Nowy rozdział. Mija równo 2 miesiące od dodania pierwszego rozdziału a wstawiam rozdział 8, więc nie jest źle.. Nie wiem, co napisać... A w sumie wiem.
Bardzo dziękuję za komentarze. Na bloga wchodzę codziennie po kilka razy i każdy czytam.
Nie będę Wam tłumaczyć, że mam obecnie dość dużo spraw na głowie, bo to wszystko świetnie ujęła Alex Shadow w swoim komentarzu. Kocham moich czytelników i nawet, kiedy najbardziej na świecie nie mam ochoty na pisanie (z powodu np braku weny) ruszam tyłek i staram się napisać coś sensownego. Proszę o komentarze, najlepiej byłoby, gdyby ktoś się wypowiedział co myśli. (Nie ukrywam, że uwielbiam długie komentarze..) Np: o postępowaniu danego bohatera lub o fabule.
Ten rozdział nic nie w nosi i pewnie jest nudny, ale, za to kolejny dużo namiesza :D
+ Zmieniłam nazwę z Expecto Patronum na Blue Absolve by łatwiej byłoby mnie odszukać:)
♦♥♦♥♦
Chociaż po obu stronach odpowiedź
była taka sama, woleliby spłonąć, niż wypowiedzieć ją na głos. Lustrowali
siebie nieodgadnionymi spojrzeniami, powątpiewając czy to naprawdę się stało.
Czy z tej całej frustracji mogło dojść do pocałunku pomiędzy dwojga wrogami?
Nie pozostało nic innego, niż spuszczenie głowy i udanie się jak najszybciej do
pokoju. Kiedy ostatni raz na niego spojrzała, szepnęła ciche
"Dobranoc" i zniknęła za progiem swojej sypialni. Jedyne na co było
ją stać, to skulenie się pod drzwiami i nerwowe analizowanie sytuacji. Całowała
sie z dwoma chłopakami w jednym tygodniu... Spuściła głowę jeszcze niżej na tą
myśl, że jej nos prawie dotykał drewnianej podłogi. Zawsze wyśmiewała wywiady,
w których mugolki opowiadały jakimi wspaniałymi pieszczotami ust, obdarowywali
je mężczyźni, uważając, że to tylko dotyk drugiego człowieka. Teraz wiedziała,
że to możliwe. Jeszcze nigdy nie czuła tylu emocji podczas zbliżenia. Był
mocny, zachłanny i tak dobrze całował, że pod wpływem pieszczot podniebienia,
jęknęła z wrażenia. Pomimo nienawiści jaką darzyła chłopaka, chciała również
sie zrewanżować, choć wiedziała, że nigdy nie sprawi mu tyle przyjemności ile
on sprawił jej. Pocałunki Nott'a były inne. Szybkie, słodkie, romantyczne i
cholernie poprawne. Również całował obłędnie, ale nigdy jej nie zaskakiwał.
Byli w końcu tylko przyjaciółmi darzącymi siebie romantycznym uczuciem. Gdyby
nie Theodor, z pewnością nie poradziłaby sobie na początku w Malfoy Manor.
Wspierali siebie nawzajem w czasach chorej wojny między dobrem a złem.
Wiedziała, że mu również nie jest łatwo. Niecały rok temu, stracił największą
miłość swojego życia. Annie. Po tym jak nie zgodził się wypełnić zadania
Voldemorta, zamordowali szaloną, wątłą, blondwłosą dziewczynę, dla której Theodor
oddałby życie. Czuła się winna, że nie było jej wtedy, jak jego rany były
świeże, więc teraz stara mu się to wynagrodzić najlepiej jak może. Gdyby jej
odebrano Harrego lub Rona, nie pogodziłaby się z tym do końca swych dni.
Kiedy przemyślała wszystko
dokładnie, doszła do wniosku, czemu tak nienawidzi Malfoy'a. Nic w życiu nie
stracił, a wszystko podstawione miał pod nos. Nie wiedział co to prawdziwe,
przyziemne życie czy przyjaźń. Był niczym robot. Bez uczuć, stale oziębły i
negatywnie nastawiony do całego świata. Siedziała jeszcze jakiś czas,
zatruwając swój umysł niepożądanymi myślami, aż usnęła na twardej podłodze.
♦♥♦♥♦
Obudziły ją promienie światła, które
chciała zasłonić cienkim materiałem zawieszonym na oknie. Kiedy już trochę sie
rozbudziła, przypomniała sobie, że zasnęła na podłodze, a teraz leży na swoim miękkim
łóżku. Czyżby to Rose ją przeniosła? Niemożliwe. Nie miałaby tyle siły, a poza
tym jest w ciąży, zaprzeczyła swoim domysłom. Po lewej stronie, dokładnie na
poduszce, dostrzegła błyszczącą sie, srebrną spinkę, która jeszcze wczoraj
znajdowała się na mankiecie koszuli blondyna. Odpowiedź w jednej chwili stała
się jasna. Wzdrygnęła sie mimowolnie i rozejrzała po pokoju. Wszystko wyglądało
tak jak wczoraj z wyjątkiem dywanu. Pamiętała, że leżał pod kaloryferem, a
teraz jest naprzeciw biurka. Kiedy skończyła zastanawiać sie, co może być
przyczyną przesunięcia dywanu o metr,
wstała i zeszła na dół w nadziei, że znajdzie coś do zjedzenia.
♦♥♦♥♦
– Carrowie, spraw eliksir, by ta szlama zaczęła
wariować. Niech wpadnie w taką paranoje, by tylko samounicestwienie przyniosło
jej ulgę.
– Zrobię wszystko co w mojej mocy Panie.
Mikstura będzie sie ważyć przez osiem dni, a zacznie działać do trzech dni po
zażyciu. Kiedy mam go jej podać?
