni trzymał szklankę z whisky. Dziś pierwszy raz od dawna miał wolne i mógł robić co mu się żywnie podoba. Chciał się odstresować i zapomnieć o wszystkim co go otaczało, lecz gdy rano przy śniadaniu przejrzał najnowszego Proroka, zjedzone jedzenie podskoczyło mu do gardła. Na okładce widniało zdjęcie głupio uśmiechających się Granger i Wesley’a przy radiowozie. Rudy był mocno poszarpany natomiast na jej dłoni był zapisany dość sporej wielkości numer telefonu z uśmieszkiem. Nie wiedział czemu, ale ten widok sprawił, że poczuł złość. Uważał, że powinna unikać wszelkich wścibskich dziennikarzy i osunąć się w cień a nie prowokować na okładce największego magicznego ścierwa. Gdy zobaczył relację „świadków” myślał, że eksploduje.

„Hermiona Granger (17l.) była widziana ze swoim przyjacielem Ronem Weasley’em (18l.) w popularnym londyńskim klubie. Świadkowie donoszą, że świetnie się bawili i pili dużo alkoholu. Po pewnym czasie widziano ich osobno. Czarodziej wdał się w bójkę z mugolem z niewiadomych przyczyn natomiast dziewczyna spędziła wieczór w objęciach nieznanego studenta. Pod koniec ich wieczoru miało dojść do zamieszania, przez, które oboje trafili na izbę wytrzeźwień. Nie wiadomo co dalej się z nimi stało. Faktem jest, że ta sytuacja na pewno nie będzie wizytówką ich najlepszego przyjaciela – Harrego Pottera. „

Miał w mętlik w głowie po przeczytaniu tego artykułu. Nie miał pojęcia ile w nim jest prawdy, ale numer zapisany na jej ręku, musiał coś oznaczać. Po tym jak się zachował, nie mógł wymagać od niej, by czekała na niego, zwłaszcza, że za parę dni, świat obiegnie informacja, że bierze ślub. Myślał jednak, że to ona zawsze była tą dojrzalszą. Dziewczyną, która walczyła o uczucia, kiedy on nawalał. Jednak tym razem zauważył, że coś się zmieniło. To był koniec. Z zamętu wyrwał go głos otwieranych drzwi. Nawet nie łudził się, że może odwiedzić go Rose. Gdy obrócił się, zauważył Zabiniego z Prorokiem w ręku.

– Nieźle. – zaśmiał się rzucając gazetę na stół – Akurat ją wtedy spotkałem.
– Przy radiowozie? – burknął. Był niezadowolony, że Blaise miał czas na kluby, kiedy on nie może znaleźć czasu, by odetchnąć.
– Trochę wcześniej. Wtedy siedziała z jakimś chłopakiem, zakładam, że mugol.
– Czyli to prawda co piszą?
– Może nie była w jego objęciach, ale była wystarczająco blisko jego twarzy, by policzyć wszystkie pieprzyki.
– Nie ważne. Idź już. – warknął. Nie wiedział jakiej odpowiedzi się spodziewał.
Może, że to nieprawda co napisali i tak na prawdę nadal czeka? Chodź jego serce wiedziało, że wystawił ją już wystarczająco dużo razy.

♦♥♦♥♦

Minęły trzy dni od ich feralnego wyjścia do klubu. Odczuli skutki ich wybryku już po kilku godzinach od powrotu. Harry zadbał o to, by odciąć ich od wszelkich informacji o nadchodzących misjach i powierzył im wszystkie zadania związane z porządkiem. Nie byli zadowoleni, że ich przyjaciel wyznaczył im takie odpokutowanie, ale mówi się trudno. Rozumieli sytuację w jakiej znalazł się Harry. Musiał dowodzić całym Zakonem i wszystkimi misjami. Jeszcze rok temu tym wszystko było na głowie Syriusza i Remusa, ale gdy Harry ukończył siedemnaście lat i stał się pełnoletni, wszystko spoczęło na jego głowie. Mimo, że byli jego najlepszymi przyjaciółmi musiał wymierzyć im zadanie w zamian za wybryk, by zachować bezstronność wobec wszystkich w stowarzyszeniu. Ludzie mu ufali, dlatego nie mógł ich zawieść. 
Mimo swojej bezstronności i nieuległości w końcu ugiął się wobec próśb Rony i Hermiony o dołączenie do cotygodniowych posiedzeń. Widział, że naprawdę żałowali faktu, że przez nich Zakon stracił pieniądze, ale jednocześnie dostrzegał jak często wspominają to ze śmiechem. Tym razem musiał im odpuścić, bo kolejna misja wymagała zawodowców, jakimi oni niewątpliwie byli.

– Ta misja będzie najniebezpieczniejsza, ponieważ dostaniemy się bezpośredniego do najbliższych doradców Voldemorta – ogłosił Harry stając, by wszyscy dokładnie go widzieli. – Kilka dni temu wzięliśmy jako zakładników trzech śmierciożerców z kręgu. Snape doniósł nam, że Riddle ani nikt inny nie wie o tym zniknięciu. Pobraliśmy ich włosy i mamy przygotowany eliksir wielosokowy. Z pomocą Severusa, wejdziemy tam i będziemy na żywo przysłuchiwać się ich ustaleniom. 
– Kogo wytypowałeś do udziału? – zapytał Lupin siedząc ze skrzyżowanymi ramionami.
 