– Na balu, mój drogi. Dodasz eliskir do kielicha, a wypije go podczas toastu. Nie wyczuje nic, a nawet jeśli, będąc otoczona takim gronem, nie odważy się wypluć.
– Wspaniale to ukartowałeś Panie. Bądź pozdrowiony, a ja zajmę się ważeniem od zaraz.
– Na balu, mój drogi. Dodasz eliskir do kielicha, a wypije go podczas toastu. Nie wyczuje nic, a nawet jeśli, będąc otoczona takim gronem, nie odważy się wypluć.
– Wspaniale to ukartowałeś Panie. Bądź pozdrowiony, a ja zajmę się ważeniem od zaraz.
♦♥♦♥♦
Kolejne dni w jej życiu były
zdominowane przez rutynę. Od czasu balu, gdy Malfoy wracał do domu tylko na noc,
przestała czuć się bezpiecznie. Miała wrażenie jakby z każdego kąta czyhało na
nią ryzyko. Starała się omijać wszystkie niepożądane myśli, przez czytanie
książek, lecz nie mogła. Za każdym razem, kiedy próbowała przeczytać wyraz,
wszystkie litery przestawały tworzyć spójną całość. Każdą próbę przebywania na
świeżym powietrzu, kończyła wijąc sie na trawie. Słońce oślepiało jej oczy, że
traciła wzrok na kilka godzin, a ból towarzyszący temu zjawisku, powodował
niezdolność do niczego innego niż wyrywania sobie z głowy wszystkich włosów.
Nawet sen nie przynosił jej ulgi. Noc w noc, nawiedzały ją koszmary. Widziała w
nich śmierć wszystkich ukochanych osób, których pragnęła chronić kosztem swego
życia. Budziła się z krzykiem, czasem nie zdolna do poruszania kończynami. Była
przekonana, że to nie były tylko sny. Miała wrażenie, że wszystko co
dostrzegała w zmorach jest odzwierciedleniem rzeczywistości. Jej bliscy
naprawdę nie żyją, a ona nic z tym nie może zrobić. Czuła poczucie winy i
nienawiść do samej siebie. Miała potrzebę ucieknięcia z tego miejsca, jednak
poczucie, że jej zmysły zawodzą, a z każdego kąta czeka niebezpieczeństwo,
sprawiało, że była bezsilna. Balansowała na granicy życia i śmierci.
Tego dnia znów obudziła sie z
krzykiem. Dziękowała Bogu, że zasłoniła wieczorem zasłony, bo przez ranne
słońce, kolejny raz zwijałaby sie z bólu. Wstała z łóżka i od razu upadła na
podłogę. Usłyszała dźwięk łamanego piszczela. Ostatnio często się to
przydarzało. Przy najmniejszym, nagłym ruchu jej kość ulegała złamaniu, poczym
po jakimś czasie, sama się uzdrawiała. To była niczym rutyna i wyliczanka,
która kość zostanie pogruchotana właśnie tego dnia. Udało jej sie wciągnąć z
powrotem na łóżko i opaść bezwiednie. Po chwili przeszedł ją przeraźliwy impuls
bólu, przez który automatycznie się skuliła. Jej głowa niemal pękała w szwach.
Wydrapała sobie niemal oczy, gdy nagle usłyszała w swojej głowie cichy,
przeszywający głos.
"Wiem jak się czujesz Hermiono.
Wiem jak cierpisz. Jesteś dzielna, lecz nie uważasz, że powinnaś dołączyć do
swoich najbliższych?"
Wierciła głową, starając się, by
Głos opuścił jej głowę. Tracąc poczucie świadomości, szeptała, aby zabrał z
niej przekleństwo ostatnich dni.
"Hermiono, jesteś
najdzielniejszą dziewczyną jaką znam. Wiem, że chcesz walczyć, ale nie ma po
co. My już umarliśmy."
Słysząc troskliwy głos Harrego,
próbowała zatkać sobie uszy, lecz poczuła, że tą próbą złamała kolejną kość.
"Kochamy cię, ale nas czas się
już skończył. Dołącz do nas córeczko"
Jej rodzice. Oni też nie żyją. Złamała
się. Przestała sie ruszać tylko pozwoliła, by mówili. Poddając się, szeptała;
że sie zgadza; że ich rozumie i że już niedługo będzie z nimi. Miała wrażenie,
że za chwilę odpowiedzą na jej obietnicę, jednak znów usłyszała tez
przerażający głos.
"Obok ciebie jest nóż. To tylko jeden mały ruch i sie spotkacie. Poczujesz sie wolna, twoje zmysły wrócą. Zrób to a znów będziesz sobą"
"Obok ciebie jest nóż. To tylko jeden mały ruch i sie spotkacie. Poczujesz sie wolna, twoje zmysły wrócą. Zrób to a znów będziesz sobą"
Bez zastanowienia wzięła ostrze i
przejechała nim po tętnicach. Nie zrobiła jednego ruchu. Chciała jak
najszybciej przywrócić wszystko do normalności. Traciła poczucie własnego
ciała, kiedy upuściła z dłoni nóż. Teraz jest wolna.
♦♥♦♥♦
Był zmęczony i wyczerpany, wracając
ze służby. Nie zapalając świateł, kierował się do swojej sypialni. Gdy wędrował
długim korytarzem, zauważył, że z pokoju dziewczyny odbija się światło, które
opadało spod drzwi. Uważając, że znów zasnęła z zaświeconą lampą, co zdarzało
się coraz częściej, wszedł do jej pokoju najciszej jak mógł. Jego dłoń od razu
odnalazła wyłącznik światła. Spojrzał w jej stronę, gdy wyczuł podejrzany
metaliczny zapach. Leżała w dużej, podziurawionej piżamie, cała we krwi.
Pocięte miejsca z których nadal płynęły strumienie, powoli zaczynały krzepnąć. W
szoku, podbiegł do niej i własnymi dłońmi zaczął tamować krew, by chwilę
później przyłożyć swoją białą koszulę. Klął pod nosem, bojąc się, że może przez
to dostać zakażenia, jednak nie miał wyboru. Z bezsilności, po jego
nienaturalnie bladych policzkach zaczęły spływać słone łzy. Gdy stan dziewczyny
minimalnie się poprawił, wziął jej nieprzytomne ciało na ręce i zaniósł do
łazienki. Zerwał jej ubrudzone rzeczy i pozostawiając ją w bieliźnie, opłukał
jej ciało zimną wodą, zmywając przy tym ślady i zakrzepy krwi. Ubrał ją w
świeżą piżamę i ułożył na swoim łóżku, wcześniej zakładając grube bandaże. Gdy
na nią patrzył, starał się nie spuszczać wzroku z niewinnej twarzy, bo za
każdym razem spoglądając na okolice jej tętnic, momentalnie go mroziło. Upewniając
się, że jej stan jest już stabilny, zdjął z siebie przekrwawione rzeczy i
usiadł na łóżku tuż obok dziewczyny. Pomimo, iż po jakimś czasie powieki
mimowolnie się zamykały, nie spał, by mieć pewność, że jest całkowicie
bezpieczna.
Obudziła się wcześnie, przykryta aksamitną kołdrą, która zdecydowanie nie była jej własnością. Czuła okropny ból, uniemożliwiający logiczne myślenie. Starała się nie spoglądać w okolice okna, w obawie przed słońcem, jednak mimo kontaktu z jasnością jej wzrok nadal pozostawał niewzruszony. Gdy odkryła pościel z twarzy, rozpoznała, że leży w nieswojej piżamie, w pokoju Malfoy'a. Sam zainteresowany siedział na krześle i ze smętnym wzrokiem obserwował podłogę.
– Co się stało? – wyjąkała i zauważyła, że jej głos jest nieco zachrypnięty.
– Mnie się pytasz?! – wstał, a jego wściekły wzrok utkwił w jej nieobecnej twarzy – gdy wróciłem, zastałem cię całą we krwi, a żyły były zmasakrowane! –wykrzyczał dobitnie.
– Nie wytrzymałam, spróbuj zrozumieć – szepnęła, nie wytrzymując napięcia całej sytuacji.
– "Spróbuj zrozumieć"?! Czy ty mnie do cholery jasnej próbowałaś zrozumieć, kiedy znalazłem cię nieprzytomną we krwi w pokoju?!
– Oni umarli! Ten Głos... Obiecał mi, że się z nimi zobaczę; że wszystkie dziwne rzeczy się skończą! – krzyknęła przez łzy, które mimowolnie zaczęły lecieć po jej policzkach.
– Jesteś nienormalna! Wiem, że jest wojna i każdy traci zdrowy rozsądek, lecz to nie powód, by odbierać sobie życie!
Obudziła się wcześnie, przykryta aksamitną kołdrą, która zdecydowanie nie była jej własnością. Czuła okropny ból, uniemożliwiający logiczne myślenie. Starała się nie spoglądać w okolice okna, w obawie przed słońcem, jednak mimo kontaktu z jasnością jej wzrok nadal pozostawał niewzruszony. Gdy odkryła pościel z twarzy, rozpoznała, że leży w nieswojej piżamie, w pokoju Malfoy'a. Sam zainteresowany siedział na krześle i ze smętnym wzrokiem obserwował podłogę.
– Co się stało? – wyjąkała i zauważyła, że jej głos jest nieco zachrypnięty.
– Mnie się pytasz?! – wstał, a jego wściekły wzrok utkwił w jej nieobecnej twarzy – gdy wróciłem, zastałem cię całą we krwi, a żyły były zmasakrowane! –wykrzyczał dobitnie.
– Nie wytrzymałam, spróbuj zrozumieć – szepnęła, nie wytrzymując napięcia całej sytuacji.
– "Spróbuj zrozumieć"?! Czy ty mnie do cholery jasnej próbowałaś zrozumieć, kiedy znalazłem cię nieprzytomną we krwi w pokoju?!
– Oni umarli! Ten Głos... Obiecał mi, że się z nimi zobaczę; że wszystkie dziwne rzeczy się skończą! – krzyknęła przez łzy, które mimowolnie zaczęły lecieć po jej policzkach.
– Jesteś nienormalna! Wiem, że jest wojna i każdy traci zdrowy rozsądek, lecz to nie powód, by odbierać sobie życie!
Widząc z jaką miną odebrała jego
słowa, zamilkł. Obawiał się, że ona naprawdę podkradała zmysły. Winił się, że nie pomógł jej, kiedy jeszcze była
okazja. Przeczesał dłonią włosy i spojrzał na nią, bez ogników wściekłości,
które przedtem czaiły się w jego oczach.
– Jeśli to da ci pewność, że u nich jest wszystko w porządku, to jutro teleportujesz się na parę godzin do Hogwartu – powiedział łagodnym głosem i obserwował jej reakcję. Wstała i chwiejnym krokiem podeszła do blondyna, delikatnie klepiąc go po ramieniu.
– Dziękuję – szepnęła i chwilę później już jej nie było.
– Jeśli to da ci pewność, że u nich jest wszystko w porządku, to jutro teleportujesz się na parę godzin do Hogwartu – powiedział łagodnym głosem i obserwował jej reakcję. Wstała i chwiejnym krokiem podeszła do blondyna, delikatnie klepiąc go po ramieniu.