– Hermione, Rona i mnie. Już raz znaleźliśmy się w podobnej sytuacji, więc nie powinno być przeszkód.
 
– Jesteś pewny Harry, że przed wejściem do ich twierdzy, nie będzie żadnego zaklęcia ściągającego wszelkie zmiany? – dopytywał się Ron.
 
– Hermiona już raz tam była i mówiła mi, że nic takiego nie ma. Snape też, więc raczej, nic nie powinno stać się z eliksirem.
 
– O której wyruszamy?
– Jutro o dziewiętnastej. Pamiętajcie, żeby nie zareagować nerwowo na widok niektórych osób. Zwłaszcza ty Hermiona – Wybraniec spojrzał się znacząco co spowodowało u dziewczyny zdenerwowanie.

Przez całą noc nie mogła zmrużyć oka. Ta misja była zdrowo pokręcona, a najmniejszy błąd będzie kosztować życiem. Nawet nie próbowała przejmować się, że jutro spotka Dracona w jego najgorszej postaci. Jako bezwzględnego i okrutnego śmierciożerce. Było jej źle na tą myśl, ale pocieszało ją, że będzie pod wpływem eliksiru a w razie niebezpieczeństwa zawsze będzie miała wsparcie Harrego i Rona.

♦♥♦♥♦
– Wypijcie do pełna – polecił Harry podając im kolorowe fiolki. 
Chwilę później w salonie stały podobizny Carrowa, Macnaira oraz Rosiera. Wzięli w dłonie pył przez który teleportowali się kilkadziesiąt metrów od głównej siedziby. Szli spokojnym, zdecydowanym tempem aż dotarli do bram. Strażnik przyglądał im się uważnie, jednak wpuścił ich do środka. Inni spoglądali się na nich, jakby coś podejrzewali, lecz nikt bezpośrednio niczego nie skomentował. Gdy weszli do sali zebrań, spostrzegli, że są jednymi z pierwszych przybyłych. Zasiedli na drewnianych, surowych krzesłach i starali się dyskretnie przebadać teren. Kojarzyła już skądś to miejsce. Wydawało jej się, że kiedyś tu już była. Wykorzystując, że zgromadziło się niewielu śmierciożerców, chciała szepnąć do Harrego swoje spostrzeżenie jednak drzwi się otwarły i do stołu dołączyło dwunastu pozostałych. Chciała odwrócić swój wzrok od idącego w jej stronę Dracona, ale przychodziło jej to z trudem. Modliła się w duchu, by usiadł jak najdalej jej, lecz chwilę później zajął miejsce obok. Wyglądał na zmęczonego. Miał cienie pod oczami a jego czarny garnitur przesiąknięty był zapachem whisky. Nie wyglądał na szczęśliwego, tak jak ukazywały go gazety. Mimo jego obecnego stanu nadal budził u niej sprzeczne reakcje. Kilka razy wierciła się niczym małe dziecko lub wypuszczała zbyt głośno powietrze. Gdy jej wzrok spotkał się ze wzrokiem Harrego, wiedziała, że musi się opanować, bo przyciągała zbyt dużo uwagi w postaci Macnaira.
Zebranie trwało ponad dwie godziny i było niesamowicie nudne. Dowiedzieli się tylko kilku mało istotnych rzeczy o których mogli nie wiedzieć. Gdy spotkanie się skończyło, wysłali sobie nawzajem porozumiewawcze spojrzenie dzięki, któremu widzieli, że jest odpowiedni czas, by się ulotnić. Gdy odchodziła do chłopaków w ciele Carowa i Rosiera, poczuła jak przytrzymuje ją znajoma dłoń. Odwróciwszy się, zobaczyła najbardziej szare oczy na całym świecie.

– Ładne perfumy Granger – szepnął na tyle cicho, by tylko ona
mogła to usłyszeć. Przestraszona, że może ich wydać, podeszła w ekspresowym tempie do przyjaciół, by powrócić do ich bezpiecznego zakątku.

♦♥♦♥♦

Siedziała na swoim ulubionym fotelu przy kominku, gdy podszedł do niej Ron. Poczęstował ją ciastkami i niezręcznie trzymał w dłoni białą kopertę. Gdy wreszcie zdobył się, by ją dać, od razu spojrzała na adresata. Draco Malfoy.

3 komentarze:

  1. Wszystkie cztery rozdziały cudowne 💘 Tęskniłam za nimi 💕 No, ale teraz pozostałi czekać na nexta. Już nie mogę się doczekać! ❤ Weny! 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspanialeeee czekam na nexta ����������

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkie rozdziały the jest placze czytając to super pisz dalej ale doczekałam sie
    Mrs.Rootson

    OdpowiedzUsuń