– Dziękuję – szepnęła i chwilę później już jej nie było.
♦♥♦♥♦
–
Dzień dobry – mruknęła cicho i usiadła na blacie kuchennym w oczekiwaniu na
odpowiedź. Może dzisiaj będzie ten
szczęśliwy dzień, w którym odpowie na jej życzliwie, codzienne przywitanie.
– Zaraz ma przyjść Blaise i teleportujesz się z nim – oznajmił chłodno, a oczy zajęte miał śledzeniem tekstu gazety.
– Nie wspominałeś, że teleportuje sie z kimś...
– Zważywszy na to, że jeszcze wczoraj usiłowałaś ze sobą skończyć, to logiczne, że nie puszczę cię samą.
– Tak ale... – zaczęła, lecz przerwał jej zanim dokończyła zdanie – A poza tym, nie mam żadnej pewności, że teleportujesz się do Hogwartu, a przede wszystkim, że z niego wrócisz.
– Chyba nie sądzisz żebym uciekła? – wstała i skrzyżowała ręce na piersi.
– Po ostatnich wydarzeniach sądzę, że jesteś nieco niezrównoważona – odparł, dopijając swoją kawę.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, w kuchni zjawił się chłopak, ubrany za skromnie jak na śmieriożerce. Po tym jak cała trójka przywitała się, Blaise podał dziewczynie dłoń i teleportowali się do wrót Hogwartu.
– Zaraz ma przyjść Blaise i teleportujesz się z nim – oznajmił chłodno, a oczy zajęte miał śledzeniem tekstu gazety.
– Nie wspominałeś, że teleportuje sie z kimś...
– Zważywszy na to, że jeszcze wczoraj usiłowałaś ze sobą skończyć, to logiczne, że nie puszczę cię samą.
– Tak ale... – zaczęła, lecz przerwał jej zanim dokończyła zdanie – A poza tym, nie mam żadnej pewności, że teleportujesz się do Hogwartu, a przede wszystkim, że z niego wrócisz.
– Chyba nie sądzisz żebym uciekła? – wstała i skrzyżowała ręce na piersi.
– Po ostatnich wydarzeniach sądzę, że jesteś nieco niezrównoważona – odparł, dopijając swoją kawę.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, w kuchni zjawił się chłopak, ubrany za skromnie jak na śmieriożerce. Po tym jak cała trójka przywitała się, Blaise podał dziewczynie dłoń i teleportowali się do wrót Hogwartu.
Na
widok szkoły dziewczyna cała zadrżała. Była jednocześnie szczęśliwa jak i zdenerwowana.
Ron i Ginny nie wiedzieli, że jest u Malfoy'a, więc będzie musiała ich okłamać,
co przyprawiło ją o niemałe poczucie winy. Ujęła torebkę mocniej, by w trakcie
truchtu ku przyjaciołom, przypadkiem jej nie spadła. Po wejściu do szkoły,
Blaise poinformował ją, że przyjdzie po nią o dwudziestej, poczym zniknął w
kolejnym korytarzu. Nie zastanawiając się długo, pobiegła w stronę wieży
Gryffindoru w nadziei, że przez ostatnie tygodnie nie zmieniali hasła. Ku jej
radości, Gruba Dama przepuściła ją. Rozglądając się po salonie, jakby nie widziała
go co najmniej dwudziestu lat, doszła do wniosku, że pójdzie sprawdzić
dormitorium chłopaków. Mimo, iż przyjeżdża ich odwiedzić, pewnie będą źli, że w
sobotę budzi ich o ósmej, ale nie mieli wyboru. Lekko zapukała, a chwilę
później w drzwiach pojawił się zaspany Ron, który by uniknąć światła, zakrył
oczy dłońmi. Nie panując nad radością, rzuciła się na rudzielca i powitała go
buziakiem w policzek. Gdy Harry obudził się przez wesołe piski, zazdrosny
również przyszedł się przywitać. Po
tym jak trójka zorientowała się, że przytulają się już dłuższą chwile,
wybuchnęli śmiechem, a Hermiona usiadła na łóżku wybrańca.
– No to co tam, chłopaki? – odparła z najprawdziwszym uśmiechem, który nie schodził z jej twarzy ani na moment.
– Na Merlina, Miona! Jak my tęskniliśmy! – odpowiedział Weasley, nadal rozkojarzony tym, że właśnie do pokoju weszła jego przyjaciółka.
– Ja tak samo! – zapewniła – O uszy mi się obiło, że będzie bal w Hogwarcie. Macie już dziewczyny? – podparła brodę o kolano i z radosnymi iskierkami w oczach, spoglądała to na rudzielca to na szatyna.
– Po doświadczeniach z czwartej klasy, oboje chcieliśmy iść z tobą – odpowiedział Harry z uśmiechem na twarzy.
– Bardzo chciałabym iść z wami, ale niestety muszę wracać do Londynu...
– Nie przejmuj się tym Miona. Jeśli ty nie pójdziesz, to my też – rzekł Ron i na potwierdzenie swoich słów, tupnął nogą.
Kiedy Harry już miał coś powiedzieć, do pokoju wleciała szara sowa Weasley'ów. Ron szybko rozdarł kopertę i złapał się za głowę.
– Wybaczcie, ale muszę iść do Ginny... Mam jej coś do powiedzenia – mruknął nieco zdenerwowany i chwilę później już go nie było.
– Gdybym nie miała do ciebie takiego sentymentu, zabiłabym cię za tą akcję humanitarną z Malfoy'em – podeszła do szatyna i przytuliła go. Przez ostanie dni nie czuła się tak bezpiecznie jak teraz.
– Nie wiedziałem co robić a on był jedynym rozwiązaniem... – odpowiedział i objął ją mocniej ramieniem
– W porządku Harry, nic mi się u niego nie dzieje. Myślałam ostatnio, że po szkole możemy zamieszkać razem w Londynie, a jak Ron skończy staż w Rumuni wprowadzi się do nas.
– Czyli będę na ciebie skazany na zawsze? – spytał rozbawiony.
– Na zawsze – zaśmiała się głośno.
– No to co tam, chłopaki? – odparła z najprawdziwszym uśmiechem, który nie schodził z jej twarzy ani na moment.
– Na Merlina, Miona! Jak my tęskniliśmy! – odpowiedział Weasley, nadal rozkojarzony tym, że właśnie do pokoju weszła jego przyjaciółka.
– Ja tak samo! – zapewniła – O uszy mi się obiło, że będzie bal w Hogwarcie. Macie już dziewczyny? – podparła brodę o kolano i z radosnymi iskierkami w oczach, spoglądała to na rudzielca to na szatyna.
– Po doświadczeniach z czwartej klasy, oboje chcieliśmy iść z tobą – odpowiedział Harry z uśmiechem na twarzy.
– Bardzo chciałabym iść z wami, ale niestety muszę wracać do Londynu...
– Nie przejmuj się tym Miona. Jeśli ty nie pójdziesz, to my też – rzekł Ron i na potwierdzenie swoich słów, tupnął nogą.
Kiedy Harry już miał coś powiedzieć, do pokoju wleciała szara sowa Weasley'ów. Ron szybko rozdarł kopertę i złapał się za głowę.
– Wybaczcie, ale muszę iść do Ginny... Mam jej coś do powiedzenia – mruknął nieco zdenerwowany i chwilę później już go nie było.
– Gdybym nie miała do ciebie takiego sentymentu, zabiłabym cię za tą akcję humanitarną z Malfoy'em – podeszła do szatyna i przytuliła go. Przez ostanie dni nie czuła się tak bezpiecznie jak teraz.
– Nie wiedziałem co robić a on był jedynym rozwiązaniem... – odpowiedział i objął ją mocniej ramieniem
– W porządku Harry, nic mi się u niego nie dzieje. Myślałam ostatnio, że po szkole możemy zamieszkać razem w Londynie, a jak Ron skończy staż w Rumuni wprowadzi się do nas.
– Czyli będę na ciebie skazany na zawsze? – spytał rozbawiony.
– Na zawsze – zaśmiała się głośno.
Następne godziny mijały im
wspaniale. Byli na błoniach, w Hogsmade i zdążyli odwiedzić Hagrida. Gdy
wrócili zmęczeni do zamku, przed ich obliczem, niczym z ziemi, wyrósł Snape.
– Och Panna Granger, cóż za niespodzianka – odparł ironicznie, a jego usta wykrzywiły się w wredny uśmiech – Mam do ciebie sprawę, więc pozwól na chwilę do mojego gabinetu.
Była niezwykle zdenerwowana tym nagłym zaproszeniem. Nie miała pojęcia co Snape mógł od niej chcieć. Obawiała się, że to musi dotyczyć czegoś ważnego, skoro jej niepokój, sprawił mu tyle radości. Ron widząc jej reakcję i nagłe spięcie, przytrzymał mocniej jej dłoń, by chwilę potem ją puścić i pozwolić podążyć za znienawidzonym Profesorem. Gdy weszła do gabinetu, umieszczonego w najgłębiej położonych lochach, wskazał jej miejsce tuż za biurkiem.
– Och Panna Granger, cóż za niespodzianka – odparł ironicznie, a jego usta wykrzywiły się w wredny uśmiech – Mam do ciebie sprawę, więc pozwól na chwilę do mojego gabinetu.
Była niezwykle zdenerwowana tym nagłym zaproszeniem. Nie miała pojęcia co Snape mógł od niej chcieć. Obawiała się, że to musi dotyczyć czegoś ważnego, skoro jej niepokój, sprawił mu tyle radości. Ron widząc jej reakcję i nagłe spięcie, przytrzymał mocniej jej dłoń, by chwilę potem ją puścić i pozwolić podążyć za znienawidzonym Profesorem. Gdy weszła do gabinetu, umieszczonego w najgłębiej położonych lochach, wskazał jej miejsce tuż za biurkiem.
– Nigdy nie widziałem w tobie
żadnego potencjału, tym bardziej aktorskiego. – usiadł sztywno, patrząc się na
nią protekcjonalnym spojrzeniem – Byłem na balu Czarnego Pana i jeśli myślisz,
że ktoś niewtajemniczony uwierzy w twój związek z Draconem, to się mylisz.
– To co mam jeszcze robić? – zapytała zirytowana – Staję na głowie, by wypaść najlepiej jak się da.
– Nędzne twoje starania, Granger. Zobacz jak inne dziewczyny na niego patrzą. Z jakim uwielbieniem i oddaniem. Powinnaś przy ludziach swoim zachowaniem podkreślać, że jesteś wdzięczna, że cię wybrał.
– Wdzięczną? Dobre sobie.
– Przedstawmy sprawę inaczej – powiedział lodowatym tonem – Jeśli Voldemort lub Lucjusz dowiedzą się o spisku, to wy, a w szczególności ja, zostaniemy zabici szybciej niż Weasley wytrzyma bez głupiego komentarza.
– Rozumiem powagę sytuacji. Postaram się następnym razem, bardziej uważać na to co robie. – odpowiedziała potulnie, by mieć tą nieprzyjemną pogadankę za sobą.
– Draco poinformował mnie, że prawie podcięłaś sobie tętnicę. Dziecinne.
– Czemu Profesor mnie tak łatwo ocenia, nie wiedząc jak było? Miałam halucynację, kość łamała mi się kilka razy dziennie, by chwilę później się zagoić. Blask słońca pozbawiał mnie wzroku. Wiedziałam, że moi bliscy nie żyją.
– Czy podcięłaś sobie żyły z własnej inicjatywy czy ktoś cię do tego nakłonił?
– Słyszałam jakiś głos. Obiecał, że wszystko wróci do normy jeśli to zrobię. Nie miałam wyboru. Nie byłam sobą w tamtej chwili.
– Kiedy to się zaczęło? – dopytywał surowym tonem.
– Dwa dni po balu.
– To co mam jeszcze robić? – zapytała zirytowana – Staję na głowie, by wypaść najlepiej jak się da.
– Nędzne twoje starania, Granger. Zobacz jak inne dziewczyny na niego patrzą. Z jakim uwielbieniem i oddaniem. Powinnaś przy ludziach swoim zachowaniem podkreślać, że jesteś wdzięczna, że cię wybrał.
– Wdzięczną? Dobre sobie.
– Przedstawmy sprawę inaczej – powiedział lodowatym tonem – Jeśli Voldemort lub Lucjusz dowiedzą się o spisku, to wy, a w szczególności ja, zostaniemy zabici szybciej niż Weasley wytrzyma bez głupiego komentarza.
– Rozumiem powagę sytuacji. Postaram się następnym razem, bardziej uważać na to co robie. – odpowiedziała potulnie, by mieć tą nieprzyjemną pogadankę za sobą.
– Draco poinformował mnie, że prawie podcięłaś sobie tętnicę. Dziecinne.
– Czemu Profesor mnie tak łatwo ocenia, nie wiedząc jak było? Miałam halucynację, kość łamała mi się kilka razy dziennie, by chwilę później się zagoić. Blask słońca pozbawiał mnie wzroku. Wiedziałam, że moi bliscy nie żyją.
– Czy podcięłaś sobie żyły z własnej inicjatywy czy ktoś cię do tego nakłonił?
– Słyszałam jakiś głos. Obiecał, że wszystko wróci do normy jeśli to zrobię. Nie miałam wyboru. Nie byłam sobą w tamtej chwili.
– Kiedy to się zaczęło? – dopytywał surowym tonem.
– Dwa dni po balu.
– Głupia! – niemal krzyknął. – Byłaś
pod wpływem eliksiru wieloskłoniowego! Jak mogłaś dać się tak łatwo podejść i
wypić wszystko co ci podłożyli?!
– Skąd mogłam wiedzieć? Nikt mnie nie ostrzegał, a nic nie wyczułam!
– Sama musisz myśleć o swoim bezpieczeństwie – zaszemrał spokojniejszy – Tu masz eliksiry, by twój układ krwionośny zaczął się normować. – wystawił przed nią cztery fiolki – Daj je Draconowi, a on będzie ci je dawkował.
– Skąd mogłam wiedzieć? Nikt mnie nie ostrzegał, a nic nie wyczułam!
– Sama musisz myśleć o swoim bezpieczeństwie – zaszemrał spokojniejszy – Tu masz eliksiry, by twój układ krwionośny zaczął się normować. – wystawił przed nią cztery fiolki – Daj je Draconowi, a on będzie ci je dawkował.
– Dawkował?
– Skoro dałaś się oszukać tak dziecinnym sposobem i nie byłaś na tyle podatna, by powiedzieć komukolwiek o swoim stanie tylko od razu zamachnąć się na swoje życie, to nie sądzisz chyba, że dam ci tyle mililitrów eliksiru przeciwbólowego do wolnej konsumpcji, prawda?
– Skoro dałaś się oszukać tak dziecinnym sposobem i nie byłaś na tyle podatna, by powiedzieć komukolwiek o swoim stanie tylko od razu zamachnąć się na swoje życie, to nie sądzisz chyba, że dam ci tyle mililitrów eliksiru przeciwbólowego do wolnej konsumpcji, prawda?
Wzięła w dłonie eliksiry, by chwilę
później, bez słowa pożegnania, wyjść z ciemnych lochów Nietoperza.
♦♥♦♥♦
Ostatnie minuty w zamku spędziła w
towarzystwie chłopaków. O ustalonej z Blaisem godzinie, pożegnawszy wcześniej z
trudem przyjaciół, zeszła pod Wielką Salę. Bez słowa porozumienia, złapali się
za dłonie i teleportowali do Malfoy Manor.
Znów poczuła specyficzny dla
okolicznych traw zapach i stanęła chwilę na chwiejnych nogach, by opanować
zemdlenie. Blondyn ubrany jak zawsze w ciemne spodnie i białą koszulę z
podwiniętymi rękawami, siedział w salonie przeglądając dokumenty. Gdy pojawili
się w środku, dziewczyna poszła do siebie, a Blaise wymienił z chłopakiem
jeszcze kilka słów. Od razu, kiedy weszła, rzuciła się na łóżko i przymrużyła
oczy. Sięgając do kieszeni bluzy, poczuła jakąś rzecz, której nie spodziewała
się mieć. Chłopcy włożyli jej do kieszeni ich wspólne zdjęcie. Bez chwili
wahania postawiła je na szafce nocnej. Bezmyślnie wpatrywała się w nie, jakby
szukała w nim odpowiedzi na wszystkie trapiące ją pytania. Gdy otrząsnęła się,
ruszyła do salonu z książką w dłoni. Przez ostatnie dni, gdy wchodziła do tego samego
pomieszczenia co on, od razu wychodził, więc dziś miała nadzieje, że będzie tak
samo, ponieważ chciała poczytać przy kominku. Ku jej zaskoczeniu, chłopak ani
drgnął. Zawzięcie siedział i nie spuszczał oka z czarodziejskiego czasopisma.
Nie robiąc sobie z niego problemu, rozsiadła się wygodnie na fotelu i
pochłonęła się w literaturze. Po jakiejś chwili, w pokoju rozległ się zamyślony
męski głos
– Jak nazywa się małe, okrągłe stworzenie, przypominające małe muszki?
– Nargle, a co?
– Do krzyżówki – odpowiedział krótko
– Jak nazywa się małe, okrągłe stworzenie, przypominające małe muszki?
– Nargle, a co?
– Do krzyżówki – odpowiedział krótko
Siedzieli w ciszy, ogrzewani
płomieniami ognia. Każdy zajęty czymś innym, ale w gruncie rzeczy byli w tamtej
chwili razem. Było jej tak miło, że stwierdziła, że codziennie mogłaby spędzać
tak wieczory. To z pewnością lepsze rozwiązanie niż czekanie, aż wróci o
bóg-wie-której w nocy. Spokój przerwał im alarm różdżki Malfoy'a.
– Chodź na górę – powiedział a jego ton był rozkazujący.
– Dlaczego? – spytała się zaniepokojonym tonem.
– Nie mamrocz tylko chodź.
Gdy doszli do łazienki, wskazał jej róg wanny na którym usiadła. Nagle przez jej głowę doszły różne niepowołane myśli. A co jeśli chce jej zrobić krzywdę? Chłopak dostrzegając zdenerwowanie dziewczyny, jedynie pogardliwie prychnął pod nosem. Miał ochotę się z niej ponabijać.
– Ściągnij – nakazał.
– Co?! – krzyknęła. Błagała, żeby nie zrobił niczego wbrew jej woli.
– Bandaż? – zapytał ironicznie – Chyba, że wolisz coś innego...
Jedyne na co było ją stać, to zabicie go wzrokiem. Nie zastanawiając się nad ripostą, zdjęła bandaż. Chwilę później, poczuła na skórze chłód spowodowany dotykiem chłopaka. Znów skrępowana bliskością, zarumieniła się. Sprawnie założył jej nowy opatrunek i zauważając różowe policzki dziewczyny, znów się uśmiechnął, lecz inaczej. Ten uśmiech był piękny, bo prawdziwy. Zaślepiona tym widokiem, nie usłyszała, że do niej mówi.
– Posłuchaj, wiem, że pewnie tego nie chcesz, ale pojutrze ma do nas przyjść Czarny Pan z Lucjuszem.
Po jego słowach, puls wzrósł, a kończyny zaczęły nieubłaganie drżeć. Znów coś co widywała przez ostatnie dni zbyt często. Ciemność.
– Chodź na górę – powiedział a jego ton był rozkazujący.
– Dlaczego? – spytała się zaniepokojonym tonem.
– Nie mamrocz tylko chodź.
Gdy doszli do łazienki, wskazał jej róg wanny na którym usiadła. Nagle przez jej głowę doszły różne niepowołane myśli. A co jeśli chce jej zrobić krzywdę? Chłopak dostrzegając zdenerwowanie dziewczyny, jedynie pogardliwie prychnął pod nosem. Miał ochotę się z niej ponabijać.
– Ściągnij – nakazał.
– Co?! – krzyknęła. Błagała, żeby nie zrobił niczego wbrew jej woli.
– Bandaż? – zapytał ironicznie – Chyba, że wolisz coś innego...
Jedyne na co było ją stać, to zabicie go wzrokiem. Nie zastanawiając się nad ripostą, zdjęła bandaż. Chwilę później, poczuła na skórze chłód spowodowany dotykiem chłopaka. Znów skrępowana bliskością, zarumieniła się. Sprawnie założył jej nowy opatrunek i zauważając różowe policzki dziewczyny, znów się uśmiechnął, lecz inaczej. Ten uśmiech był piękny, bo prawdziwy. Zaślepiona tym widokiem, nie usłyszała, że do niej mówi.
– Posłuchaj, wiem, że pewnie tego nie chcesz, ale pojutrze ma do nas przyjść Czarny Pan z Lucjuszem.
Po jego słowach, puls wzrósł, a kończyny zaczęły nieubłaganie drżeć. Znów coś co widywała przez ostatnie dni zbyt często. Ciemność.
Przeczytane? = Skomentowane!
Nowy rozdział 10 października
Pierwsza? Wow. :D
OdpowiedzUsuńNo to teraz mogę się rozpisać, bo gdy zwykle pisałam komentarze nie miała zbyt wiele czasu (musiałam czytać następne rozdziały) albo w ogóle ich nie pisałam.
Zachowanie Hermiony wydaję mi się trochę... zbyt gwałtowne.
Zabrakło mi tam Rose. Bo przecież jest taka pomocna i opiekuńcza, więc na pewno martwiłaby się o Hermionę i pomogła jej. Ted'a też za mało, a przecież tak niby lubił Hermionę.
Wszyscy się od niej odwrócili?
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. :)
Zupełnie nie rozumiem postępowania Hermiony... Tydzień bez przyjaciół da się przeżyć, bez przesady! No ale taka jest fabuła :) Ogólnie to rozdział krótki, ale jest opiekuńczy i ironiczny Draco czyli to co tygryski lubią najbardziej *-* Czekam na kolejny i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńSuper!!!Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńświetny rozdział
OdpowiedzUsuńOjeju no cudowny rozdział :) oczywiście tak jak wszystkie ;>
OdpowiedzUsuńRozdział po rozdziale robi sie coraz bardziej ciekawie chce sie więcej i więcej ;]
Widzę że prawie każda z osób komentujących odnosi się z wielkim zdziwieniem do zachowania naszej kochanej Hermiony ;] cóż mnie jej zachowanie absolutnie nie dziwi , bardzo fajnie wymyśliłaś tą sytuacje kiedy Mionka posuwa sie do próby samobójczej :) zwłaszcza że w tych czasach bardzo często sie słyszy o takich sytuacjach , a ludzie robią takie głupstwa właśnie dlatego że czują się samotnie , hym może ten jeden tydzień bez przyjaciół w samotności to rzeczywiście był zbyt mały okres czasu na przedstawienie tak drastycznej sytuacji , ale nie powinniśmy zapominać że Hermiona zawsze miała u swojego boku wielu przyjaciół i bliskich sama też była wielkim wsparciem dla innych a tu taka sytuacja jest sama nikt z nią nie rozmawia , no nie dziwie jej sie że miała takie pomysły ;D
Ależ ja sie tu rozpisałam :D heh ... ;]
Też mi się podobało zachowanie Dracona ;> fajnie , że zamartwił się o Hermione :)
No i to chyba wszystko jeżeli chodzi o bohaterów :3
fabuła bardzo mi się podoba ;)
P.S Pozdrawiam , całuje ;3 i wany życzę <3
Czekam na kolejny rozdział ;*
Po świetnym zakończeniu poprzedniego rozdziału tutaj czegoś mi zabrakło. Hermana podcinajaca sobie żyły? Kurcze, kiepskie to było. Za to podobał mi się Snape, bardzo kanoniczny i jak zwykle sarkastyczny :p
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie rozwój relacji Hermiony z Draco, chociaż niestety jak na razie ona zachowuje się bardzo dziecinnie.
Czekam na dalszy ciąg :)
Pozdrawiam,
Kercia ♥
Wszystko fajnie ale postępowanie Hermiony jest dla mnie nie zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwiścią na dalsze rozdziały :)
Pozdrawuam i życze weny:*
Vera verto
Cięcie rąk przez Hermione uważałam jako samookaleczenie się, a nie próbę samobójczą. W pewnym fragmencie jest już tak otumaniona, że przejechała nożem zbyt mocno i przypadkowo podcięła żyłę. Rozumiem, że niektórym ten fragment wydaję się zbyt spontaniczny i nie zrozumiały, ale obiecuję, że wynagrodzę to Wam w kolejnym rozdziale.
OdpowiedzUsuń+
Nikt się od Hermiony nie odwrócił. Nott nie mógł się z nią spotykać, Dracona nie było, a Rose nie zauważyła nic niepokojącego u Gryfonki.
Pozdrawiam i dziękuję za każdy komentarz :*
Rozdział cudowny! Hermiona sie pocięła! normalnie takiego obrotu się nie spodziewałam :D. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział SectumSempra
OdpowiedzUsuńPrzecięcie żył to super pomysł!! Coś nowego, takiego bardziej ludzkiego :>> I NEED MORE! :D
OdpowiedzUsuńjaki super rozdział :D Z tego co zauważyłam to piszesz coraz lepiej . Mam pytanie . Masz jeszcze jakieś opowiadania ?
OdpowiedzUsuńMoja przygoda z pisaniem zaczęła się w sierpniu tego roku więc niestety nie :[
UsuńJeśli będę miała czas napiszę kilka miniaturek :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńTen moment w łazience był super :D haha xd
UsuńKOCHAM CIĘ! Piszesz super! Oby tak dalej!!! Mam peośbę, napisz książkę! :D Za każdym razem nie wiadomo czego się spodziewać. Piszesz obłędnie! ;*
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next
OdpowiedzUsuńSuper rozdział czekamy na więcej. ;d
OdpowiedzUsuńZaraz dobijemy do 30 ;p :*
OdpowiedzUsuńTy masz talent!KochAM TWOJEGO BLOGA. Jesteś super i czekam na więcej, jeszcze nie jednym nas zaskoczysz.... :*
OdpowiedzUsuńtaki krótki ; ((
OdpowiedzUsuńAle taki wspaniały
SUPER!!!!
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń<3 :*
OdpowiedzUsuń:*
OdpowiedzUsuń:D Piszesz świetnie. <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń:* <3
OdpowiedzUsuń:D <3
OdpowiedzUsuń<3 :* <3
OdpowiedzUsuń<3 :D :*
OdpowiedzUsuńWybacz za spam ale super piszesz i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję ,że będzie jeszcze dziś
OdpowiedzUsuńsuper rozdział ;) zachowanie Hermiony...zaskakujące. czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńooo, pokochałam ten rozdział :3
OdpowiedzUsuńWow!!!! Z każdym rozdziałem chcę coraz więcej!!! **
OdpowiedzUsuńW nagłówku/tytule napisane jest że to rozdział 9. To pomyłka czy ominęłam jakiś rozdział?! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo Fajne :D weszłam tutaj kiedyś przypadkiem , ale ominęłam ( i chyba tego żałuję xD) bardzo dobre i czekam na next:3
OdpowiedzUsuńPs: ZZapraszam do mnie http://nie-zapomnij-dramione-pamietaj.blogspot.com
Czytam twój blog jest super! Czekam na next rozdział. ;*
Usuń:C Będzie dzisiaj? Wiem ,że możesz nie mieć czasu ale uprzedzaj. ;c 20 razy dziennie tu zaglądam. xd :*
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? Wchodzę tu od soboty co 5 min niestety się rozczarowuje :c
OdpowiedzUsuńCe kolejny!
OdpowiedzUsuńNo Ejj... Znowu tak kończysz... No ale co tam. Czemu pną sie pocięła? Nie pasuje to do Hermiony! Mam nadzieje, ze ich relacje sie poprawią w następnych rozdziałach.
OdpowiedzUsuńPure
Świetny blog! Nie mogę się oderwać :3
OdpowiedzUsuń